[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 WidziaÅ‚am wyraz twojej twarzy, gdy taÅ„czyliÅ›cie. ByÅ‚eÅ› tu jedy­
nym, oprócz tego chudzielca miała na myśli Gwozdzia  szczęśliwym
człowiekiem. Nawet Jarl to zauważył. Tylko że wy nie pasujecie do siebie.
 Tak? A to dlaczego?
 - Zamiast się wspierać, będziecie ze sobą rywalizować...
 Ty chyba jesteÅ› rozczarowana, że nie ma tu %7Å‚elaznego?  posta­
nowiłem zmienić temat.
 Szkoda, że go tu nie ma, ale zabawa i tak jest wspaniaÅ‚a. Przy­
puszczam, że z nim byłoby weselej.
 O, tak  potwierdziłem.
Skończyła się muzyka i odprowadziłem Kasię do jej krzesła, a potem
usiadłem na swoim miejscu i szybko nalałem sobie kawy.
 Nie ma pan kondycji?  zagadnÄ…Å‚ mnie Jarl.
 Dawno nie taÅ„czyÅ‚em  próbowaÅ‚em siÄ™ wytÅ‚umaczyć.  Ostat­
nio dużo pracuję i takie tańce to dla mnie już raczej maraton taneczny.
Moje oÅ›wiadczenie oczywiÅ›cie wywoÅ‚aÅ‚o drwiny. Przy okazji do­
wiedzieliÅ›my siÄ™, że Różyczka kiedyÅ› braÅ‚a udziaÅ‚ w maratonie tanecz­
nym, ale odpadła przez partnera. Za to Gwózdz doskonale czuł się na
parkiecie i nie startował w zawodach tanecznych tylko z powodu braku
partnerki. Wspólnie uradziliśmy, że młodzi powinni zacząć trenować już
tej nocy.
Puzio po krótkiej przerwie znowu nastawiÅ‚ muzykÄ™ i tym razem bawi­
liÅ›my siÄ™ wspólnie popisujÄ…c siÄ™ figurami tanecznymi, czasami tylko dziw­
nymi krokami, minami, naÅ›ladujÄ…c taniec znanych aktorów z różnych fil­
mów. Zwietnymi tancerzami okazali się Jarl i Morgan, ale Szkot częściej
przedkÅ‚adaÅ‚ przekÄ…ski i wino nad swawole na parkiecie. OkoÅ‚o dwudzie­
stej trzeciej na chwilę opuściłem salę balową. Przez okno na pierwszym
piÄ™trze wyjrzaÅ‚em na dziedziniec. To co ujrzaÅ‚em nie napawaÅ‚o mnie opty­
mizmem. Warstwa śniegu sięgała już powyżej parapetów okien kuchni,
a to mogło oznaczać, że będziemy mieli w razie pilnej potrzeby kłopoty
z opuszczeniem zamku. Mróz rysował na szybach na korytarzach grube
warstwy lodu o fantastycznych ksztaÅ‚tach. ZbiegÅ‚em na parter i wbie­
głem do wieży, do pomieszczenia z radiostacją. To co mnie tam uderzyło
to smród spalenizny i otwarte okienka. Monitor komputera miaÅ‚ rysÄ™. Pró­
bowałem uruchomić radiostację, ale kontrolki zabłysły na moment i zaraz
zgasły. Ujemne temperatury wykończyły delikatny sprzęt, który musiał
siÄ™ zepsuć, ponieważ ktoÅ› otworzyÅ‚ okienka i w ciepÅ‚ym dotÄ…d pomiesz­
czeniu zapanował chłód. Szok termiczny musiał być duży, skoro ekran
pękł. Zajrzałem do piecyka. Ktoś wodą zalał palenisko. To był sabotaż!
Przy mrozie, opadach śniegu, zepsutej radiostacji byliśmy tu odcięci od
świata, skazani na łaskę i niełaskę Jarla i Morgana.
ROZDZIAA CZTERNASTY
DLA KOGO PRACUJE MARION? " NIEWOLNICY ZNIE%7Å‚Y­
CY " KONCERT PUZIA " NOC Z MARION " PROPOZYCJA
NIE DO ODRZUCENIA
Jeszcze raz obejrzałem radiostację. Było to niewielkie, nowoczesne
urzÄ…dzenie. Jeżeli coÅ› siÄ™ w nim zepsuÅ‚o, to zapewne trzeba byÅ‚o napra­
wić caÅ‚y podzespół na jednej z pÅ‚yt. Nie wchodziÅ‚a w grÄ™ wymiana uszko­
dzonego opornika, kondensatora czy ukÅ‚adu scalonego. Mimo to wszyst­
ko rozmontowałem i zaniosłem do swojego pokoju. Słyszałem, że w sali
balowej trwaÅ‚a zabawa, z chóralnym Å›piewem refrenów znanych piose­
nek- Za trzecim kursem gdy wchodziłem na pierwsze piętro wschodniego
skrzydła, by przez ganek dostać się do baszty nad bramą, zobaczyła mnie
Marion, która wyszła na korytarz. Natychmiast podbiegła do mnie.
 Co robisz?  zapytała zaniepokojona.
 Niosę radiostację  powiedziałem zgodnie z prawdą.
Pod prawą pachą miałem pudło, w lewej ręce zwoje kabli.
 Gdzie ją niesiesz?  dopytywała się.
 Do swojego pokoju, żeby odmarzła  odparłem.
 Pójdę z tobą.
Pomogła mi przytrzymując drzwi po drodze i gdy weszła do mojej
komnaty, z ciekawością się po niej rozejrzała. Od razu zauważyła monitor
z pękniętym ekranem. Dotknęła go i spojrzała na mnie zdziwiona.
 Gdzie ty trzymałeś ten sprzęt?  pytała z niedowierzaniem. 
Elektronika to nie mięso, żeby ją trzymać w zamrażarce.
 ByÅ‚a w dobrym, bezpiecznym miejscu w wieży  odpowiedzia­
Å‚em montujÄ…c radiostacjÄ™.
 To jest dobre miejsce? Przecież tam panuje temperatura niewiele
wyższa od tej na zewnątrz!
 W pomieszczeniu z radiostacją był piecyk, grzejnik i okna...
 Ale?
 ...ktoś się postarał, żeby piec zgasł, a okna były otwarte.
 Kto?
 Nie wiem.
 Nie wiesz?  patrzyÅ‚a na mnie oburzona.  AÄ…czysz sobie ka­
belki i udajesz, że nie wiesz, ale ty po prostu mi nie ufasz!
 NaprawdÄ™?!
Moje pytanie i moja mina chyba wystraszyÅ‚y Marion. To jedno stwier­
dzenie wytrąciło ją z równowagi, bo cofnęła się o krok, a wyraz jej twarzy
złagodniał. To tak jakby lodowa maska rozpłynęła się.
 Co masz na myśli?
 Czego szukałaś na zamkach w Bolczowie i we Wleniu?
 O co ci chodzi?
 Kiedy ostatnio byłaś w Toruniu?
 Co?!
 Profesor Zwiderkowski mocno przeżył spotkanie z tobą, Jarlem
i Morganem.
Marion próbowaÅ‚a wrócić do stanu dawnej pewnoÅ›ci siebie, ale bez­
skutecznie. Kiedy uÅ›miechnÄ…Å‚em siÄ™ triumfalnie, zrozumiaÅ‚a, że wygra­
łem i nie potrafiła dłużej udawać. Wyglądała na zrezygnowaną. Usiadła
przy stole z opuszczoną głową.
 Nie zachowuj się jak uczeń złapany przez nauczyciela na paleniu
papierosów!  strofowałem ją.  Będziesz teraz udawać skruchę? Może
jeszcze powiesz, że Norweg zmusił cię do współpracy?
 Nie  usłyszałem cichą odpowiedz.
 Więc co wymyślisz?
 Nic!
 Nic?! To po co tu jeszcze jesteÅ›?
W ciszy jaka zapanowaÅ‚a dokoÅ„czyÅ‚em podÅ‚Ä…czanie kabli i poÅ‚Ä…czy­
łem radiostację z gniazdkiem w ścianie. Nie zapaliła się nawet kontrolka
wskazująca, że do sprzętu dociera prąd. Ze złością wyrwałem wtyczkę
z prądu. Marion spojrzała na mnie pytająco.
 Zepsuta na amen?  zapytała.
 Tak, powiedz swojemu pryncypaÅ‚owi, że radio jest kaput!  wÅ›cie­
kły usiadłem na łóżku.
 To nie jest mój szef!
 Gdyby tak nie było, to tak łatwo nie dopuściłby cię do swoich
tajemnic, gdy rozmawiałem z nim w sali balowej. Przyszłaś i po prostu
dołączyłaś do nas odgrywając niedowiarka?
Nie wiedziałem, czy mam czekać na rozwój wypadków na zamku,
pozwolić Jarlowi na działanie wiedząc, że przecież nas wszystkich i tak nie
wymorduje. Po prostu nie chciał, żebym mógł otrzymać pomoc z zewnątrz,
a pogoda okazała się jego sprzymierzeńcem, odcinając nas od świata.
Marion wstała i podeszła do mnie. Podeszła tak blisko, że biodrem
prawie dotykaÅ‚a mojej gÅ‚owy. RÄ™kÄ… przeczesaÅ‚a moje wÅ‚osy i uklÄ™kÅ‚a opie­
rając się na moim kolanie. Zajrzała mi w oczy.
 Paweł  szepnęła.
Nie odpowiadałem.
 To nie jest tak jak myślisz  powiedziała.  Błagam cię! Zaufaj
mi. To gdy tańczyliśmy... To co wtedy było między nami było prawdziwe.
Jarla poznałam przypadkiem i wynajął mnie jako przewodnika po Polsce.
Przypadkowo wmieszał mnie w swoje sprawy, a potem straszył, że będę
ukarana za napaść na profesora, bo ty pewnie widziaÅ‚eÅ› mojÄ… twarz. Po­
tem poznałam cię w pociągu i...
 Poczułaś się pewnie, bo od razu nie wezwałem policji?
 Tak, ale wiedziałam, że jesteś dobrym człowiekiem i od tamtej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl