[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się w ich oczach, gdy na siebie patrzyli, widziała matkę
biegnącą jak młodziutka dziewczyna do drzwi, kiedy ojciec
wracał z polowania. Wszystko to sprawiało, że czuła się tak,
jakby ona sama znajdowała się na zewnątrz jakiegoś
magicznego kręgu.
Dorastając, wyobrażała sobie, że pewnego dnia takim
samym uczuciem będzie darzyć mężczyznę, którego poślubi.
Marzyła o tym, że pokocha i będzie kochana.
Tymczasem rzeczywistość tak bardzo odbiegała od
marzeń. Pospieszny ślub w książęcej kaplicy, samotne
przejście przez krótką nawę, małżeństwo, które, jak mówił
książę, było jedynym logicznym wyjściem z sytuacji, w końcu
jego propozycja, że nie muszą być niczym więcej niż
przyjaciółmi, dopóki go nie pokocha.
Wydawało jej się, że chociaż z całego serca podziwia i
szanuje księcia, to jednak daleka jest od pokochania go.
Teraz czuła, że całą duszą rwie się do księcia, tęskni za
nim, że go kocha i nade wszystko pragnie znalezć się w jego
ramionach.
Byłabym w nich taka bezpieczna i... szczęśliwa,
pomyślała.
Kiedyś zastanawiała się, jakie by to było uczucie, gdyby ją
pocałował, przypomniała sobie również dziwne wrażenie,
które nią owładnęło, gdy pocałowała go w policzek, dziękując
za diamentowy pierścionek.
Lśnił teraz na jej palcu, ponieważ od czasu, gdy go
dostała, nie zdejmowała go na noc. Błyszczał w słabym blasku
świecy, stojącej przy łóżku. Doszła do wniosku, że jest jak
promyk słońca, który wpadł do jej serca, by powiedzieć, że
pewnego dnia znajdzie prawdziwe szczęście.
Mimo to bała się - bała się bardziej niż kiedykolwiek w
życiu.
A co będzie, zastanawiała się, jeśli sędziowie, gdy
dowiedzą się, że Gervais został zastrzelony, zaaresztują
księcia za morderstwo?
- Muszę im powiedzieć, że to ja zabiłam Gervaisa -
szeptała Melissa. - To ja muszę stanąć przed sądem... a nie
książę... który przecież spał.
To co mnie spotka, myślała, nie ma większego znaczenia.
Najważniejsze, by nic nie splamiło jego honoru.
Chodziła niespokojnie, przemierzając pokój tam i z
powrotem, nie zdając sobie nawet sprawy, że wciąż jest na
bosaka.
Dlaczego on nie przychodzi? Co się stało?
Zaczęła się zastanawiać, czy nie powinna, wbrew
poleceniu księcia, wrócić do jego sypialni. Czuła, że już dłużej
nie jest w stanie czekać.
Gdzie on jest? Co on robi?
Melissa pomyślała z rozpaczą, że od chwili, kiedy była w
pokoju księcia i on wypchnął ją przez drzwi łączące ich
sypialnie, musiała już minąć chyba godzina.
- Nie chcę, żebyś była w to zamieszana - powiedział nie
znoszącym jakiegokolwiek sprzeciwu tonem, który pojawiał
się w jego głosie za każdym razem, gdy był zdecydowany
postawić na swoim.
Ale tak nie może być, ona musi być w to zamieszana -
musi! Musi się przyznać i uchronić go przed ponoszeniem
konsekwencji za to, czego nie zrobił.
Uratowała księcia przed mordercą, który wspinał się po
ścianie pałacu i miał zamiar zasztyletować go podczas snu.
Dzisiejszej nocy uchroniła go przed Gervaisem, który,
gdyby jej tam nie było, oddałby śmiertelny strzał do
pogrążonego we śnie księcia, potem wymknął się tajnym
przejściem i nikt nigdy nie domyśliłby się, że miał on coś
wspólnego z tym przestępstwem.
A teraz muszę uratować księcia po raz trzeci, pomyślała
Melissa. Tym razem muszę uchronić go przed skandalem,
przed straszliwymi podejrzeniami i przed tymi, którzy chętnie
splamiliby jego dobre imię. Nawet gdybym musiała za niego
umrzeć, jestem w stanie zapłacić tę cenę, ponieważ go
kocham! Kocham go całym sercem!
Zegar stojący na półce nad kominkiem zaczaj srebrzystym
kurantem wybijać pełną godzinę. Delikatny dzwięk zabrzmiał
w ciszy pokoju jak wybuch. Melissę ogarnęło
obezwładniające przerażenie.
Musiało stać się coś złego! Niezależnie od tego, co
powiedział książę, nie posłucha go i pójdzie do jego pokoju,
żeby poznać prawdę.
Ruszyła w stronę drzwi, łączących jej sypialnię z pokojem
księcia, w tym samym jednak momencie ktoś otworzył je z
drugiej strony.
Melissa zamarła w bezruchu i z przerażeniem w oczach
patrzyła na księcia, wchodzącego do pokoju.
Był spokojny, nie spieszył się. Ona jednak nie była już w
stanie czekać ani sekundy dłużej, natychmiast musiała się
wszystkiego dowiedzieć.
Podbiegła do niego jak na skrzydłach i rzuciła mu się w
ramiona.
- Co... się stało?... Gdzie... byłeś?... Myślałam... że
nigdy... nie przyjdziesz! - wołała radośnie. - Bałam się... że
cię... zranił... Czy nic... ci nie jest?
Chcąc przerwać ten bezładny potok słów, książę objął ją
ramieniem.
- Jestem cały i zdrowy, Melisso! - odpowiedział spokojnie
- Gervais nie żyje, a ty po raz drugi uratowałaś mi życie.
To właśnie chciała usłyszeć, lecz uczucie ulgi było w tym
momencie nie do zniesienia i Melissa wybuchnęła głośnym
płaczem.
Książę przytulił ją mocniej do siebie, a ona wołała:
- J - jeśli on... nie żyje... m - muszę... powiedzieć, że... to
ja... go zabiłam... Wina... nie może... spaść na ciebie.
- Wszystko jest w porządku - powiedział książę
uspokajająco.
- N - nie... na pewno nie... Muszę... powiedzieć sędziom -
zaprotestowała Melissa. - Cz - czy oni... wsadzą mnie... d -
do... więzienia... p - przed.. rozprawą?
- Nie będzie żadnej rozprawy - odpowiedział książę.
Po chwili powiedział głęboko zaniepokojony:
- Zmarzłaś - jesteś zimna jak sopel lodu! Czemu nie
weszłaś do łóżka?
Melissa tak bardzo płakała, że nie była w stanie mu
odpowiedzieć, wziął ją więc na ręce i przeniósł przez pokój.
Położył ją w wielkim łożu, jednak kiedy chciał się
odsunąć, przylgnęła do niego kurczowo.
- Nie... odchodz - zaszlochała.
Nie zdawała sobie sprawy, co mówi, bała się jedynie, że
jeżeli pozwoli mu odejść, znowu będzie mu groziło jakieś
niebezpieczeństwo.
- Nie odchodzę - odpowiedział książę. - Pozwól mi
jednak rozpalić ogień.
Położył jej głowę na poduszce, odwrócił się, wziął świecę
stojącą obok łóżka i oddalił się.
Z wazy, która stała na gzymsie, wyjął stoczek, odpalił go
od świecy i włożył do kominka.
Szczapki na podpałkę i kłody drewna były suche, zapaliły
się więc błyskawicznie. Płomienie wystrzeliły w górę,
rozświetlając złocistym blaskiem cały pokój i wydobywając z
kątów mroczne cienie.
Książę podszedł do okna i zamknął je. Potem wrócił do
Melissy i przez moment stał, spoglądając na nią z góry.
Ukryła twarz w poduszce, a jej piękne, jasne włosy luzno
opadały na plecy.
Wciąż płakała i książę zauważył, że nadal trzęsie się z
zimna.
Zdmuchnął świecę, zdjął szlafrok, wszedł do łóżka i objął
ją.
Przez moment zastygła w bezruchu i przestała szlochać.
Po chwili ukryła twarz w jego ramionach.
- Mam ci wszystko wyjaśnić, Melisso? - zapytał.
Przez jej cieniutką koszulę nocną czuł, że jest zmarznięta
do szpiku kości. Drżała, tym razem jednak nie tylko z zimna.
Wciąż jeszcze szlochając i co chwilę łapiąc powietrze,
wymamrotała:
- P - powiedziałeś... że nie będzie... r - rozprawy... Jesteś
tego... pewien? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl