[ Pobierz całość w formacie PDF ]
od niej.
- Nie mów tak do mnie, Maddie.
- Myślałam, że chcesz, żebym ci mówiła zawsze prawdę.
- W sprawach służbowych.
- W takim razie zgadzamy się - odparła, zaciskając usta - że
powinny nas łączyć tylko sprawy zawodowe. Skoro to ustaliliśmy, to
wybacz, ale jestem zmęczona i chcę się położyć spać.
Odwróciła się i zanim wyszła, zobaczył gładką aksamitną skórę
pod niezapiętym do końca zamkiem sukni. Zapragnął ją objąć i być z
93
RS
nią blisko. To pewnie świadczyło, że jest samolubnym łajdakiem,
który traktuje kobiety jak przedmiot.
Nie był dla niej odpowiednim mężczyzną. Unieszczęśliwiłby
tylko Maddie, tak jak ojciec unieszczęśliwił matkę. Miała rację, że go
zostawiła.
Ale przeczucie podpowiadało mu, że nie wybaczy sobie nigdy,
że odeszła.
94
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
Maddie wiedziała, że Jack nie może nigdy się dowiedzieć że jej
wytrzymałość w stawianiu mu oporu się kończy. Nigdy nie pragnęła
być z kimś tak blisko i nie miała już siły ukrywać swych uczuć.
Jack zachowywał się czarująco tak jak dawniej i nie wspominał
ani słowem o tym, co się stało. Czuła jednak że niewidzialny mur
oddziela ich od siebie. Czasem, gdy nie podejrzewał, że na niego
patrzy, w jego oczach pojawiała się udręka. Maddie zastanawiała się
wtedy, o czym On myśli.
Postanowił, że zostaną w Londynie, dopóki Max nie ukończy
biznesplanu. Codziennie po popołudniu zabierał ją na wycieczki po
mieście.
Najbardziej jednak pragnęła, żeby ich kontakty wróciły do
normy.
Sporo rozmyślała o tym, co zdarzyło się na balu, i do szła do
wniosku, że Jack wcale nie zgodził się jej towarzyszyć z uprzejmości.
Oczywiście, to było bardzo miłe z jego strony, że kupił jej suknię, ale
przede wszystkim - czego pewnie nawet sobie nie uświadamiał -
zależało mu na nawiązaniu bliższego kontaktu z rodziną. Zmiana jego
zachowania musiała wynikać z tego, że przypomniał sobie przeszłość,
o której nigdy jej nie opowiadał. Może gdyby...
Zadzwonił telefon, więc odłożyła dokumenty, w które
wpatrywała się bezmyślnie.
- Słucham? - powiedziała.
95
RS
- Maddie, tu Emma.
Spojrzała na zamknięte drzwi do apartamentu Jacka.
- Zaraz zawołam twojego brata, Emmo. Ma właśnie konferencję,
ale...
- Nie trzeba - odparła Emma. - Chętnie porozmawiam z tobą.
Chciałam tylko powiedzieć, że cieszę się, że byłaś na przyjęciu i mam
nadzieję, że dobrze się bawiłaś. Zniknęliście tak nagle, że nie było
okazji się pożegnać.
Maddie się zaczerwieniła. Etykieta wywietrzała jej z głowy po
pocałunku Jacka.
- To było... Taki wieczór... Nigdy tego nie zapomnę -wyjąkała
wreszcie.
To była prawda. Nigdy nie zapomni cudownego pocałunku
Jacka! Prawdziwa chemia! Niestety skutki tego były opłakane, bo
straciła dobry kontakt z szefem.
- Wszystko w porządku, Maddie? Czy coś się stało? -spytała z
niepokojem Emma.
O, tak! - miała ochotę odpowiedzieć. Ale wtedy musiałaby
wyjaśnić, o co chodzi.
- Ależ nie - skłamała.
- Chodzi o mojego brata, prawda? - Emma zrobiła pauzę. -
Pozwól, że cię spytam wprost. Czy jesteś w nim zakochana, Maddie?
- O, Boże! Nie! - Maddie chciała wierzyć, że tak nie jest.
- Wiem, że mi dobrze życzysz, Emmo, ale Jack nie jest
zainteresowany stałym związkiem, a ja nie dopuszczam do siebie
innej możliwości.
96
RS
- Przepraszam, że jestem taka wścibska - powiedziała Emma -
ale musisz wiedzieć, że ja i Jack mieliśmy bardzo trudną młodość.
Okaż mu cierpliwość, Maddie. Wydaje mi się, że on na to zasługuje.
- Jack nigdy siÄ™ nie zmieni.
- Przykro mi, że tak uważasz. - Emma znów zrobiła pauzę -
Mam do ciebie jedną prośbę. Powiedz mu, że rozmawiałam z mamą.
Nie chciała tego zdradzić, ale w końcu wydobyłam z niej, co mój brat
zrobił dla niej przed wyjazdem.
-I co?
- Sama będziesz wiedziała, co zrobić. To na razie, Maddie. Po
drugiej stronie słuchawki rozległo się kliknięcie
W tej chwili do salonu wszedł Jack. Był w dżinsach i swe trze i
miał bardzo potargane włosy. Serce zabiło jej mocno na jego widok.
- Kto dzwonił? - spytał.
- Twoja siostra. Prosiła, by ci nie przeszkadzać. Ona i Sebastian
wracają do siebie, więc chciała się pożegnać.
- Rozumiem. - Zmarszczył brwi. - To nic wielkiego. Dla czego
masz taką minę, jakby nastąpił krach na giełdzie?
Maddie powtórzyła to, co powiedziała Emma, przez cały czas
nie spuszczając wzroku z Jacka. Napięty wyraz je go twarzy obudził
w niej czujność. Dlaczego wyglądał tak jakby wszystko utracił i był
zupełnie sam? Na jego twarzy malowała się pustka. Serce ścisnęło jej
się boleśnie. Zapragnęła mu pomóc. Do diabła! Znów miała ochotę go
objąć.
Gdyby tak się stało, poczułaby pokusę. Na to nie mogła sobie
pozwolić. Emma miała rację. Maddie wiedziała, co powinna zrobić.
97
RS
- Czy w Dublinie o tej porze roku jest zimno? - spytała.
- Dlaczego?
Przez chwilę wpatrywała się w jego zaciętą twarz. Przeszłość
znów go dopadła.
- To bardzo ważne, bo muszę wiedzieć, jak się ubrać, kiedy
pojedziemy odwiedzić twoją matkę, Jack.
Jack nie miał pojęcia, w jaki sposób Maddie potrafiła postawić
na swoim, ale z pewnością nie używała do tego seksapilu. W każdym
razie zadzwonił do matki i teraz byli już w Irlandii. Cathy oczekiwała
ich wizyty.
Po przylocie do Dublina wynajął samochód z kierowcą i
zmierzali do jej domu oddalonego o kwadrans drogi szosÄ… za miasto.
Dom właśnie pojawił się na horyzoncie.
Dom rodzinny Cathy O'Brien Valentine był skromnym
jednopiętrowym budynkiem położonym pośrodku płytkiej doliny.
Spokojne i ciche otoczenie nie pasowało wcale do tego, jak Jack
zapamiętał matkę. Cathy była nerwowa, wybuchowa i zaborcza. A
jaki on sam miał charakter, skoro, jak twierdził ojciec, wdał się w
matkÄ™?
Od dzieciństwa matka wymagała od niego posłuszeństwa. Miał
być grzeczny, bo w przeciwnym razie poskarżyłaby się ojcu. Był więc
grzeczny i jeszcze bardziej się starał, gdy Robert Valentine
powiedział, że nigdy nie pozwoli na to, by Jack zrujnował rodzinną
firmę. Max miał rację. Los dał mu szansę okrutnie zemścić się na
ojcu.
98
RS
Maddie siedziała obok niego, nie odzywając się. Zerknął na jej
napięte ramiona i zaciśniętą linię warg.
- Chyba nie denerwujesz się tym spotkaniem, co? - spytał.
- Nie. - Pomachała dłonią, po czym zacisnęła palce na kolanach.
- A ty?
- Oczywiście, że nie. - Mimo wszystko chciał mieć to już za
sobÄ….
Kiedy wysiadł z samochodu, usłyszał nagle jakieś głosy i
śmiech. Para ludzi objęta wpół wyszła zza domu.
Matka miała takie same długie, falujące blond włosy jak kiedyś.
Jak niegdyś pulchna, miała na sobie dżinsy i gruby oliwkowozielony
sweter. Ale z uśmiechem na twarzy wyglądała jakoś młodziej.
Spoglądała na wysokiego czarnowłosego mężczyznę o niebieskich
oczach, który wpatrywał się w nią z uśmiechem. A więc tak wygląda
miłość?
Twarz Jacka stężała.
W tej chwili Cathy spostrzegła syna. Zerknęła na swego
towarzysza, który skinął głową dla zachęty i lekko uścisnął jej ramię.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]