[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jak poprzednio, miał nieodparte wra\enie, \e jest obserwowany. Zastanowił się, co robią
srebrzystoocy mieszkańcy, gdy nie mogą torturować \adnego zbłąkanego wojownika.
Wszystkie cywilizowane ludy były takie same. Poniewa\ brakowało im dzielności i męstwa,
podziwiały je u innych. Có\, zanim ich zabije, mo\e pokazać im coś, co wprawi ich w
zachwyt.
 Na co macie ochotę?!  zawołał.  Zabiłem waszego skorpiona z piekła rodem i
waszych stra\ników. Co jeszcze chcecie zobaczyć, niemrawe eunuchy?!
Ruszył wybranym przypadkowo korytarzem, mijając rząd drzwi. Wszystkie stały otworem.
W komnatach, podobnie jak na korytarzu nie dostrzegł niczego ciekawego. Innym razem
pewnie rozejrzałby się dokładniej, poniewa\ z pewnością znajdowało się w nich mnóstwo
cennych rzeczy, teraz jednak nie interesował go łup. Chciał znalezć Alcuinę, wydostać się z
zamku i wrócić do swojego świata. Dokładnie w takiej kolejności.
Dotarł w końcu do wielkiej komnaty, z której wychodziło wiele korytarzy. Na jej środku
le\ała naga, nieruchoma Alcuina. Odebrano jej ozdoby oraz ciasno związano nogi i ręce.
Conan zatrzymał się na progu komnaty. Od razu spostrzegł się, \e to pułapka. Nie miał
wątpliwości, \e jeśli wejdzie do środka lub spróbuje odejść, zostanie zaatakowany. Poniewa\
jednak na razie nic się nie działo, miał chwilę na obmyślenie następnego posunięcia.
Wyglądało na to, \e Alcuina jest nieprzytomna. Nie przywiązana do niczego, le\ała
skrępowana na stercie czerwonych jedwabi, podkreślających białą karnację jej skóry. Na
czym tym razem polegała igraszka panów zamku?
Uśmiechnął się, zrozumiawszy ich podstęp. Był pewien, \e swoim ostrzem nie zdoła
rozciąć krępujących Alcuinę więzów. Znaczyło to, \e musiał wynieść ją w bezpieczne
miejsce oraz to, \e w razie ataku trudniej mu będzie się bronić. Có\, je\eli srebrzystoocy
myśleli, \e go to powstrzyma, niewiele wiedzieli o Cymmerianach w ogóle, a o Conanie w
szczególności.
Pozornie zupełnie beztrosko wszedł do komnaty i zbli\ył się do królowej. Wziął ją na ręce,
przerzucił sobie przez lewe ramię i poklepał z czułością po kształtnym tyłeczku.
 Nie bój się, Alcuino, wkrótce się stąd wydostaniemy.
 Uwierzę, kiedy tak się stanie  odpowiedziała zduszonym głosem.  Pospolitemu
szermierzowi nie przystoi dotykać królowej w tak nieprzyzwoity sposób!
 Wracasz do siebie, co? Twój język równie\. Przysięgam na Croma, jesteś najdra\liwszą
dziewką, której kiedykolwiek przyszło mi bronić. Podą\yłem za tobą do krainy demonów, dla
ciebie zabijałem ludzi i potwory, a ty potrafisz jedynie marudzić, \e poklepałem cię po twoim
królewskim zadku. Po laniu, które ci tu spuszczono, powinnaś docenić pieszczotę!
 Postaw mnie na ziemię, przerośnięta małpo!  Alcuina zaczęła się wiercić.
 Jak zdołam cię stąd wynieść, jeśli to zrobię?
 W takim razie przynajmniej nieś mnie tak, \ebym coś widziała i nie musiała wąchać tej
zawszonej wilczej skóry!
 Wtedy byłoby mi niewygodnie  rozległo się klaśniecie, gdy wymierzył jej klapsa. 
Bądz cicho i daj mi się uratować.
Utrzymywał ją bez trudu, mimo \e się szarpnęła.
 Uratować! Błaznie, wszedłeś w pułapkę, która nie zwiodłaby nawet dziecka!
 Wiem, kobieto  powiedział Conan z nieskończoną cierpliwością.  Wchodziłem w
\yciu w wiele pułapek i wyszedłem, a przynajmniej wyczołgałem się ze wszystkich. Powiedz
mi teraz, gdzie ten lud zbiera się, by odprawiać czarnoksięskie obrzędy?
 Zbiera się? Nie chcesz, \ebyśmy się stąd wydostali?
 Nudzisz mnie swoimi pytaniami. Władcy tego zamku chcą, \eby spróbował uciec.
Ka\da droga, którą wybiorę, będzie naje\ona niebezpieczeństwami. Zresztą i tak nie mam
zwyczaju zostawiać za sobą \ywych wrogów. Mów, gdzie mogę ich znalezć?
 Jesteś bardzo dzielny i bardzo głupi.  Alcuina westchnęła z rezygnacją.  Niech
mnie Ymir przeklnie, jeśli kiedykolwiek jeszcze skorzystam z usług bohatera. Musisz wejść
na największą wie\ę. Wiem tylko, \e Sarissa i jej przyjaciele zbierają się tam, by zabawiać się
biczami i innymi narzędziami tortur. Myślę, \e przychodzą tam równie\, by wypełniać
magiczne rytuały. Mnóstwo tam czarnoksięskich przyborów. Na jednej ścianie znajduje się
wielkie magiczne zwierciadło, w którym mogą oglądać wszystko, co dzieje się w zamku.
 Zatem to jest miejsce, którego szukam. Idziemy.
Poprawiając sobie Alcuinę na ramieniu, Conan rozejrzał się po wyjściach z komnaty.
Strona 43
Maddox Roberts John - Conan mistrz
Doskonale rozwinięty zmysł orientacji podpowiedział mu, z którego trzeba skorzystać, by
dojść do środka zamku, gdy\ tam wznosiła się najwy\sza wie\a. Po chwili pobiegł szybkim
truchtem.
 Gdzie oni się podziali?  spytała niecierpliwie jedna z dam.
 Wkrótce się pojawią  zapewniła zebranych Sarissa. Wpatrywali się w wielkie
zwierciadło na ścianie, w którym co parę chwil zmieniały się obrazy kolejnych zamkowych
korytarzy. Barbarzyńca, bez wątpienia zdezorientowany po magicznym wstrząsie, zabrał
Alcuinę drogą, której się nie spodziewali. Od tego czasu go nie widzieli.
Ka\dy z zebranych po swojemu zabezpieczył jedną z mo\liwych dróg ucieczki z zamku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl