[ Pobierz całość w formacie PDF ]

biednym pieskiem.
Odprowadziła ich do drzwi i z uśmiechem patrzyła, jak
odchodzą.
- Wiesz, kto to jest? - zapytała szeptem Claire, zanim
doszli do powozu.
- Oczywiście, że tak - odparł. - Ale nie przypuszczałem,
że spotkamy ją w takich okolicznościach. Jej mąż był znaną
postacią. Służył w randze generała podczas wojny secesyjnej.
- Tak, wiem, czytałam o nim. - Claire słyszała także, że
ta stara dama to najbogatsza kobieta w mieście.
John uśmiechnął się.
- Biedny stary Wolford. Gdyby tylko wiedział, czyjego
psa zostawił bez pomocy...
101
DIANA PALMER
Claire uśmiechnęła się.
- To miła kobieta.
- Miła, ale mściwa. Obawiam się, że jego bank na tym
ucierpi.
- No i dobrze - z pasją powiedziała Claire. - Jak można
potrącić biedne zwierzę i tak po prostu odjechać, jakby się
nic nie stało!
Kiedy dotarli do powozu, John podziękował stangretowi,
że tak cierpliwie na nich czekał.
- Nie ma o czym mówić, sir - ze stoickim spokojem
powiedział mężczyzna. - Widziałem całe zdarzenie. Trzeba
nie mieć serca, żeby tak postąpić.
- To prawda - zgodził się John. Pomógł Claire wsiąść
do powozu, po czym usadowił się obok niej. Koszulę miał
zabrudzoną i mokrą, rozpiął więc ją teraz, aby nieco
przeschła.
Oczom Claire ukazała się szeroka, owłosiona pierś Johna,
od której nie mogła oderwać wzroku. Nigdy dotąd nie
widziała obnażonego mężczyzny.
Uniósł brwi i zaśmiał się.
- Uczymy się przez całe życie, prawda, Claire? - Chwy­
cił jej rękę i przyciągnął do siebie. Poprowadził jej palce
ku swojej muskularnej piersi, tak aby zagłębiła je w gęst¬
winie czarnych włosów.
Z początku Claire próbowała wyszarpnąć dłoń, ale
trzymał ją mocno, przesuwając zmysłowo po rozgrzanym
ciele. Jego oddech stał się nagle znacznie szybszy.
Kiedy spojrzała w jego ciemne oczy, dostrzegła, że
błyszczą z podniecenia.
- Ty... to lubisz? - spytała niepewnym głosem.
- Nawet bardzo. - Ujął jej drugą rękę i wsunął ją sobie
102
MAGNÓW A
pod koszulę, ale dotyk rękawiczek Claire zirytował go.
Ściągnął je więc i rzucił na kolana. Wyprężył się, kiedy
poczuł jej nagie dłonie na swoim ciele.
- Tak, właśnie tego pragnąłem - powiedział, pochylając
się nad nią.
Jej usta były wyzywająco rozchylone i żądne pieszczot.
Pocałował je.
- John! - Oniemiała.
- Claire!
Przyciągnął ją do siebie i usadowił sobie na kolanach.
Kolejny pocałunek był bardzo namiętny, a John ciągle
rodził jej dłońmi po swoim ciele, aby Claire zrozumiała,
jej pragnie. Oboje słyszeli bicie jego serca. Chwilę
później John odchylił się do tyłu w taki sposób, że
usta Claire dotknęły jego nagiej piersi. Kiedy poczuł
ich dotyk, wstrząsnęły nim dreszcze.
Nagłe szarpnięcie powozu odrzuciło ją na bok. W tym
momencie oboje uświadomili sobie, że dojeżdżają już
do domu.
Claire zerwała się nagle i rozszerzonymi z przerażenia
oczyma spojrzała na Johna.
- Wszystko w porządku - powiedział z udanym spo­
kojem.
Podniosła kapelusz z podłogi, a John odwinął rękawy,
zapiął koszulę, po czym włożył marynarkę i kapelusz.
Ich wygląd pozostawiał wiele do życzenia, ale Claire
podobała mu się teraz bardziej niż kiedykolwiek. Choć
jego pożądanie domagało się zaspokojenia, rozbawiło go,
kiedy ujrzał na jej twarzy zmieszanie.
- Nasz wygląd nikogo nie zdziwi. Jesteśmy przecież
małżeństwem
- powiedział dobitnie.
DIANA PAUPER
- Rzeczywiście. - Wciągnęła rękawiczki, drżąc cała.
Pogładził ją delikatnie po policzku.
- Całować panią to prawdziwa rozkosz, pani Hawthorn
- wyszeptał. - Wyglądasz czarująco.
Zarumieniła się i uśmiechnęła, zakłopotana jak nigdy
dotąd.
John zaśmiał się.
- A teraz chodźmy już.
Zapłacił stangretowi i pomógł jej wysiąść, patrząc na nią
wzrokiem pełnym czułości. Wziął ją za rękę, kiedy weszli
do domu, po czym zatrzymał się tylko na chwilę, aby
porozmawiać z panią Dobbs.
Gdy jednak znaleźli się w mieszkaniu, John nagle zaczął
odnosić się do niej z rezerwą. Uświadomił sobie, że tego
popołudnia zupełnie zapomniał o Diane i nie mógł pojąć,
jak to się mogło stać. Uśmiechnął się obojętnie do Claire
i pod pretekstem, że musi doprowadzić się do porządku,
poszedł do swojego pokoju.
Kiedy wrócił, był taki jak zawsze - uprzejmy i miły, ale
zamknięty w sobie. Claire zastanawiała się, czy to, co
zaszło w powozie, zdarzyło się naprawdę. Ten cudowny
dzień miał takie smutne zakończenie.
6 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl