[ Pobierz całość w formacie PDF ]
su, przypomniał sam sobie. A potem, ze złością: przynajmniej nie siedzi w powozie tego cholernego
Stansona. Było to trochę niesprawiedliwe, Drugi był w siodle i prowadził polowe manewry przez
ostatnich cztery czy pięć dni. . .
. . . i tutaj Muzzaf gadał jak najęty widzicie przedłużenie kanału. Wspaniałe są dzie-
ła Ducha! Nowa, cementowa zapora, i następne dziesięć tysięcy hektarów gotowych do uprawy,
wszystko z funduszy miasta i naszego najhojniejszego i ukochanego wicegubernatora, niech Duch. . .
195
Raj wyłączył się na chwilę. Administracja cywilna działała tu sprawnie w każdym razie nie
musieli przepychać się przez tłum na drodze. Sama droga była prosta jak drut, budowano ją według
standardów Wschodniej Rezydencji. Zasiedloną od dawna część doliny mieli po prawej. Były tam
niewielkie farmy o skomplikowanym systemie uprawy. Wielkie palmy daktylowe, pod nimi drzewa
owocowe, a jeszcze pod nimi zboże albo warzywa, bawełna, cukier albo trawa. Nawet kozy wiązało
się tu i karmiło ręcznie. Domy rolników przypominały białe klocki, czasem otoczone kwiatami. Raj
zauważył, że do niemal każdego domu przylepiony był jakiś warsztat lub pracownia. Mężczyzni
i kobiety tkali tkaniny lub pletli kosze, wyprawiali skórę, wyszywali, wykuwali wyroby z mosiądzu
lub cyny, toczyli garnki. Wszyscy machali, a wielu podbiegało, by pozdrowić przejeżdżających.
Podawano im owoce. Granaty, wielkie, złocistoskóre, słodkie pomarańcze, pęki trzciny cukrowej
i gliniane kubki pełne soku.
Przez chwilę przy jego siodle biegła dziewczynka, wyciągając w górę ręce. Pochylił się do niej,
by wziąć talerz, który podawała, a ona zarzuciła mu na szyję wieniec z kwiatów.
Cholera szepnął, widząc uśmiechy na twarzach pozostałych dowódców. Na talerzu były
świeże daktyle. Suszone daktyle były drogie nawet we Wschodniej Rezydencji, a do tego kupić je
można było tylko raz do roku.
196
Daktyle wymamrotał. Nic innego nie jemy od dwóch tygodni, a ja oczywiście dosta-
ję daktyle. Gerrin Staenbridge obierał pomarańczę, podając kawałki śmiejącemu się Foleyowi.
M lewis dostał banana i wgryzł się w niego, lecz natychmiast strasznie się skrzywił. Da Cruz poka-
zał mu, jak go obrać, a jego twarz przybrała wyraz bardziej podobny do uśmiechu niż cokolwiek, co
Raj na niej kiedykolwiek widział.
Po lewej stronie drogi nie było takich atrakcji. Nowe ziemie wykorzystano na wielkie pola trzci-
ny cukrowej, bawełny i indygo, na których pracowali niewolnicy. Jeżdżący wierzchem strażnicy pil-
nowali robotników, z których wielu nosiło łańcuchy sądząc z wyglądu, Koloniści. Raj przyjrzał
się im bliżej. Jeden lub dwóch było zupełnie czarnych, miało wełniste loki i płaskie rysy, o których
mu kiedyś opowiadano. Zanj, a może nawet Azanianie z południowego zachodu Zatoki Kolonialnej.
Wcale się nie cieszą, że nas widzą, pomyślał cierpko Raj.
Muzzaf odpowiedział na ostatnie wypowiedziane przez niego zdanie.
Tak, messer. Jeśli jadłeś na północy daktyle, jadłeś nasze daktyle. . . Widzisz, wiele z cukrowni
napędzanych jest maszynami parowymi. Wspaniały jest postęp i dzieła Ducha Człowieka Gwiazd.
W tym roku ruszyła pierwsza parowa tkalnia! A tam pokazał północno-wschodni kraniec miasta,
ledwie widoczny przez bujną roślinność nasza kolej!
197
Raj popatrzył we wskazanym kierunku z niekłamanym zainteresowaniem, porzucając myśli
o problemach związanych z zakwaterowaniem. Koleje były ważne, jako jedyny sposób, by duże
ilości towarów transportować tanio drogą lądową, choć oczywiście zapotrzebowanie na takie usługi
było ograniczone. Większość ludności stanowili chłopi, którzy żyli z tego, co sami wytworzyli. Mia-
sta żywiły się tym, co hodowano w bezpośredniej ich bliskości. Lecz kolej mogła być doskonałym
wynalazkiem z wojskowego punktu widzenia, więc wielka szkoda, że było ich tak niewiele.
Z północnych skrajów miasta do kopalń mówił Muzzaf. Nasz wicegubernator, ubó-
stwiony Barholm Clerett, nad którym Duch Człowieka pali z pewnością swoje światło, pożyczył
nam pieniądze na połowę budowy. Nie mniej niż sześćdziesiąt kilometrów ukończono w tym roku!
Raj skinął głową, to mu imponowało. Była to w takim razie trzecia najdłuższa kolej w Rządzie
Cywilnym, a zarazem jedyna na południe od Oxheadów. Muzzaf pochylił się nisko w siodle.
Towarzyszenie ci, dostojny messerze, było dla mnie wielkim zaszczytem powiedział.
Ale. . .
Skręcili za róg i znalezli się w odkrytym miejscu, które każde miasto utrzymywało przed mura-
mi, tutaj wykorzystywanym do hodowli nisko rosnących zbóż, pomidorów i fasoli. Komar było mia-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]