[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przepełniało ich to dziwne poczucie niewypowiedzianej obietnicy. Szepczącej o
przyszłości. Bez słów wzywającej ich do cieszenia się tym cennym i rzadkim
darem prawdziwej miłości, jakim zostali nagrodzeni.
Dużo, dużo pózniej Sarah odwróciła się do niego i oparła głowę na jego
piersi.
- To jezioro nazywa się Jones  powiedziała nieoczekiwanie.
Jesse zwichrzył jej włosy, dotknął ustami zagłębienia przy obojczyku.
Ledwie zwrócił uwagę na jej słowa.
- Co mówisz?
- Mój ojciec mieszka nad jeziorem Jones.
Zamruczał, przesuwając ustami po jej szyi.
- Nigdy nie słyszałem o takim jeziorze.
- To jakieś sto dwadzieścia kilometrów na zachód ... Skręciłam w złą
stronę. Jesse, czy ty mnie słuchasz?
- Uhm... sto dwadzieścia kilometrów na zachód... - zaczął stłumionym
głosem i urwał, całując jej piersi.
- Chciałabym pojechać do niego... kiedyś.
- Ja też. - Przestał ją całować, ujął jej dłoń i położył sobie na policzku.
Wpatrywał się w nią z czułością i oddaniem. - Bardzo chciałbym go poznać.
Chciałbym po staroświecku oznajmić:  Panie, ośmielam się prosić o rękę pańskiej
córki". Czyż to nie jest niesamowicie sentymentalne?
- Niesamowicie.
Oczy rozświetliły się jej w uśmiechu, a po policzkach popłynęły łzy.
- Możemy tam jutro pojechać.
- Nie. Jutro chyba nigdzie nie pojedziemy. Tyle lat czekałam na to
spotkanie z ojcem, że kilka tygodni nie zrobi różnicy.
- Tygodni?
- Może urządzimy sobie miodowy miesiąc przed ślubem, skoro i tak
jesteśmy tu unieruchomieni?
- Unieruchomieni?
- Jesse, włączyłam światła w samochodzie.
Zaniósł się śmiechem.
- Powinienem się tego domyśleć!
Popatrzył na jej usta i śmiech nagle zamarł.
- Poczekaj - powiedziała nieoczekiwanie i odepchnęła go od siebie. -
Jest jeszcze coś, co musisz mi wyjaśnić, zanim powierzę ci swój los.
- Co takiego?
- Kto to jest Tony Lama?
- Kto?
- Tony Lama. Pierwszego dnia, kiedy obudziłam się rano, mówiłeś o
nim przez sen. To wygląda na włoskie nazwisko. Zastanawiałam się, czy masz
jakieś powiązania z mafią.
Jesse odrzucił w tył głowę i roześmiał się w głos.
- O Boże, Sarah! Z tobą chyba nigdy nie będę się nudzić! Masz takie
niemożliwe pomysły, coś takiego nikomu nie przyszłoby do głowy! Stale mnie
zaskakujesz. Każdego dnia odnajduję w tobie coś nowego.
- Próbujesz zmienić temat?
- Ależ skąd, proszę pani. Tony Lama robi buty.
- Buty?
- Buty. Najlepsze kowbojskie buty na świecie. Takie, jakie miałem na
nogach, kiedy się zjawiłaś. Właściwie, skoro już o tym mówimy, to jesteś mi
winna...
Zaszeptała mu do ucha:
- Może zrobimy interes?
Zażartował:
- A co będziemy robić pózniej, jak wyrównamy rachunki?
- Wymyślimy coś.
Przywarła do jego ust.
Dużo, dużo pózniej, Sarah leżała z zamkniętymi oczami w jego ramionach.
Ogarnął ją spokój, myśli gdzieś uleciały. Pracowała tylko wyobraznia.
Stał tutaj, na płomiennym tle zachodzącego słońca. Jego rączy ogier
niecierpliwie przebierał kopytami. Od postaci mężczyzny promieniowała siła i
bezwzględność. I jeszcze coś. Z głębi jego tańczących zielonych oczu przezierało
dojmujące poczucie osamotnienia.
Niewiele osób mogło to zobaczyć. Ona dostrzegła. Podeszła, przeciągnęła
końcami palców po jego dumnej twarzy, zajrzała mu w oczy. Zobaczyła
mężczyznę. Jego napięta czujność stopniała, twarz złagodniała pod delikatnym
dotykiem jej rąk.
Chwycił ją w ramiona, uciszył jej śmiech lekkimi pocałunkami, niosącymi w
sobie zapowiedz szaleńczej namiętności. Posadził ją w siodle, sam jednym skokiem
usiadł za nią. Przed nimi rozciągała się ziemia niczyja. Nieznana kraina, pełna
cudownych, skrywanych w najdalszej głębi serca tajemnic.
Jezdziec spiął konia i pomknęli w stronę słońca.
Koniec [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl