[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Maureen odpowiedziała uśmiechem.
- Typowy wiosenny poranek. Na dziesiÄ…tÄ… ma pani
wyznaczonÄ… konferencjÄ™ telefonicznÄ… z Chicago i At­
lantÄ….
- Wiem.
- Pani Marks ma nadzieję, że wciśnie ją pani
pózniej pomiędzy kolejne punkty programu.
- Dobrze.
- Aha, i ma pani być w sklepie o jedenastej piÄ™tnaÅ›­
cie, zaraz po spotkaniu z panem Hawthorne'em, wy­
znaczonym na dziesiątą trzydzieści.
- Naturalnie.
429
- Potem ma pani lunch z...
- Będę, oczywiście. -Natalie wbiegła do gabinetu.
Po raz pierwszy, odkÄ…d siÄ™gaÅ‚a pamiÄ™ciÄ…, minęła obo­
jętnie dzbanek z kawą. Tego dnia nie potrzebowała
kofeiny. I bez niej była pobudzona. Powiesiła płaszcz
do szafy, odstawiła teczkę, a potem skierowała się do
sejfu, ukrytego za jej ulubionym obrazem.
Wyjęła kilka dyskietek i podeszła do biurka, by
skreślić parę słów do Deirdre.
Godzinę pózniej, pochłonięta pracą, robiła szybkie
notatki, żonglujÄ…c jednoczeÅ›nie informacjami i pyta­
niami podczas telefonicznej konferencji z trzema spo­
śród czterech filii jej firmy.
- Prześlę faksem autoryzację w ciągu najbliższej
godziny - obiecała Atlancie. - Donald, sprawdz, czy
uda ci siÄ™ wykroić czas, żeby pojechać ze mnÄ… o jede­
nastej piętnaście do naszego sklepu. Możemy omówić
po drodze wszystkie sprawy.
- O jedenastej trzydzieÅ›ci jestem umówiony z dzia­
łem marketingu - odparł Donald. - Zobaczę, może uda
mi się przełożyć spotkanie na pózniej.
- Byłabym ci bardzo zobowiązana. Chciałabym
dostać gotowe teksty wszystkich reklam i artykułów
promocyjnych, które ukażą się w Chicago. Można je
wysłać faksem, ale chciałabym, żebyś przejrzał w nocy
oryginały. Po południu będę rozmawiała z Los Angeles
i Dallas, czyli jutro wieczorem bÄ™dziemy mieli kom­
pletne raporty dla wszystkich filii.
Odchyliła się w fotelu i wzięła głęboki oddech.
- Panowie, zsynchronizujcie zegarki i postawcie
wasze wojska w stan gotowoÅ›ci. DziesiÄ…ta rano. Sobo­
ta. Na obu wybrzeżach.
Po skończonej konferencji Natalie uruchomiła in-
terkom.
- Maureen, zawiadom Deirdre, że jestem wolna
430
przez następnych dwadzieścia minut. Aha, i przyślij mi
tu Melvina.
- Jest w terenie, proszÄ™ pani.
- Nie szkodzi. - Zirytowana tym, że zapomniała,
Natalie spojrzaÅ‚a na zegarek i zaczęła obliczać w myÅ›­
lach czas. - Zobaczę, może uda mi się złapać go
w zakÅ‚adzie póznym popoÅ‚udniem. Zostaw mu wiado­
mość na poczcie głosowej, że powinnam tam dotrzeć
około trzeciej.
- Dobrze, proszÄ™ pani.
- A jak już wezwiesz Deirdre, poÅ‚Ä…cz mnie z sze­
fem działu wysyłki w nowym magazynie.
- Zaraz to zrobiÄ™.
Gdy Deirdre stanęła w progu, Natalie pisała coś
zawzięcie na klawiaturze komputera.
- Tak, rozumiem. - Ze słuchawką przytkniętą do
ucha, dała znak Deirdre, by usiadła. - Macie odnalezć
tę przesyłkę. Musi dotrzeć do Atlanty najpózniej jutro
o dziewiątej rano. - Kiwając głową, wstukała coś
w klawiaturę. - Daj mi znać, jak ją namierzycie.
Dzięki.
OdÅ‚ożyÅ‚a sÅ‚uchawkÄ™ i, odgarniajÄ…c niesforny kos­
myk z policzka, zwróciła się do Deirdre:
- Zawsze musi coś się wydarzyć przed godziną
zero.
- Jest bardzo zle? - zaniepokoiła się księgowa.
- Nie, to tylko drobne opóznienie wysyłki. Nawet
bez tego Atlanta ma dosyć towaru w magazynach.
Chodzi o to, że nie chcę, by im czegoś zabrakło. Może
kawy?
- Nie, dziÄ™kujÄ™. WypaliÅ‚am już sobie dziurÄ™ w żo­
Å‚Ä…dku. - Deirdre ciężkim wzrokiem przeszyÅ‚a szefo­
wÄ…. - Chodzi o premie.
- Chodzi o premie - przytaknęła Natalie. - Mam tu
dane procentowe i chcę, żebyś się tym natychmiast
431
zajęła. Listy wypłat, i tak dalej. - Uśmiechnęła się do
Deirdre. - Pomyślałam sobie, że będziesz na mnie
trochÄ™ mniej wÅ›ciekÅ‚a, jeżeli przygotujÄ™ wstÄ™pne roz­
liczenia.
- yle pomyślałaś.
Natalie roześmiała się.
- Deirdre, wiesz, dlaczego tak ciÄ™ ceniÄ™?
- Nie.
- Bo masz mózg jak kalkulator. Premie sÄ… za­
służone, poza tym uważam, że to dobra inwestycja. Ma
to być bodziec do utrzymania tempa w nadchodzących
tygodniach. Kiedy otwiera siÄ™ nowÄ… firmÄ™, po wstÄ™p­
nym boomie nastÄ™puje na ogół spadek zarówno zys­
ków, jak i wydajności. Myślę, że dzięki premii spadek
ten nie będzie zbyt gwałtowny.
- To wszystko wygląda bardzo pięknie w teorii -
zauważyła sceptycznie Deirdre.
- Zamieńmy ją w rzeczywistość. Ponieważ jest to
u nas przyjęte, możesz przekazać tę sprawę swojej
asystentce. DziÄ™ki temu bÄ™dziesz mogÅ‚a skoncentro­
wać się na audycie.
Wciąż uśmiechnięta, wręczyła Deirdre dyskietki
oraz zapiski.
- Praca nad tym musi toczyć siÄ™ równolegle z przy­
gotowaniami do rozliczeń podatkowych. Oddaję do
twojej dyspozycji ludzi z działu księgowości.
Deirdre, krzywiąc się, wzięła dyskietki.
- Wiesz, dlaczego tak ciÄ™ ceniÄ™, Natalie?
- Nie.
- Jesteś nieugięta, a twoje wydumane rozkazy
brzmią całkiem sensownie.
- Tak, to rzeczywiście swoisty talent - przyznała
Natalie. - Wez te wydruki. Mogą ci się przydać.
Deirdre wstała, zgarniając papiery.
- Bardzo dziękuję.
432
- Nie ma za co - zapewniła ją Natalie, a potem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl