[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głosem poprosił, aby pozostali spadkobiercy, to jest dzieci pana Collinsa, najdalej w ciągu
dwóch tygodni opuścili dom. Trzęsącymi rękami próbowała wybrać numer do Kempa, a gdy
jej się to w końcu udało, okazało się, Ŝe nie ma go w domu. Wykręciła więc numer do
Jordana. Długo jej przyszło czekać, nim podszedł do telefonu. Gdy wreszcie podniósł
słuchawkę, usłyszała w tle muzykę i czyjś głos.
- Zdaje się, Ŝe ci przeszkadzam, zadzwonię później...
- To ty, Libby? Zaczekaj sekundę.
Do uszu dziewczyny dotarła stłumiona, niezbyt miła rozmowa, a potem dźwięk
zamykanych drzwi.
- JuŜ jestem, co się stało?
- Dzwoniłam do Kempa, ale nie ma go w domu. Zastałam na sekretarce wiadomość od
prawnika Janet. Dał nam dwa tygodnie na wyniesienie się z domu.
- Podał jakiś powód?
- Tak, mamy opuścić dom do czasu, kiedy zostanie zweryfikowany testament.
- Libby, nie przejmuj się tym. Usiądź, weź głęboki oddech i zastanów się. Co to ma do
rzeczy? Nigdzie się nie musisz wynosić, nie ma takiej potrzeby i Kemp powie ci to samo.
Libby westchnęła.
- Łatwo ci tak mówić, strasznie się zdenerwowałam. Zszokowało mnie to i przeraziło,
aŜ mi się ręce trzęsły. Przepraszam, Ŝe zawracam ci głowę.
- Jesteś sama? Curt gdzieś wyszedł?
- Tak, poszedł z kolegami na karty.
- Niedobrze... Ale niestety nie mogę dziś do ciebie przyjechać. Mam waŜne przyjęcie
u senatora Merrilla.
No właśnie, a jego córka będzie gwiazdą wieczoru i gazety znowu będą się o niej
rozpisywały. Piękna, wykształcona i bogata. Czego moŜna było sobie jeszcze Ŝyczyć?
- Libby, jesteś tam? - zapytał Jordan.
- Tak, tak, juŜ wszystko w porządku, po prostu straciłam na chwilę głowę. Jeszcze raz
przepraszam, Ŝe zabieram ci czas, w sumie to bez sensu.
- Nie przepraszaj mnie - obruszył się Jordan, jakby wytrąciła go tą uwagą z
równowagi.
- Będę juŜ kończyć, na razie, Jordan. - Pospiesznie odłoŜyła słuchawkę i przełączyła
telefon na automatyczną sekretarkę, jakby przeczuwała, Ŝe Jordan będzie usiłował się do niej
dodzwonić. Nie podniosła jednak słuchawki. Bardzo ją to wszystko wytrąciło z równowagi, i
rozmowa z Jordanem, i telefon od adwokata macochy. A moŜe to tylko jakiś podstawiony
znajomy, a nie Ŝaden adwokat? Zaczęła się zastanawiać, czy przy pomocy takiego nagrania
moŜna kogoś wytropić. W tym momencie doznała nagłego olśnienia. Szybko podniosła
słuchawkę i wybrała opcję, dzięki której mogła odczytać numery dzwoniących do niej osób.
Ze zdziwieniem stwierdziła, Ŝe nie był to lokalny numer. Postanowiła, Ŝe następnego dnia
pokaŜe go Kempowi, a ten przekaŜe z pewnością dalej, prywatnemu detektywowi, który zajął
się ich sprawą. Teraz poczuła się trochę pewniej. Poszła do kuchni, Ŝeby pozmywać resztę
naczyń.
Ogarnął ją jakiś dziwny smutek na wspomnienie kobiecego głosu, który słyszała w tle
podczas rozmowy z Jordanem.
Niby wiedziała, Ŝe z jej związku z Jordanem nic nie będzie, ale gdzieś głęboko w
sercu miała jednak nadzieję. Teraz wszystko stało się jasne. WciąŜ przyjmował w domu
kobiety, i to najchętniej z wyŜszych sfer. Zatem słusznie podejrzewała, Ŝe nie traktował jej
powaŜnie. Według niego była za młoda i nie wiedziała jeszcze, czego chce od Ŝycia.
Ciekawe, czy to była Julie, czy teŜ jakaś inna nachalna rywalka. Ten pocałunek nic dla niego
nie znaczył, robił to kaŜdego dnia z inną. Tylko dla niej było to wielkie przeŜycie. Zresztą -
spojrzała na siebie krytycznie - stare dŜinsy i sprana bluzka, to średnia zachęta dla takiego
faceta jak on. Zaśmiała się bezsilnie. Chyba śniła na jawie, marząc o Jordanie. Lepiej, jeśli
zbudzi się juŜ dziś z tego niebezpiecznego snu, zanim Jordan zdoła złamać jej serce.
Zgodnie z zamiarem, następnego dnia opowiedziała Kempowi o telefonie i dała mu
zapisany na kartce numer.
W kilka dni później szef podszedł do niej i uśmiechnął się szeroko.
- Bystra z ciebie dziewczynka. Za tym numerem, który mi dałaś w zeszłym tygodniu,
kryje się pewien kelner z ekskluzywnej restauracji w San Antonio. To Ŝaden pewnik, ale
wygląda na to, Ŝe stanowią z Janet zgraną parkę. Nie sądzę, aby miał cię jeszcze niepokoić
telefonami, chyba skutecznie wybiliśmy mu to z głowy. Właściwie wystarczyło naświetlić mu
sytuację Janet, a sam się ze wszystkiego wycofał. Zdaje się, Ŝe rzucił pracę i czym prędzej
wyjechał z miasta, chcąc umknąć przed drapieŜnymi szponami swojej wspólniczki.
Libby roześmiała się radośnie.
- Więc to nie był adwokat! Dzięki Bogu! Co za szczęście, Ŝe nie musimy opuszczać
domu - dodała z ulgą. - Swoją drogą, niezłych trików się chwyta...
- Nie martw się, nie dopuszczę do tego, by byłe kto przepędził was z domu waszego
ojca.
- Dziękuję, szefie.
- Ach, wiesz, Ŝe Mable jest na zwolnieniu?
- Wiem, ma grypę Ŝołądkową. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl