[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Sullivan uśmiechnął się, kładąc sobie na udzie jej dłoń.
- A więc przez resztę dnia będziesz zwolniona od tego obowiązku.
Po drodze słuchali audycji Jeffa, co chwila wybuchając śmiechem.
Przepełniała ich radość i cały świat wokół wydawał się piękny, nawet zasypane
śniegiem ulice Denver tchnęły dziwnym ciepłem. Wszystko ich bawiło. Zmiali
się wciąż, kiedy obładowani bagażami stanęli przed drzwiami mieszkania
Sullivana.
Gdy znalezli się w środku, Sullivan zostawił na podłodze walizki i szybko
zajął się rozpaleniem ognia w kominku. Kay, nie rozbierając się, stanęła drżąca
przed wysokimi, oszklonymi drzwiami. Wkrótce wesołe języki ognia ukazały
się wśród ułożonych na ruszcie szczap i Sullivan podszedł do Kay.
Objął dziewczynę i uniósł do góry jej brodę.
- Myślisz, że mógłbym cię rozgrzać? Kay spojrzała na niego.
- Chcesz spróbować?
Sullivan uśmiechnął się, rozchylił jej płaszcz i wsunął ręce pod ciepły
materiał.
- Tak - jego głos brzmiał nisko i ochryple. - Chcę rozpalić ogień w twoim
ciele.
Całował ją czule i nieśpiesznie. Przygarniał bliżej do siebie, a Kay chętnie
poddawała się jego woli. Posłusznie przylgnęła do ukochanego. Pozwalała na
cudowną pieszczotę jego ust.
Kay ulegała jego dotykowi niczym glina w palcach wytrawnego mistrza.
Zaś Sullivan wprawnie i ze znawstwem zamienił wkrótce jej drżące ciało w
rozpalone, nagie dzieło sztuki.
Potem układając przed ogniem swą wspaniałą rzezbę, tchnął w nią miłość
i życie, samemu stając się jej częścią.
112
R S
Następnego dnia Sullivan i Kay znów od rana prowadzili poranny
program. Wspólna praca zawsze stanowiła wyzwanie, teraz jednak wszystko
nabrało nowego znaczenia.
Kiedy grała muzyka, pieścili się i całowali. W studiu bezustannie
rozbrzmiewał ich radosny śmiech. Każda rzecz tego dnia wydawała się zabawna
i przyjemna. Ich miłość wszystko wokół napełniała swym ciepłem, muzyka
brzmiała weselej, kawa smakowała lepiej niż kiedykolwiek.
Podczas kolejnego długiego nagrania Kay pochyliła się ku Sullivanowi i
spytała szeptem:
- Gdzie są wyniki rywalizacji pomiędzy stacjami?
W oczach Sullivana dostrzegła dziwny, zagadkowy błysk.
- Nadejdą lada dzień, Kay. - Uśmiechnął się.
- Chyba nie martwisz się o naszą pozycję?
- Nie. - Jego głos zabrzmiał szorstko i nieprzyjemnie.
- Sullivanie - patrzyła mu prosto w oczy - czy coś się stało? Wydawało mi
się, że dosyć wysoko oceniałeś nasze szanse. Skąd więc...
- Kochanie. - Delikatnie pogładził jej policzek. - Jestem pewien, że nasza
audycja dostanie najwyższe oceny.
- Nic nie rozumiem. - Przyglądała się uważnie jego twarzy. - Kiedy
poruszyłam ten temat... nie wiem... - wzruszyła ramionami - odniosłam
wrażenie, że zasmuciłeś się.
- Skarbie - zaśmiał się swobodnie i pochylił do przodu. - To tylko twoja
wyobraznia. A teraz obejmij mnie, proszę, zanim skończy się ta piosenka.
Kay przytuliła się mocno, opierając policzek na piersi mężczyzny. Tak
bardzo go kochała.
Sullivan przygarniał ją, starając się pokonać strach, który bolesnym
uciskiem wypełnił jego podbrzusze. Nie miał wątpliwości, że zajmą znakomitą
pozycję i że o ich sukcesie będzie głośno w całym radiowym świecie.
113
R S
Podczas przerwy na wiadomości w studiu pojawił się nieoczekiwanie
podekscytowany Jeff Kerns, za którym podążał uśmiechnięty od ucha do ucha
Sam Shults.
- Sullivanie, Kay... - zaczął Sam, spoglądając z dumą na swoich
najlepszych prezenterów - wyniki są jeszcze lepsze, niż oczekiwaliśmy! Wasz
poranny program zdobył szesnaście procent... więcej niż w naszych
najśmielszych oczekiwaniach. Gratulacje dla was obojga. Jesteście duetem
absolutnie niepokonanym, wszyscy inni pozostają daleko w tyle.
Korpulentny mężczyzna uścisnął serdecznie dłoń Sullivana i cmoknął
Kay w policzek.
- Szampan chłodzi się w moim biurze. Przyjdzcie, proszę, gdy tylko
skończycie. - Obrócił się ku wyjściu, by potem raz jeszcze przystanąć z dłonią
na klamce.
- Tak się cieszę, dzieci. Z powodu tych fantastycznych wyników i... w
ogóle. Wiecie, o czym mówię. - Na twarzy Sama pojawił się rumieniec. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl