[ Pobierz całość w formacie PDF ]
twojej uległości, będę wpłacał pieniądze w przeciągu trzech
lat.
Matka jego dziecka. Trzy proste słowa, ale dla Jemmy
bardzo sugestywne. Najszczęśliwsze chwile jej dzieciństwa to
była wspólna z mamą praca w ogródku. Nieodłączną cechą jej
natury była fascynacja ciągłością życia w każdej formie. Myśl
o dziecku poruszyła głębszą strunę w jej wnętrzu. Od dnia
swojego ślubu Jemma marzyła o dziecku, ale Alan chciał
poczekać, a potem było za pózno.
- No więc, Jemmo? Jaka będzie odpowiedz? Tak czy nie?
- Luke przesunął dłoń na jej kark.
- Wiesz, że dobrze nam razem. - Pochylił głowę jakby
zamierzał ją pocałować.
- Nie. - Odepchnęła go i cofnęła się o krok. Przez chwilę
dała się porwać jego wizjom, ale przecież on próbował
wymusić na niej małżeństwo!
- Szkoda. - Luke wzruszył ramiom
- Dwóch starych mężczyzn spotka wielkie rozczarowanie.
Twojego ojca dotknie to jeszcze mocniej niż Thea.
W nagłym przebłysku olśnienia zrozumiała wszystko.
- A więc to tak! - krzyknęła, a w bursztynowych oczach
zabłysła złość. - Myślałam, że twój dziadek jest uroczym
starszym panem, a tymczasem zamierzacie zrujnować mojego
ojca, żeby dostać dom na Zante albo przynajmniej zyskać
gwarancję, że dostanie go twoje dziecko! Nietrudno mi
uwierzyć w twoją podłość, ale nigdy nie podejrzewałabym o
to Thea - powiedziała z goryczą. - Co jest z wami, panowie
Devetzi? Dlaczego tak wam zależy, by zniszczyć moje życie?
- Nie - rzucił Luke ostro i znów oparł dłonie na jej
ramionach. - Theo nie ma z tym nic wspólnego i cokolwiek się
zdarzy, nie może się dowiedzieć o naszej rozmowie.
Powiedział mi po tamtym przyjęciu, że rezygnuje ze starań o
willę, bo uświadomił sobie, że jesteś wspaniałą kobietą, która
z pewnością długo nie pozostanie wolna i bezdzietna. Niech
to, co się dzieje między nami, nie wpłynie na twoje zdanie o
Theo. - Widzę, że naprawdę ci na nim zależy - mruknęła
zaskoczona.
Nie sądziła, by Luke Devetzi liczył się z kimkolwiek.
- Tak. - Zmarszczone brwi zbiegły się w poziomą kreskę.
- Nie jestem całkowicie pozbawiony ludzkich odruchów.
Powiem szczerze, nigdy nie zamierzałem się żenić. Robię to,
ponieważ powiedziałaś Theo, że tylko twoje dzieci mogą
odziedziczyć willę na Zante. Możliwość uszczęśliwienia Thea
i zapewnienia mu spokoju ducha poprzez danie mu prawnuka,
o którym marzy, prawnuka, który kiedyś odziedziczy jego
dawny dom, jest dla mnie warta wszystkich pieniędzy świata.
Po raz pierwszy, odkąd się poznali, Jemma poczuła dla
Luke'a niechętny szacunek.
- Czy on jest twoją jedyną rodziną? - zapytała.
- Tak i jeżeli odpowiesz nie" na moją propozycję,
prawdopodobnie już tak zostanie. To stary człowiek.
Chociaż nie chciała przyznać, że ma cokolwiek wspólnego
z Lukiem, rozumiała, jak się czuł. Ona też miała tylko ojca.
- Jeżeli za ciebie nie wyjdę, co się stanie z moim ojcem? -
zapytała ostrożnie. W jej głowie zaczął kiełkować pewien
pomysł.
- Kiedy cała sprawa się wyda, co się stać musi, bo są
przecież inni udziałowcy, w najgorszym wypadku skończy w
więzieniu, w najlepszym zostanie bez centa.
- A jeżeli się zgodzę, ale pod kilkoma warunkami? -
Jemma wiedziała, że już nigdy się nie zakocha i, chociaż
rozważała możliwość sztucznego zapłodnienia, ten pomysł
niezbyt jej się podobał. Teraz znów rysowała się przed nią
możliwość wyboru i mogło z tego wyniknąć coś
pozytywnego.
- Nie stoisz na pozycji osoby, która mogłabyś dyktować
warunki, ale słucham.
Czy naprawdę tego chce? Jemma nie była zupełnie pewna.
Przez chwilę obserwowała jego nieprzenikniona twarz. Nie
rozumiała, dlaczego chciał właśnie jej, dopóki nie wspomniał
domu na Zante. Teraz jednak wyczuwała intuicyjnie, że miał
jeszcze jakiś inny powód. Człowiek z takim ego nie mógł
znieść odrzucenia. Ona zrobiła to dwukrotnie... A on nie
zapomniał.
- Wiem, że dużo podróżujesz w interesach, do Ameryki i
na Daleki Wschód. To mi nie odpowiada. Chcę mieszkać w
Londynie i prowadzić moją firmę.
- Wyjdz za mnie, a zgodzę się na twoje warunki z
kilkoma zastrzeżeniami. - Czy ona zdaje sobie sprawę, że
oferuje mu najlepszą możliwość? %7łona opiekująca się
dzieckiem w Londynie i wolność prowadzenia życia, do
jakiego przywykł. - Sprzedasz dom i zamieszkamy w moim
apartamencie. Oczywiście w twoim życiu nie będzie żadnych
mężczyzn. Będziesz jezdziła ze mną do Grecji, do Thea. Co
do reszty, rzeczywiście jeżdżę w interesach po całym świecie i
nie widzę potrzeby, żebyś mi towarzyszyła, a już z pewnością
nie wtedy, kiedy urodzi się nasze dziecko. Więc?
Luke uniósł jej podbródek jednym palcem.
- Wiesz, że to ma sens - dodał. Jego głos stał się nagle
aksamitny i głęboki. - Wyjdz za mnie i bądz matką mojego
dziecka.
Zcisnęło ją w żołądku. Luke wspomniał kiedyś, że czasem
trzeba wybrać mniejsze zło. Miał rację. Co było gorsze?
Odmówić poślubienia niekochanego mężczyzny, tym samym
skazując ojca na więzienie, czy wyjść za mąż i stworzyć nowe
życie? %7ładne rozwiązanie nie było naprawdę dobre, ale to
drugie wydawało się mniejszym złem.
- Tak - zgodziła się w końcu.
- To dobrze. Musimy jeszcze dziś wybrać pierścionek
zaręczynowy.
Nieuchronność tego, co zrobiła, uderzyła ją jak obuchem.
Spojrzała na swoje złożone dłonie, dostrzegając błysk ślubnej
obrączki. Za wszelką cenę chciała opóznić moment, kiedy
będzie musiała zdjąć ją z palca.
- Czy to naprawdę konieczne?
- Tak - odpowiedział. - Twój mąż nie żyje od dwóch lat i
już wystarczająco długo byłaś sama. Zdejmij tę obrączkę. Już
jej nie potrzebujesz.
Jemma spróbowała mu się wyrwać, ale przytrzymał ją
mocniej.
- Pogódz się z tym, kochanie. To ja jestem twoją
przyszłością. - Przyciągnął ją bliżej.
Miała ochotę go uderzyć. Zanim zdążyła obrócić myśl w
czyn, pocałował ją.
- Szkoda, że nie mamy czasu na więcej. - Uśmiechnął się
i puścił ją. - Jubiler czeka. I trzeba tu posprzątać.
Wciąż otumaniona, Jemma obserwowała krzątającego się
Luke'a. Trudno byłoby sobie wyobrazić mniej entuzjastycznie
nastawioną narzeczoną. Ale przecież nie było tu mowy o
miłości. Ich związek był tylko układem handlowym, niczym
więcej.
Jemma niechętnie wspominała przyjęcie urodzinowe Jan,
ale to było nic w porównaniu z urodzinami jej ojca. Była
kłębkiem nerwów i nawet stała obecność Luke'a przy jej boku
nie była w stanie pomóc.
Luke zapłacił fortunę za okazały pierścionek z brylantem i
szmaragdami. Potem odwiózł ją do domu i obiecał wrócić o
wpół do ósmej. Jemma spędziła ten czas, błąkając się po domu
w pewnego rodzaju otumanieniu. Mechanicznie wzięła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]