[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jak mógł być tak inteligentny, a zarazem tak uparcie bezduszny?
– Nie. Chcę, abyś zechciał myśleć o mnie jak o
– A czemu jesteś taka pewna, że nie myślę?
Haley poczuła, że ścisnęło ją w żołądku. Luke nie był typem
mężczyzny, który ustępuje komuś choćby na krok.
– Nie traktuj mnie niepoważnie, Luke. Jeślibyś myślał o mnie jak o
swojej żonie, przedstawiałbyś mnie prawidłowo. Przecież od niedawna
nazywam się Haley Garnier. – Pokręciła głową.
– A poza tym nie nosimy obrączek.
– Obrączek? – spytał.
– T... tak – powiedziała, czując zawroty głowy.
– W dzień naszego ślubu powiedziałaś mi, że to nie ma znaczenia –
argumentował, podchodząc o krok bliżej.
Gdy walczyła z zawrotami, od których bolała ją głowa, pot oblał jej
czoło i miała trudności z koncentracją.
– Próbowałam wmówić sobie... że nie zależy mi... ale mój Boże...
106
zależy mi.
– Czemu, Haley? – Podszedł jeszcze o krok bliżej. – Dlaczego zależy
ci tak bardzo? Czemu chcesz, abym mówił ludziom, że jesteś moją żoną? I
dlaczego chcesz nosić moje nazwisko?
Z powodu ogłuszającego szumu w uszach wydawało jej się, że jego
głos dochodzi z bardzo daleka. – Po... ponieważ... ja...
– Haley!
Słyszała, jak wykrzyknął jej imię, ale nie mogła mówić. Nogi zrobiły
się nagle jak z waty, po czym poczerniało jej w oczach.
Luke z zawrotną prędkością przemierzał ciemne ulice Nashville. Serce
zamierało mu z trwogi, a jego wzrok cały czas był skierowany na tył am-
bulansu, który jechał na sygnale tuż przed nim. Wcześniej, gdy Haley
zrobiła się blada jak ściana i zachwiała na nogach jak marionetka, której
przecięto sznurki, dobiegł do niej, by nie upadła. Niestety, nie zdążył. Nie
złapał jej. Upadła i uderzyła głową w róg niskiego stolika stojącego w
kąciku wypoczynkowym.
Drżąc, wziął głęboki oddech. Do końca życia nie zapomni
koszmarnego widoku jej bezwładnego, pozbawionego przytomności ciała na
podłodze sypialni ani krwi wypływającej z rany na skroni i cieknącej w dół
po bladym policzku. Wciąż nie odzyskała przytomności.
Kiedy ambulans skręcił w końcu na podjazd dla karetek, Luke
gwałtownie zatrzymał samochód niedaleko za nim i otworzył szeroko drzwi.
Spostrzegł, że zaparkował w miejscu niedozwolonym, lecz nie zastanawiał
się nad tym, tylko pobiegł w kierunku ambulansu. Niech odholują jego
samochód. Nie dbał o to. Jedyne, co w tej chwili miało znaczenie, to Haley.
Najpierw
możliwa.
musi się upewnić, że otrzymała najlepszą opiekę, jaka jest
107
– Czy odzyskała przytomność? – spytał, gdy ratownicy wyjęli z
ambulansu nosze na kółkach i udali się na ostry dyżur.
– Jeszcze nie – odpowiedział jeden z dwóch mężczyzn, kiedy minęli w
pośpiechu dyżurkę pielęgniarek i wprowadzili nosze do gabinetu za-
biegowego. Głos mężczyzny był bardziej ponury, niż się Luke spodziewał, i
ze strachu serce podeszło mu do gardła.
– Proszę pana, pozwoli pan ze mną, potrzebuję pewnych informacji –
odezwała się kobieta za jego plecami.
Pokręcił głową, ale odwrócił się.
– Nie można z tym poczekać? Nie chcę jej zostawiać.
– Obawiam się, że nie, proszę pana. – Kobieta obdarzyła go pełnym
zrozumienia uśmiechem.
– Wiem, jak musi być pan zaniepokojony, ale muszę sporządzić raport.
Proszę za mną, to zajmie tylko kilka minut.
Luke spojrzał na Haley przez szybę gabinetu zabiegowego, gdzie
grupka lekarzy otoczyła wąskie łóżko. Zapanowało nagłe ożywienie.
Rozwinięto rurki, zawisły kroplówki dożylne na metalowych stojakach i na
twarz założono maskę tlenową.
– Ona mnie potrzebuje i ja tu zostaję.
– Rozumiem, musimy jednak...
Odwróciwszy się w stronę kobiety, spojrzał jej prosto w oczy.
– Postawię sprawę jasno. Może mnie pani wypytywać o wszystko
tutaj, a ja postaram się udzielić pani skrupulatnych odpowiedzi. Nie odstąpię
jej na krok. Zrozumiała pani?
Zdając sobie sprawę z tego, że nie wygra, pielęgniarka zniknęła na
moment, po czym pojawiła się ponownie z papierami na podkładce do
pisania. Nie posiadając zbyt wielu informacji na temat zdrowia Haley, Luke
108
odpowiedział na część pytań, lecz gdy kobieta poprosiła o nazwisko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl