[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jeśli myślę? Miranda uniosła pytająco
brwi. Kochanie, jestem tego pewna! Zrobisz
oszałamiające wrażenie. Zobaczysz.
Przyjęcie miało się odbyć w sobotę, dzień
po urodzinach Nica. Od przyjazdu Cassie do
152 PRAWDZIWY DIAMENT
Florencji minął już ponad miesiąc. Joel ani razu
nie raczył do niej zadzwonić czy napisać. Z Lon-
dynu otrzymywała jedynie sprawozdania i doku-
menty dotyczące firmy, które regularnie przysy-
łała jej sekretarka.
Podczas pobytu u Mirandy niewiele czasu
poświęcała pracy nad nową grą; pochłaniało ją
mnóstwo innych rzeczy. wiczenia, zabiegi, za-
kupy, zwiedzanie. Z powodu własnego lenistwa
zaczynały ją nękać wyrzuty sumienia.
W dniach poprzedzających bal Cassie zauwa-
żyła, że Miranda zachowuje się niespokojnie,
jakby była lekko rozdrażniona. Uznała jednak, że
teściowa po prostu denerwuje się, czy ze wszyst-
kim zdąży. Sama w tym czasie miała trzy przy-
miarki sukni. Na prośbę Mirandy mistrz grzebie-
nia Carlo obiecał przyjechać w sobotę i uczesać
obie panie.
Uczestnicząc w przygotowaniach, Cassie ciąg-
le zastanawiała się, czy nie będzie zbyt wytwor-
nie ubrana. Zawsze starała się jak najmniej rzucać
w oczy. Teraz wprawdzie nabrała pewności sie-
bie, ale mimo to nie chciała przykuwać uwagi.
Chociaż trochę już do tego przywykła; gdziekol-
wiek się pojawiała, Włosi nie szczędzili jej kom-
plementów. Nawet nie potrafiła zliczyć, ile razy
zaczepiali ją na ulicy przystojni młodzi mężczy-
zni. Tak, we Włoszech żadna dziewczyna, zwła-
Penny Jordan 153
szcza cudzoziemka, nie może narzekać na brak
zainteresowania.
Któregoś popołudnia wybrała się do miasta po
prezent urodzinowy dla Nica. Wiedząc o jego
zamiłowaniu do starych przedmiotów, chodziła
głównie po antykwariatach. W jednym z nich
znalazła delikatnie emaliowaną tabakierkę z Sev-
res. W pierwszej chwili przeraziła się na widok
karteczki z ceną, ale potem pomyślała sobie, że
będzie to miły sposób podziękowania Nicowi za
jego cudowną gościnność.
Wracając pośpiesznie do pożyczonego od Mi-
randy samochodu, który zaparkowała za rogiem,
rozmyślała o tym, że jeszcze nigdy w życiu nie
wydała tyle pieniędzy co tego popołudnia. Ale
przecież ich nie ukradła, tylko je zarobiła. Poza
tym wcześniej nie miała na kogo wydawać. A Mi-
randa z Nikiem obdarzali ją tak wielką troską
i miłością, że czasem wzruszenie odbierało jej
głos. I oboje tak bardzo cieszyli się z jej nowego
wizerunku. Miranda, jak lubiła przypominać, od
początku widziała w niej ogromny potencjał.
Nico zaś często komplementował Cassie, kiedy
siedzieli wspólnie przy stole, mówił, że uwielbia
patrzeć na jej śliczną twarz i słuchać jej dzwięcz-
nego śmiechu. Cieszyło go, co podkreślał przy
każdej okazji, że w Cassie Miranda znalazła
córkę, o jakiej zawsze marzyła.
154 PRAWDZIWY DIAMENT
Tak strasznie żałuję, że naprawdę nią nie
jesteś powiedział do Cassie parę dni temu, kiedy
odmówiła pójścia z nimi do restauracji. A od-
mówiła, bo uważała, że należy im się chwila
samotności.
Jedyne, co mąciło jej radość, to fakt, że Joel
nadal nie dawał znaku życia. Zastanawiała się,
czy po nią przyjedzie. Miała co do tego wątpliwo-
ści. Pewnie liczył na to, że ona zabawi we
Włoszech przez pozostałe pięć miesięcy ich mał-
żeństwa, co uwolni go od przykrego i uciążliwego
obowiązku udawania szczęśliwego męża.
Kiedy w wieczór urodzin Nica podzieliła się
swymi obawami z Mirandą, ta, marszcząc z na-
mysłem czoło, spytała cicho:
A jeśli Joel nie przyjedzie, to co wtedy?
Wolałabyś zostać we Włoszech czy wrócić do
Anglii?
Zostać przyznała Cassie, zaskakując samą
siebie.
To dobrze. Mój głupi syn nie wie, co traci.
Masz, skarbie, wszystkie cechy, jakie teściowa
chciałaby widzieć w swojej synowej. Jesteś lojal-
na, inteligentna, wrażliwa, niezależna. Joel to
dureń.
Na uroczystej urodzinowej kolacji spodziewa-
no się wizyty Bernarda, który wrócił z Brukseli,
Penny Jordan 155
toteż Cassie nawet się nie zdziwiła, kiedy po
lunchu zeszła na dół i w holu na parterze zobaczy-
ła obcego młodego człowieka.
Oboje przystanęli, przyglądając się sobie z za-
interesowaniem. Bernardo był młodszą wersją
swojego ojca bardzo włoski z wyglądu, szalenie
przystojny. Widząc podziw w jego oczach, Cassie
oblała się lekkim rumieńcem. Jego zalotne spoj-
rzenie sprawiło jej autentyczną przyjemność.
Pewnie jesteś tą dziewczyną, o której tyle
słyszałem powiedział, podchodząc bliżej, aby
się przywitać. Wyciągniętą rękę Cassie zignoro-
wał. O nie, cara! zawołał ze śmiechem.
Chyba pozwolisz mi powitać nowego członka ro-
dziny w tradycyjny włoski sposób?
Objął ją, przytulił, pocałował w policzek, po
czym podniósł do ust jej dłoń... Robił to wolno,
zmysłowo, w sposób mało braterski. Niższy, ze
dwa lata młodszy i nieco drobniejszej postury od
Joela, Bernardo mimo wszystko był niezwykle
interesującym mężczyzną i, w przeciwieństwie
do Joela, ją, Cassie, uważał za piękną kobietę.
Miranda i Nico załatwiali w mieście jakieś
sprawunki, toteż Cassie zgodziła się spędzić po-
południe z Bernardem i opowiedzieć mu o przy-
gotowaniach do sobotniego balu.
Zaproponował, by się przeszli po ogrodach.
Właśnie tych ogrodów, jak rzekł, najbardziej mu
156 PRAWDZIWY DIAMENT
w Brukseli brakuje. Spacerując sród zieleni
i rozłożystych krzaków róż, Cassie z entuzjaz-
mem wyliczała różne wspaniałe pomysły Miran-
dy mające uprzyjemnić gościom sobotni wieczór.
A więc poślubiłaś syna Mirandy... mruk-
nął, kiedy w końcu umilkła. Gdybym ja był
twoim mężem, nie wytrzymałbym bez ciebie
dłużej niż dwa dni.
Cassie ponownie się zaczerwieniła, nie czuła
się jednak zagrożona.
Joel ma pilną pracę wyjaśniła spokojnie.
Postanowiłam skorzystać z okazji, żeby lepiej
poznać jego matkę.
Ale założę się, że pomysł nie wyszedł od
niego? Do głosu Bernarda zakradła się ironia.
Odkąd sięgam pamięcią, ani razu się z mat-
ką nie skontaktował. To bardzo smuci i złości
mojego ojca. Znasz historię ich miłości? Wiesz,
że się poznali, kiedy Miranda była żoną ojca
Joela?
Cassie skinęła głową.
Miranda jest niezwykle prawa i szlachetna,
a ja darzę ją głębokim uczuciem. Szkoda, że jej
syn nie dostrzega jej zalet. Choć muszę przyznać,
że trochę się zrehabilitował w moich oczach,
wybierając ciebie na żonę.
W jego głosie znów pojawiła się pieszczotliwa
nuta. Cassie uśmiechnęła się, przypominając so-
Penny Jordan 157
bie, co mówiła Miranda: że Bernardo uwielbia
flirtować.
I pozwalając mi na samodzielną podroż do
Florencji? spytała, podejmując grę.
Ależ oczywiście! zgodził się Bernardo.
Gdybyś jednak, słodka Cassie, była moją żoną,
nie wypuszczałbym cię z ramion ciągnął.
Wziąłbym co najmniej roczny urlop z pracy
i codziennie cieszył oczy twym widokiem. Mmm,
budzić się rano z taką kobietą u boku... roz-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]