[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie w kierunku pełnych półmisków.
- Czy myślisz, że znowu pojedzie do Jaffny?
- Nie, wykluczam taką ewentualność. Jeśli Helmuth tam
się pojawi, zostanie od razu schwytany, aż tak głupi nie jest.
- Przepraszam, panie Elden...
To był znajomy taksówkarz.
- Mam dla pana wiadomość...
Alfred odszedł z kierowcą na bok.
- Tylko nie wpuszczaj nikogo na moje miejsce! - za
wołał do Sary.
Gdy Alfred wrócił, dziewczyna szła już w kierunku ich
stolika, zdenerwowana, czy zdoła utrzymać jednocześnie
dwa talerze z nałożonymi wcześniej smakowitymi potra
wami.
- No, udało się, oto twoja porcja. Co mówił kierowca?
- Helmuth mieszka u tego rybaka, który natrafiał kilka
krotnie na muszlę w okolicach Chilaw, chyba pamiętasz?
163
- Pewnie! Ale spójrz tu! Przyniosłam ci faszerowane
chili. Jest bardzo ostre, więc pewnie popiecze cię
w środku.
- Lubię ostre jedzenie - odparł z uśmiechem - ale w zu
pełności mi wystarczy jedna papryka, odłóż więc pozo
stałe. A to co? Masz jeszcze rybę? W takim razie poproszę.
W końcu ustaliliśmy, że przywiezie tu wuja Victora, Se
bastiana. Umieram z głodu.
Sara była zadowolona, że Alfred jest w dobrym na
stroju, otwarty i przyjazny. Trzeba przyznać, że humor
zmieniał mu się często.
- I co dalej? Co z rybakiem?
- Kato Helmuth ma prawdopodobnie zamiar udać się
jutro z rana do Chilaw. Poprosiłem Sebastiana, żeby za
brał nas swoim katamaranem.
- Katamaranem! - wykrzyknęła uszczęśliwiona Sara,
omal nie upuszczając talerza. - Zawsze marzyłam o tym,
żeby choć raz popłynąć taką łodzią!
- Ty nie popłyniesz, moja panno! To zbyt niebezpiecz
ne. Popłynę z jeszcze jednym policjantem. To miałem na
myśli, mówiąc my".
Sara w jednej chwili umilkła i zaczęła bezmyślnie grze
bać widelcem w nitkach zielonego makaronu na swoim
talerzu.
- A co ty właściwie masz tam do roboty? Przecież na
wet nie możesz go zaaresztować?
- Nie, ale chcę wiedzieć, co robi. Policjant, który popły
nie ze mną, będzie uzbrojony. Chodzi o bezpieczeństwo ry
baka. Nikt nie umie przewidzieć, co Helmuthowi strzeli do
głowy. Przestań już, nie przejmuj się aż tak bardzo.
- A czy ty myślisz, że to dla mnie wielka frajda sie
dzieć tu cały dzień, kiedy ty przeżywasz przygody? - spy
tała obrażona. - Chcę być razem z tobą.
164
Popatrzył na Sarę. Na jej twarzy malowało się przy
gnębienie.
- Dostaniesz choroby morskiej.
- WezmÄ™ tabletki.
- W katamaranie jest mało miejsca. Nie będziesz prze
cież siedzieć na dnie łódki.
Milczała demonstracyjnie.
- Saro, zrozum, że nie mogę cię zabrać. To nie zabawa!
- Miałeś być tylko obserwatorem. A poza tym poinfor
mowano mnie, że Erik przyjechał tutaj i pytał się o mnie.
Ma zamiar pojawić się znowu jutro. Pewnie był wściekły.
Troszeczkę mijała się z prawdą. Erik rzeczywiście zja
wił się w hotelu Sea Dragon, ale nawet nie wspomniał,
że wróci następnego dnia. Recepcjonista nazwał Sarę pa
nią Elden i powiedział, że mieszka w dwuosobowym po
koju. Erik Brandt nie wyglądał na zadowolonego.
Alfred znowu popatrzył na Sarę.
- Niech ci będzie. To przesądza sprawę - odparł
w końcu.
Sara uśmiechała się, triumfując w duchu.
Alfred miał wiele spraw do omówienia z przedstawi
cielami policji, z panem Sebastianem Fernando i inny
mi osobami. W tym czasie Sara ucięła sobie drzemkę.
Chciała być wypoczęta przed jutrzejszą wyprawą.
Była uszczęśliwiona swoim małym zwycięstwem,
obietnicą uczestnictwa w wyprawie, jaką otrzymała od
Alfreda. Nie miała ochoty zostawać w hotelu sama, bez
zajęcia, mimo że okolica była nadzwyczaj malownicza.
Do idealnego obrazu czegoś jej jednak brakowało.
Powoli zapadała w sen, a na jej twarzy pojawił się lek
ki uśmiech. W oddali słyszała cichy śpiew. W końcu cał
kiem usnęła.
165
Obudziła się, bo ktoś usiadł na brzegu jej łóżka. Przy
posłaniu Alfreda paliła się lampka, ale on sam Alfred pod
wiązał w górze moskitierę i przyglądał się jej uważnie.
- Saro, ja już dłużej tego nie wytrzymam!
Jego twarz była pełna powagi, by nie rzec - despera
[ Pobierz całość w formacie PDF ]