[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ale... - przeczesał dłonią włosy.
- Posłuchaj - zaczęła Luisa. - Ta kobieta jest
psychologiem, prawda? Dlaczego nie miałbyś opowiedzieć jej
o swojej amnezji? Może będzie mogła ci pomóc? Spróbuj.
- Skoro pani uważa, że mogę jej zaufać, może
rzeczywiście z nią porozmawiam.
- Och, jestem pewna że możesz jej zaufać. Ma dobre
serce... nigdy by cię nie skrzywdziła. Spróbuj. Co masz do
stracenia?
Houston nie wiedział, czy Carley ma dobre serce, ale był
pewien, że ma wspaniałe ciało.
Jechali w milczeniu do Wrangler Cafe na przedmieściach
McAllen. Gdy weszli do środka, wszystkie oczy zwróciły się
na nich.
Oczywiście, Houston musiał przyznać, że Carley była
warta zainteresowania. Tego wieczoru rozkwitła. Włożyła
jasnoczerwoną sukienkę, błyszczącą i obcisłą. Na tyle obcisłą,
by ukazać każdą krągłość. A miała ich tyle, ile trzeba.
Z przodu sukienka była głęboko wycięta, kończyła się
powyżej kolan, odsłaniając niesamowicie długie nogi.
Carley pokazała tak dużo ciała, że nie wiedział, na co
patrzeć najpierw. Próbował oglądać wszystko naraz.
Jego zachwyt podzielali wszyscy goście, czemu dali
głośno wyraz.
Carley dygnęła i uśmiechnęła się szeroko. Houston
zaciągnął ją w ciemny kąt.
Gdyby sądził, że może zostawić ją samą choćby na
minutę, pobiegłby do samochodu i wziął koc, żeby ją okryć.
- Dlaczego włożyłaś tę sukienkę? - warknął, gdy usiedli
przy stoliku.
Uśmiech zamarł jej na ustach. Co takiego było w tej
kobiecie, że na jej widok kompletnie tracił rozum?
- Myślałam, że ci się spodoba. Nie byłam pewna, co się
wkłada, idąc na potańcówkę - powiedziała smutno.
- Podoba mi się. - Hudson chciał, żeby znowu się
uśmiechnęła. - Wyglądasz pięknie. Zbyt pięknie jak na takie
miejsce.
To nie był czczy komplement. Słowo  pięknie" nie było w
stanie oddać jej wyglądu tego wieczoru. Włosy Carley o
barwie mahoniu lśniły. Jej delikatna skóra... A gdy
uśmiechnęła się w odpowiedzi na jego komentarz, jej twarz
promieniała naturalnym pięknem.
Im dłużej się jej przyglądał, tym bardziej czuł się
zahipnotyzowany jej oczami. Nagle złapał się na tym, że już
prawie głaszcze ją po twarzy. Cofnął dłoń, potrząsnął głową i
odchrząknął. Nie tak powinien wyglądać ten wieczór.
Zjawiła się kelnerka.
- Co podać?
- Nie widzieliśmy jeszcze menu. - Carley wydawała się
zmieszana.
- Nie mamy menu. Co podać?
- A co serwujecie? - Teraz wydawała się rozzłoszczona.
Kelnerka wzniosła oczy ku niebu.
- Posłuchaj, złotko, to jest bar ze stekami. Mamy tu steki
z różnymi dodatkami. Jak mają być wysmażone?
Carley zmarszczyła brwi.
- Ja wezmę średnio wysmażony, z pieczonymi
ziemniakami i sałatką z serem pleśniowym. - Wskazała na
Houstona. - Dla niego krwisty, z frytkami i fasolką. I piwo dla
nas obojga... dla mnie proszę w szklance.
- Trzeba było od razu tak mówić! - Kelnerka odwróciła
się na pięcie i odeszła.
Houston był tak zdumiony całą sceną, że tylko w
milczeniu kręcił głową.
- Carley, zamówiłaś też dla mnie.
- No tak... Nie przeszkadza ci to? Przyzwyczaiłam się
zamawiać dla Cami i chyba nabrałam złych nawyków. Nie
chciałam być taka apodyktyczna.
- Nie w tym rzecz. Skąd wiedziałaś, co chciałem
zamówić?
- Wybrałbyś coś innego?
- Nie. Zamówiłaś dokładnie to, co sam bym wybrał. -
Jego zdumienie przerodziło się w nieufność. - Doskonale
zgadłaś... a może umiesz czytać w myślach?
Carley zrobiła niewinną minkę.
- Nie pamiętasz, że jestem psychologiem? Ja...
przeprowadzałam kiedyś badania na temat upodobań
kulinarnych różnych ludzi. Ty wyglądasz na człowieka, który
lubi krwiste steki.
- Może i tak.
Przez sekundę widział blask jakiejś dawnej sceny w swym
umyśle. Ale obraz zniknął, zanim zdążył go schwytać.
Jej słowa przypomniały mu, dlaczego zgodził się z nią
wyjść tego wieczoru.
- Chciałbym z tobą porozmawiać. Jak pacjent z
psychologiem. Jeśli nie masz nic przeciwko temu?
W milczeniu patrzyła mu w oczy, trochę za długo. Co w
nich zobaczyła?
- Oczywiście że nie. W czym mogę ci pomóc?
- Ja... - Rozejrzał się wkoło, upewniając się, czy nikt ich
nie słyszy. - Nie wiem, kim jestem.
Carley z trudem przełknęła ślinę, wpatrując się w swoje
dłonie. Gdy w końcu spojrzała na niego, w jej oczach dojrzał
rozbawienie.
- Dosłownie czy w sensie egzystencjalnym?
- To nie jest śmieszne. Jeśli masz stroić sobie ze mnie
żarty, zapomnij o wszystkim.
Carley położyła rękę na jego dłoni i przeniknęło go
gorąco.
- Przepraszam. Proszę, mów.
Otulała go swym kojącym głosem jak ciepłym, miękkim
kocem w chłodny dzień.
Houston mógłby przysiąc, że słyszał już ten ton w jej
głosie... Nie mógł złapać tchu, gdy go dotykała.
- Obudziłem się półtora roku temu, nie pamiętając [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl