[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czemu nie, Tom? To oczywiste rozwiązanie. Wystarczy, że się poświęcisz, oddasz mi
duszę, a osiągniesz tak wiele: otrzymasz szansę zapobieżenia wszystkim okropnościom, jakie
ci zademonstrowałem. A także niebezpieczeństwu grożącemu Hrabstwu. Decyzja należy do
ciebie, Tom, sam widziałeś, co się wydarzy. Tylko ty możesz to powstrzymać!
Jedynie zgadzając się, mogłem zapobiec śmierci Alice, Arkwrighta oraz stracharza, a także
tysięcy innych ludzi, tryumfowi Ordyny, jej przybyciu do Hrabstwa za siedem lat, kiedy
zemści się już na mamie i na jej ojczyznie. By to osiągnąć, musiałem jednak zatracić własną
duszę. Straszna myśl. Zresztą czy ofiara będzie tego warta? Co miał na myśli Zły, mówiąc
szansę"?
- Jaką szansę" dostanę w zamian za moją duszę?
- spytałem. - Co zrobisz, by mi pomóc?
- Dwie rzeczy. Po pierwsze, opóznię przebudzenie Ordyny. Mogę ci dać najwyżej
godzinę. Oczywiście, część jej sług zbudzi się znacznie wcześniej. Niektórzy już we śnie
wiercą się niecierpliwie. Tych musisz unikać lub rozpraw się z nimi najlepiej, jak umiesz.
Lecz po drugie i najważniejsze, powiem ci, gdzie ją znalezć.
Kilka razy w przeszłości słudzy mroku proponowali mi podobny układ. Golgoth, jeden ze
Starych Bogów, spętany pentagramem ofiarowywał mi życie oraz duszę w zamian za
uwolnienie. Odmówiłem. Ja się nie liczyłem, służyłem wyłącznie Hrabstwu. W Pendle
czarownica Wurmalde również żądała czegoś ode mnie
- kluczy do skrzyń mamy. Miała nadzieję znalezć w nich zródło potężnej mocy, która
zasili mrok. Mimo że od mojej zgody zależało życie Jacka, Ellie i ich córeczki, Mary,
ponownie odmówiłem.
Lecz teraz oferta dotyczyła innych spraw. W grę nie wchodziło bynajmniej wyłącznie moje
życie ani życie mojej rodziny. Owszem, oddałbym duszę Złemu - ucieleśnieniu mroku, ale
ocaliłbym przez to Hrabstwo przed najazdem w przyszłości. Bowiem tylko przeciągając mnie
na swoją stronę, Zły zyskiwał szansę władania ziemią po kres czasu. W gruncie rzeczy jednak
nie dopiąłby swego i tak - zostałby jedynie właścicielem nieśmiertelnej części mojej osoby.
Ord była olbrzymią, skomplikowaną budowlą. Znajomość dokładnego miejsca pobytu
nieprzyjaciółki mamy stwarzałaby nam prawdziwą szansę powodzenia.
Czułem ogromną pokusę, by się zgodzić. Istnieje inne wyjście? Dzięki zgodzie uzyskałbym
czas - coś, czego bardzo potrzebowaliśmy. Podtrzymywała mnie jeszcze jedna nadzieja. Nic
nie świadczyło, by mama już zginęła. A jeśli ona wciąż żyje, wszystko staje się możliwe.
Pewnie wynajdzie jakiś sposób, by mnie ocalić. Coś, co pozwoli mi zerwać umowę.
- Zgoda - powiedziałem i zadrżałem, uświadomiwszy sobie, co oddaję we władanie
Złemu. - Dostaniesz moją duszę w zamian za to, co proponujesz.
- Za trzy dni powrócę, by ją odebrać. Zgadzasz się na układ?
Przytaknąłem.
- Zgadzam się - odparłem z ciężkim sercem.
- Niech więc się stanie. Oto informacje, których potrzebujesz. Ordyny nie znajdziecie w
żadnej z trzech wież. To domostwa jej sług, każdy intruz znajdzie w nich wyłącznie pułapki i
śmierć. Za wieżami jednak wznosi się kopuła na dachu głównej budowli. Tam ją zastaniesz.
Bardzo ostrożnie przeprawiaj się przez dach, bo kryje się na nim wiele niebezpieczeństw. I
pamiętaj, masz tylko godzinę do przebudzenia Ordyny.
Dopełniwszy drugiej części umowy, Zły uśmiechnął się. Polecił mi gestem zająć miejsce w
misie. Gdy tak uczyniłem, otaczająca mnie chmura zgęstniała i zaczęła przelewać się wokół
mnie. Ostatnim widokiem, jaki do mnie dotarł, była jego tryumfalnie uśmiechnięta twarz.
Lecz co innego mogłem zrobić? Pozwolić, by zginęło tak wielu? Zgoda na układ dawała
przynajmniej szansę zapobieżenia rzezi. Czymże jest moja dusza w porównaniu z hekatombą?
Zawarłem układ ze Złym. Za trzy dni, jeśli mama mi nie pomoże, będę musiał zapłacić
straszliwą cenę za szansę na zwycięstwo.
ROZDZIAA 19
TWOTE PRZEZNACZENIE
N
agle coś mną szarpnęło i misa zaczęła się opuszczać. Chmura rozpłynęła się szybko,
ponownie ukazując wnętrze poskręcanej iglicy. Lamie nadal przywierały do kamieni, ale się
nie poruszały. Kiedy minąłem cylinder, zaczął obracać się powoli, ze zgrzytem i brzękiem
zwalniając pozostałe łańcuchy. Wyjrzałem przez krawędz. Przekonałem się, że one także się
opuszczają Na moich oczach zniknęły w ciemności poniżej.
Przypomniałem sobie zalegający tam nieprzenikniony mrok. W tym samym momencie
otaczające mnie światło przygasło. Teraz opuszczałem się w całkowitej czerni. W końcu moja
misa uderzyła o ziemię z szarpnięciem.
Przez chwilę nie poruszałem się. Czekałem w mroku, nie odważając się oddychać. Słyszałem
głuche uderzenia, gdy kolejne misy lądowały na miękkiej ziemi. Przypomniałem sobie
stwora, który pod osłoną ciemności wbił mi zęby w nogę i zawlókł tutaj. Co, jeśli wciąż
czyhał w okolicy? Zmusiłem się do zachowania spokoju. Niewidoczny stwór spełnił swoją
rolę. Dostarczył mnie na miejsce, z którego mogłem zostać zabrany na spotkanie ze Złym. Z
pewnością teraz da mi spokój. Ostatecznie zawarliśmy umowę. Dostałem godzinę na
odnalezienie Ordyny, nim ta przebudzi się ze snu. Czy jednak mogłem ufać Złemu? Czy
dotrzyma warunków układu?
Po mojej prawej coś się poruszyło. Odskoczyłem. W chwilę pózniej rozbłysło światło,
ujrzałem znajomą postać unoszącą lampę. Ku mojej uldze był to stracharz. Podszedł do mnie
powoli, rozglądając się niespokojnie na boki. Tuż za nim stąpał Arkwright. Kiedy
wygramoliłem się z metalowej misy, brodząc w błocie, z ciemności wyłoniła się kolejna
postać: Alice.
- Myślałem już, że zbliża się koniec - wyznał stracharz. - Czekałem, aż lamie wysączą ze
mnie krew, a w następnej chwili znów znalazłem się tutaj. Zbyt piękne, by mogło być
prawdziwe.
Powiódł po nas wzrokiem. Ani pisnąłem, choć czułem, że Alice przygląda mi się uważnie.
- W takim razie przekonajmy się, co jeszcze znajdziemy - rzekł w końcu mistrz. - Z
laską w dłoni odzyskam pewność siebie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]