[ Pobierz całość w formacie PDF ]

52
a wodza rzeczą nad całością czuwać. Pod jego okiem nie byliby woje
z posłuszeństwa wyszli, bo mir ma u nich i drżą przed nim.
·ð ðMoże i prawda, ale trzeba mu to byÅ‚o rzec przed bitwÄ…. RadziÅ‚
z wami przecie i pewnie byłby posłuchał, bo zapalczywy jest wpraw-
dzie i chciwy bitki, ale ani uparty, ani głupi, A już z waszym zdaniem
wielce siÄ™ liczy.
·ð ðLiczy siÄ™ - odparÅ‚ trochÄ™ urażony, a trochÄ™ pogÅ‚askany Skarbimir
- jeno że coraz mniej. Lękam się, że przyjdzie taki czas, iż zgoła
z nikim liczył się nie będzie...
Skarbimir nie dokończył. Wiedział, kim jest, a tężejąca w oczach
postać księcia, którego wciąż jeszcze za wyrostka przywykł uważać,
coraz mniej zostawiała przy sobie miejsca. Przywiązany był nawet do
Bolka, ale nie umiał się z tym pogodzić, że młodzian tak szybko wy-
rasta na męża. Odszedł do swych ludzi, by niechętnie wykonać rozkaz
księcia. Wolał sam prowadzić wyprawy, umiał bowiem dzwigać od-
powiedzialność, a sławą i zyskiem nie lubił się dzielić. 1 on urodził się
wodzem i podwładnym być nie umiał.
Mimo zmęczenia mało kto spał tej nocy. Jutrzejsi skazańcy w wię-
zach już i pod strażą oczekiwali swego losu. Bolesław nie miał mięk-
kiego serca, które by łzami i prośbami dało się poruszyć. Wielu
współczuło winowajcom, zwłaszcza ci, co sami zasłużyli na karę.
Trudno się oprzeć, widząc tyle bogactw. Drudzy zawidzili tym, co
nagrody mieli otrzymać, choć rozsądniejsi musieli przyznać, że nieta-
nio im przyszły. Legła niemal połowa Przedsławowych i trzecia część
Bolkowcj przybocznej drużyny, czy to w grodzie kości położywszy,
czy pod bramą. Wielu leżało w gorętwie od ran, a niemal żaden, wy-
jąwszy samego księcia i Bogusława, cały nie wyszedł. Bogusław - ten
w czepku się urodził. Pierwszy, nie oglądając się na innych, dopadł
pod bramę i, ubiwszy zaspanego strażnika, rąbać zaczął, a potem na
czele kilkudziesięciu ludzi przełamał częstokół i wdarł się do grodu.
Choć wyparty - ocalił przez to resztę Przedsławowych wojów, sam
nie draśnięty nawet, jakby nie z ciała był, jeno z płomienia. Ale że
53wesołek nie wynosił się nad innych, tedy, choć pyskaty i zadzierżysty,
lubiany był przez towarzyszy i nie zazdroszczono mu, że w szesnastu
leciech pas i ostrogi otrzyma, na które niejeden darmo czekał do si-
wego włosa.
Natomiast mało kto żałował Przedsława. Dla podwładnych surowy
był i wymagający, wobec starszyzny dumny i oschły i nie poufalił się
z nikim. Toteż choć męstwo jego i doświadczenie budziły uznanie,
mówiono o jego śmierci jak o stracie dla wojska, ale nikt się nie użalił
nad nim jak nad człowiekiem. Tylko %7łegota Zaprzaniec na wieść
o śmierci Przedsława zasumował się, ale i on może jeno dlatego, że
ubył jeszcze jeden towarzysz dawnych bojów Zmiałego, z którym
można było o młodych latach pogwarzyć; a niewielu już ich ostało.
Otrząsnął się jednak ze wspominek. Przybrał się pośpiesznie i po-
dążył na pochówek poległych i zmarłych z ran oraz rozdanie nagród.
Pomyślał jeszcze, że Przedsław nie tylko żadnej nie otrzyma, ale na-
wet chrześcijańskiego pogrzebu nie doczeka, jeno pogańskie psy roz-
wleką jego kości. Twardy miał los!
Książę zamierzał wykonać karę na winowajcach wobec całego woj-
ska, ale ustąpił przedstawieniom Skarbimira i stracić ich kazał przed
świtaniem na osobności, a ciała pogrześć po cichu, tyle że kapelan
krótką modlitwę za nieszczęśników odmówił. Zaraz zaś po uroczy-
stym pogrzebie poległych książę przystąpił do rozdania nagród.
Przed podwyższeniem leżała zdobycz, na którą żałosnymi oczyma
patrzyli ci, co dla niej wstyd ściągnęli na siebie, a nieszczęście na to-
warzyszy. Teraz zaś jeno patrzeć mieli, jak książę obdarza nią innych.
Pierwszego wywołał Bogusława, który już przybrany w zdobyczną
zbroję, za luzną nieco na niego, szedł uśmiechając się wesoło,
i z dziecinną jeszcze dumą rozglądał się dokoła, czy wszyscy widzą
i podziwiają jego nowe przybranie. Ukląkł przed księciem na stopniu
podwyższenia, a książę, stojący w gronie starszyzny, z rąk palatyna
Michała wziął pas z kutych klamer i opasał nim swego giermka, po
czym uderzył go mieczem po ramieniu, a ręką z lekka po twarzy.
54
Obecni myśleli, że książę wedle zwyczaju wobec wszystkich prze-
mówi do pasowanego, ale Bolko jeno się pochylił nad nim i powie-
dział coś cicho.
Bogusław podniósł na księcia roześmiane oczy i, obyczajem swym
tłumiąc ręką śmiech, również cicho odparł:
- Stanie mi jedno za drugie. Bijcie!
Książę mimo woli zagryzł wargi, ale zmusił się do powagi i dodał
szeptem:
-Nie minie cię, jeno wstydu ci nie chcę czynić wszem wobec. Te-
raz jesteś pasowany rycerz, czas, byś się ustatkował.
Wręczył jeszcze Bogusławowi miecz i pozłacane ostrogi i przystą-
pił do dalszego rozdawania nagród. Potem zaś wraz ze starszyzną udał
się do rannych, którzy o własnych siłach przyjść nie mogli. Bogusła-
wa obstÄ…pili towarzysze, przekomarzajÄ…c siÄ™ z nim i dopytujÄ…c, co mu
książę na ucho powiedział.
·ð ðCoÅ›ci mi jeszcze przyrzekÅ‚, ale widno nie chciaÅ‚, byÅ›cie wiedzieli
- odparł Bogusław.
·ð ðGadajże! Wżdy ci nie zabronili, a dostaniesz, i tak każdy wiedzieć
będzie - nalegali.
- Nijak nie mogę, chyba jeno tyle, że ja jeden to mam dostać.
Zaczęto się domyślać, a nawet spierać, co to być może. Jeno Wsze-
bor Doliwa, który nie lubił Bogusława, bo najczęściej za osełkę służył
jego językowi, parsknął:
- Myślałby kto, iż nie było jeszcze takowego witezia, że mu książę
osobne nagrody obmyślają. Za to, że chybki w nogach, pas i ostrogi
dostał. A wżdy nie jego koń od niego chybciejszy, ale nawet osioł. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl