[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mu gÅ‚upio. ChciaÅ‚ nienawidzić tej kobiety, chciaÅ‚ jej powie­
dzieć, że jego ojciec wcale jej nie kochał, chciał wyśmiać te
jej złudzenia. Ale nie mógł i tego nie uczynił.
ZjeżdżajÄ…c ze wzgórza, braÅ‚ niebezpiecznie zakrÄ™ty, wie­
dział o tym. Ogarniało go, ku jego zdziwieniu, całkiem nowe
uczucie, nad którym nie mógÅ‚ zapanować. ChciaÅ‚by poroz­
mawiać o tym z... Sophie. Nie wiedział dlaczego, ale stała
mu siÄ™ bardzo bliska, przyjaciółka, a zarazem obiekt pożąda­
nia. Byłoby to jednak nierozsądne z jego strony, gdyby starał
się wzbudzić jej uczucia. Jeżeli Tara mówiła prawdę, mógł
pozwolić sobie tylko na to, aby być blisko niej.
Czuł się zawiedziony i miał sobie za złe to uczucie. Gdzie
tkwiła przyczyna, że właśnie tak układały mu się stosunki
z kobietami?
Widać już było ocean.
Sophie byÅ‚a zdziwiona. Zaskoczona wrÄ™cz, że po tych kil­
ku zabiegach w kurorcie wracali do domu.
Ale po kolei. Po ostatnim zabiegu przyszła do niej pewna
miła kobieta, by zaprowadzić ją do hotelu. Po paru zdaniach
wyjaÅ›nienia skierowaÅ‚a kroki do piÄ™knego apartamentu z wi­
dokiem na jezioro, po którym pływały kaczki.
Taka była wola Zayada, powiedziała jej ta kobieta. Chciał,
żeby Sophie wypoczęła, a on zjawi się po nią godzinę przed
kolacjÄ….
Sophie miała mu za złe jego bezczelność i może nawet
zdobyłaby się, by wyrazić swoje niezadowolenie z powodu
tej caÅ‚ej imprezy, lecz niestety wszystko to, co siÄ™ dziaÅ‚o, bu­
dziło w niej przyjemną emocję.
DenerwowaÅ‚o jÄ… tylko to, że nie wzięła ze sobÄ… odpowied­
niej sukni. Kolacja w tym wytwornym lokalu ze wspaniałym
widokiem na jezioro i zachodzące nad nim słońce, a ona nie
ma w co się ubrać.
Co prawda nie posiadała za wiele takich odpowiednich
strojów. A co z obuwiem - wobec jej chorej kostki?
WeszÅ‚a do Å‚azienki i stwierdziÅ‚a, że Zayad znów jÄ… zasko­
czył - pomyślał o wszystkim. Na toaletce leżały przybory
toaletowe, a jej suknie wisiały na osłonie prysznica. Jednej
sukni nie rozpoznała. Z żółtego jedwabiu, bardzo eleganckiej
i chyba równie drogiej.
Nietrudno było odgadnąć, że Zayad kupił to dla niej i że
chciałby, żeby w tej sukni pojawiła się na kolacji.
Krótki prysznic, nieco więcej czasu na lekki makijaż -
i Sophie zeszła na dół. Usiadła na kanapie, czekając na Zayada.
Docierały do niej wspaniałe zapachy pieczeni jagnięcej,
Å›wieżego chleba z dodatkiem rozmarynu, a ona rozmyÅ›la­
ła o minionym popołudniu, a zwłaszcza o masażu. Po raz
pierwszy od lat pozwoliła mężczyznie dotknąć się - zarówno
w sensie fizycznym, jak i psychicznym
Otworzyła się - znowu na cierpienie.
Być może, gdyby nie potraktowaÅ‚a tego romansu tak se­
rio, jak swego czasu potraktowała małżeństwo, odrzuciłaby
wszystko to, co mogłoby ją zranić. A więc żadnych zobowią-
zań, żadnych wyznań miłosnych, żadnych obietnic. Niczego
od niego nie oczekuje poza przyjemnością, co nie wiadomo
jak długo może trwać.
Gdy drzwi się otworzyły i wszedł Zayad, własnym oczom
nie mogła uwierzyć.
WyglÄ…daÅ‚ fantastycznie w czarnym garniturze i biaÅ‚ej, roz­
piętej pod szyją koszuli. Stanął przed nią.
- JesteÅ› piÄ™kna, Sophie. Promienie sÅ‚oÅ„ca dodajÄ… ci jesz­
cze urody.
- Dzięki. Również za suknię.
- Drobiazg.
Dla niej to nie był drobiazg. %7ładen mężczyzna nie kupił
jej rzeczy tak osobistej.
- Jak minęła reszta dnia? - zapytał.
- Bardzo przyjemnie.
-A kostka?
- Znacznie lepiej.
- Jesteś głodna?
- Chętnie coś zjem - odparła.
- Tutejszy kucharz cieszy się świetną opinią. - Pomógł jej
wstać i doprowadził ją do stolika w pobliżu okna. - %7łyczysz
sobie wina?
- Bardzo proszÄ™.
Kucharz we własnej osobie przyniósł kurczaka, sałatę
i chleb, zapalił świece, wstawił róże do wazonu. Po czym
odszedł, skinąwszy głową w stronę Zayada.
Gdy Sophie spojrzała na niego, rzekł z uśmiechem:
- Pomyślałem sobie, że najlepiej będzie, gdy zjemy obiad
tylko we dwoje. Miałem rację?
Uśmiechnęła się bardziej do siebie niż do niego.
- Słusznie. - Ayknęła trochę wina i spytała: - Co robiłeś,
gdy mnie maglowano?
Podał jej chleb.
- MusiaÅ‚em zaÅ‚atwić parÄ™ spraw. AÄ…cznie z zarezerwowa­
niem stolika.
- No to wykonaÅ‚eÅ› wielkÄ… robotÄ™. Wszystko jest fanta­
styczne.
I ty jesteś fantastyczny, pomyślała spoglądając na niego.
W tej sytuacji, myÅ›laÅ‚a dalej, nie wiem, czy wystarczy mi tyl­
ko seks.
A on, z uÅ›mieszkiem na ustach, przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ jej uważ­
nie.
- Coś nie tak? - zapytał.
- Nie, w porzÄ…dku.
Nie odrywał od niej wzroku.
- %7łałujesz czegoś?
- Czego?
Jakby naprawdę nie wiedziała czego.
- %7łe ja cię masowałem, a nie ten Szwed?
Sięgnął przez stół i ujął jej dłoń.
- No bo... rozumiesz... Nie zniósłbym, gdyby cię dotykał.
Poczuła na plecach przyjemny dreszcz.
- Dlaczego?
- Dlatego.
Powstrzymała się od dalszych pytań w tej kwestii.
- A może ja chciałabym?
- To by znaczyło, że się myliłem. I żałujesz, tak?
Potrząsnęła przecząco głową, podczas gdy on bawił się
jej palcami.
- Jest coś, co muszę ci powiedzieć, Sophie.
O Boże, co? Masz dziewczynÄ™? Chcesz spać z niÄ… w na­
szym łóżku?
Chyba zwariowała!
Westchnął ciężko.
- Przyjechałem do Kalifornii na krótko - powiedział.
Nie kręci, myślała, nie kłamie, ale tak czy owak jest zle.
- Chcę być wobec ciebie... uczciwy.
- Doceniam to, dzięki.
- No bo widzisz... Jestem związany z Emandią, pamiętasz,
mam dom, syna i...
- Rozumiem, Zayad. NaprawdÄ™.
Nie chciaÅ‚a już nic wiÄ™cej usÅ‚yszeć. WiedziaÅ‚a, że to ko­
niec między nimi. Więzy rodzinne. A ona musi cieszyć się
życiem i nie zadręczać się przyszłością. Jego uczciwość, choć
zabolała, uspokoiła ją. Bo jej nie okłamał.
-Porozmawiajmy na inny temat, dobrze? - zapytała
z uśmiechem.
Pocałował ją w rękę i sięgnął po wino.
- Jakie jeszcze posiadasz uzdolnienia i czy sÄ… tak skutecz­
ne jak masaż?
Flirt. I to było to, czego ona chciała.
- Peeling całego ciała to dobra rzecz, możesz mi wierzyć.
- Z użyciem cukru, tak?
-Tak.
- %7łeby skóra była bardziej delikatna i prężna? - zapytała.
- Pozwolisz, że sam sprawdzę efekt swojej pracy - rzekł.
- Bardzo proszÄ™.
Przesłał jej szatański uśmiech, wstał i obszedł ją dokoła.
Położył dłonie na jej ramionach.
- Taaak. Jak jedwab.
Sophie westchnęła, zamknęła oczy.
- Sprawdzę jeszcze w innych rejonach twojego ciała.
I sprawdzał - dotykał ramion, piersi.
JÄ™knęła. Do licha z jedzeniem, z flirtem, ze zbÄ™dnymi py­
taniami. Oboje długo na siebie czekali... Pragnęła tego.
Pragnęło tego jej ciało. Ciała obojga.
- Zaprowadz mnie do łóżka.
BaÅ‚a siÄ™, że powie nie, nie teraz, po kolacji. Ale nie po­
wiedziaÅ‚. Oczy miaÅ‚ czarne jak atrament, biÅ‚ z nich żar pie­
kielny.
Skinął głową.
- Dobrze - powiedział.
- Dobrze - powtórzyła i uśmiechnęła się na myśl, jak ona
teraz wygląda, cała w płomieniach, spragniona, gotowa...
Wziął ją na ręce, a ona wtuliła głowę w miejsce między
jego ramieniem a szyjÄ….
ROZDZIAA DZIESITY
Sophie oczy miaÅ‚a zamkniÄ™te, gdy Zayad kÅ‚adÅ‚ jÄ… na łóż­
ku. Marzyła o tej chwili, przez noce i dni wyobrażała sobie
to, co się teraz zdarzy, i była szczęśliwa.
I zdarzyło się. Jego ręce, jego pieszczoty - to wszystko
działo się naprawdę. Szaleństwo. Zwiat nie istniał, bo istnieli
tylko oni. Ruchy jego dÅ‚oni wyzwalaÅ‚y w niej taki ogrom po­
żądania, że aż graniczyÅ‚o to z bólem. %7Å‚ar wypeÅ‚niaÅ‚ jej wnÄ™­
trze, rozchodził się po całym ciele... Dłużej nie wytrzyma!
- Błagam, Zayad, nie chcę... nie mogę czekać!
- Wybacz, straciłem nad sobą kontrolę.
Sophie nie bardzo rozumiała, o co mu chodzi. Nieważne
zresztą. Ważne było to, żeby już, teraz...
Oszalała z radości i chyba on też oszalał. Bo dokonywał
takich cudów, o jakich nie miała pojęcia. Nie wierzyła, by
człowiek, mężczyzna, potrafił dać kobiecie tyle szczęścia, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl