[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pojedziemy. Tego niedbalca, co mnie przywiózł, trzeba pilnować jak psa, a człowiek
wszystkiego sam nie dopatrzy: robota goni. Na godzinkę wpadłem...
Mów\e, co tam u ciebie? zaczęła matka, gdy tylko weszliśmy na podwórko. Co z
mieszkaniem?
127
Dziś rano przyszedł twój list. Alem się spłakała! Stary | a\ nie wytrzymał: ryczysz, powiada,
jak ta krowa, czy' ją biją, czy głaszczą na jedno wychodzi. Jak nie płakać, mówię, kiedy
radość taka. Ot, niektórzy, co z" Andrijkiem do szkoły chodzili, piwo pod budką \ło-pią i pod
płotem się walają. A naszemu, mówię, dała
Bozia rozum...
Mieszkanie faktycznie dostałem, tyle \e meldunku jeszcze nie mam powiedziałem
basem. Praca odpowiedzialna, nie ma czasu o sobie pomyśleć.
Staraj się, syneczku, staraj, o pracę dbaj, ale i na zdrowie miej baczenie. Bo jak zdrowie
stracisz, kto cię wtedy będzie potrzebował?
Od razu, na podwórzu, musiałem narysować patyczkiem plan mieszkania, opowiedzieć, gdzie
jaki mebel stanie, czy balkon du\y i na co wychodzą okna. Siódme poty na mnie biły, ale gra
była warta świeczki: chodziło o niezły grosz i musiałem zdobyć się na cierpliwość. Z pensji
zostało mi ledwie dwadzieścia rubli, przy moich planach było to tyle, co kot napłakał.
Weszliśmy do domu. W pokoju siedział ojczym i jego brat, były kierowca, obaj na bani.
A, synek! zawołał ojczym. Po kielichu robił się niezwykle rozmowny. A my tu w
głowę zachodzimy, co to za minister wołgą przyjechał. Witaj! Przy-siądz się, bratanek kaczkę
ustrzelił, dziczyzną zakąsisz. Mo\e u nas nie taka kultura jak w stolicy, ale smacznie i tanio.
Sam ustrzelisz, sam zjesz. No, jak tam? Matka mówi, \e ju\ ukośnie się podpisujesz.
Niby \e jak? nastroszyłem się. Poufały ton ojczyma działał mi na nerwy.
A bo, uwa\asz, jest taka gadka: Rozmawiają dwa chłopy, oba synów w mieście mają, po
jakichś kance-laryjach. No co, somsiedzie, syn ciągle jeszcze prosto się podpisuje?"
Prosto..." wzdycha drugi. A mój
128
w górę poszedł i ju\ ukośnie!" chwali się pierwszy. %e niby rezolucyje ró\ne układa, na
dokumentach się podpisuje, o naczalstwo się ociera. No to i ciebie pytam: ukośnie czy prosto?
__ Ukośnie...
No i dobrze. Trza to opić, matka się zamartwiała...
Andrijko ju\ zastępca dyrektora wtrąciła matka, która tylko czekała, \eby pokazać się
przed szwagrem. Nareszcie i Słomiankowie ludziom nosa utarli...
Nie zastępca, mamo, na razie tylko asystent sprostowałem skromnie. Ale brat ojczyma
nie słuchał, korciło go, \eby się wygadać przed kimś nowym.
Był u nas taki zastępca dyrektora do spraw gospodarczych. Rwał wszystko, co tylko mu w
łapy wpadło. Jakby przeczuwał, szelma, \e długo nie porządzi! Szkodny był jak kot w
spi\arni, niczego nie uszanował. Woła mnie raz. Wywiez skrzynkę mydła, mówi, ciebie na
bramie nie sprawdzają. A ju\ wiadomo było, \e go mają wyrzucić. To ja mu na to: Nie chcę
za głupie mydło milicji podpaść. Ty, mówię, kabzę sobie będziesz nabijał, a ja mam iść do
mamra?" To on do mnie: Dam ja ci, draniu, maszynę spirytusem przemywać! Dawno mam
na ciebie oko!" Jak raz był koniec miesiąca, siadam, wypisuję zapotrzebowanie na pół litra
spirytusu i po parafę. A ta szelma pisze: Wydać litr lotniczej benzyny." Ja do dyrektora,
dyrektor się pośmiał, przekreślił benzyny" i wpisał spirytusu". No i co? Tamtego wywalili.
Niedawno spotykam sukinsyna przy budce z piwem. Na bani był, ale mnie poznał i z łapą się
pcha. A ja mu figę pod nos podstawiam: spirytus, draniu, pamiętasz?
A ja \ycie prze\yłem, ale cudzego nie ruszyłem, nawet patyka na podpałkę ojczym
poło\ył na stole czarne, pokryte odciskami ręce. Siekierę czy kiel-
9 Samotny wili
129
nię w dłoń i naprzód, za rodinu", jak mówił nasz rotmistrz... No to chluśniem! śebyś jeszcze
ukośnie j...
Matka odprowadziła mnie a\ do trolejbusu.
Uwa\aj na siebie, Andrijku, starszych szanuj. Jak twój dziadek umierał, jeszcze w
Pakułach, tyś był wtedy całkiem malutki, zebrał nas i mówi: Jak sobie po-ścielesz, tak się
wyśpisz. Usłyszysz, \e na białe mówią czarne, to i ty mów, \e czarne, a powiedzą białe...
Siedząc w trolejbusie czule uśmiechałem się do niej. Wiedziałem, \e woła coś jeszcze i raczej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]