[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nował do niej. Wydaje się niewątpliwe, że on właśnie towarzyszył jej tragicznego wieczoru
w uliczce na tyłach teatru...
Reszta artykułu była oddarta. Drugi wycinek brzmiał tak:
POLICJA ŚCIGA WILLIAMA SANDERSONA
PODEJRZANEGO O WSPOŁWINĘ
W ZABÓJSTWIE BETTY LEMOE
donosi Marian Ward
Policja pięciu stanów poszukuje Williama Sandersona, młodego agenta handlu nieru-
chomościami, zamieszanego prawdopodobnie w sprawę porwania i zamordowania Betty
LeMoe.
Przez kilka tygodni, poprzedzających porwanie, William Sanderson dotrzymywał mło-
dej aktorce towarzystwa w najkosztowniejszych lokalach nocnych i przysyłał jej cenne po-
darunki. Pracodawca Sandersona, pan J. L. Barker, zapytany oświadczył, że zarobki tygo-
dniowe Sandersona nie przekraczały czterdziestu dolarów. Mimo to nie wykryto nadużyć
w kasie firmy. Inspektor Joseph Donovan, który prowadzi śledztwo w tej sprawie, przypusz-
cza, że pieniądze na zabawy i prezenty otrzymywał Sanderson od gangsterów, planujących
porwanie.
Sanderson zniknął natychmiast po uprowadzeniu artystki i dotychczas policja nie na-
trafiła na jego ślad...
— William Sanderson... — w zamyśleniu powtórzyła April. — Wallace Sanford. Nie
wysilił zbytnio wyobraźni przy, zmianie nazwiska.
— A cóż byś ty chciała? — spytała Dina. — Żeby się ochrzcił Acidofilusem McGilli-
cudy? Zapewne miał znaczone ubrania i bieliznę, zachował więc te same inicjały. A po-
za tym, nie spodziewałam się, że jesteś tak straszliwą gapą. Czy nic nie zauważyłaś?
— Co miałam zauważyć? — spytała April.
— Kto pisał te artykuły? Marian Ward, patałachu!
— Ach! mamusia! — krzyknęła April. — To przecież jej dziennikarski pseudonim!
— I mamy tu coś więcej o niej — rzekła Dina, przerzucając papiery.
— Dawaj! — zawołała April chwytając list, podpisany imieniem uczynnego Joe
122
i opatrzony dopisanym u góry nazwiskiem: Carstairs.
Kochana Flo!
Tak, masz słuszność, Marian Ward, która pisała reportaże o sprawie porwania Betty Le-
Moe, i Marian Carstairs, którą poznałaś w Kalifornii, to ta sama osoba. Używała panień-
skiego nazwiska Ward, gdy po śmierci męża dostała posadę w redakcji. Carstairs był za-
cnym chłopem! Znałem go dobrze. Marian później wyleciała z redakcji „Ekspresu” za to, że
w dwa miesiące po zabójstwie Betty LeMoe oskarżyła w artykule policję o niedołęstwo, po-
nieważ nie wykryto sprawców czy chociażby podejrzanych w tej aferze. Odtąd wzięła się do
pisania powieści detektywistycznych pod rozmaitymi pseudonimami. Kilka z nich czyta-
łem, wcale niezłe. Dziwna rzecz, że nie napisała nic na temat porwania Betty LeMoe
Czy nie wybierzesz się w najbliższym czasie znów do naszego miasta?
Twój Joe
— Ten Joe wydaje się dość rozgarnięty — rzekła April z uznaniem, odkładając list.
— Szkoda, że pomagał Florze w jej brudnych intrygach.
— Może robił to bezwiednie? — powiedziała Dina. — Myślał pewnie, że to zwyczaj-
na przyjacielska korespondencja i towarzyskie ploteczki. Znali się widać dość powierz-
chownie, a pani Sanford w poszukiwaniu informacji pisywała do niego niewinne z po-
zoru liściki. Coś w tym rodzaju: „Poznałam uroczą sąsiadkę, panią Marian Carstairs,
myślę, że to może ona pod nazwiskiem Marian Ward...”
April pokiwała głową w zadumie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]