[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pretekstu w rodzaju przemoczonego ubrania, dzięki któremu zdołała mu się
wymknąć.
 Doprawdy?  spytał z ożywieniem Hayden, uznawszy widać, że wszystko,
o czym wspomni Amelia, jest niesłychanie interesujące.
Amelia skinęła głową.
 Tak, kiedy była młoda.
Na ustach Greya pojawił się ironiczny uśmieszek.
 Młoda, powiada pani?  spytał od niechcenia, rzucając Fanny wiele
mówiące spojrzenie.  Kiedy to było?
 O, dawno temu  odparła Amelia, bez złej intencji, ale z przekonaniem
zaliczając swą nieocenioną przyjaciółkę do grona zgrzybiałych staruszków, do
których  zdaniem owej przyjaciółki  należał także lord Sheffield.
Grey uniósł wymownie brwi. Fanny pochwyciła jego spojrzenie i zamiast
spiorunować go wzrokiem, miała wyrazną ochotę parsknąć śmiechem. Nagłe
poczucie doskonałego porozumienia poraziło Greya jak prąd elektryczny.
Zawsze cenił ludzi, którzy potrafią śmiać się z samych siebie, toteż piękna
kobieta, która umie bawić się własnym kosztem, stawała się dla niego jeszcze
atrakcyjniejsza. W dodatku ciemne oczy tej piękności wyraznie zapraszały go, by
pośmiał się razem z nią.
113
RS
Odwrócił wzrok, zły na siebie. Ta kobieta wcale nie była taka, jak sądził. Nie
należała do typowych oszustów, czarujących banalną urodą i przymilnym
zachowaniem, pozbawionych jednak poczucia humoru. Fanny nie starała się
nikogo czarować  jej sposób bycia raczej narzucał rezerwę niż skłaniał do
poufałości. Za to dowcip tej kobiety był ostry i celny jak miecz samuraja.
Była doprawdy fascynującą istotą. Jedyną w swoim rodzaju. Na jakim
nieszczęśniku tak sobie wyostrzyła język? Czy zmusiła ją do tego konieczność, jak
sugerowała pani Twinnings, czy zawsze było to cechą jej charakteru? A może to
nie była żadna cecha, tylko jedna z ról, do których należała też kreacja płochliwej
sylfidy w salonie Alphonse'a Browna?
Nagle zaduma Greya ustąpiła miejsca rozgoryczeniu.
 Zanim jej mąż... odszedł  mówiła właśnie Amelia.
 Odszedł?  burknął Grey. Jego zdenerwowanie wzrosło, gdy uświadomił
sobie własną przesadną ciekawość  nie, swoją fascynację Fanny. To uczucie było
nie tylko zniewagą dla pamięci ojca, ale i zaprzeczeniem logiki, którą tak wysoko
cenił.  Dokądże się udał?
 Tam, skąd nikt nie wraca  odparł z namaszczeniem Bernard.
Grey popatrzył na niego. Znów zapomniał o obecności McGowana, taki był
cichy i niepozorny.
 A  powiedział Grey matowym głosem.  Tam.
I zwrócił się do Fanny:
 Niech pani nie traci nadziei. Wiem z najlepszych zródeł, że nawet jeśli
ktoś nie jest w stanie wrócić na ten świat in corpore, może właśnie przepływa w
pobliżu, niewidzialny dla naszych oczu.  Wskazał ręką na sufit.  Nie brak ludzi
zapewniających, że chętnie pomogą nawiązać kontakt z drogimi nieobecnymi. Nie
za darmo, oczywiście. Gdyby jednak pani chciała skontaktować się z nim bez
pomocy profesjonalistów, z przyjemnością spróbuję pomóc. Jestem pewien, że ma
pani w sobie dość wrażliwości, by eksperyment się powiódł.
Ciemne oczy Fanny miotały iskry.
 Jestem wdzięczna za pańską troskę, ale nie potrzebuję niczyich usług.
 Dlaczegóż to? Czy nie tęskni pani za swoim mężem?  spytał niewinnie.
 Grey!  odezwał się Hayden z przeciwległego końca stołu. Dramatycznym
gestem odrzucił serwetkę i podniósł się z krzesła.  Niezmiernie mi przykro, pani
Walcott. Proszę przyjąć moje najszczersze przeprosiny.
114
RS
Fanny, która mierzyła Greya posępnym wzrokiem, obejrzała się ze
zdziwieniem na jego siostrzeńca.
 Z jakiego powodu?
 Z jakiego powodu?  powtórzył jak echo zbity z tropu Hayden.
Grey niedbale przerzucił ramię przez oparcie krzesła i przyglądał się
Haydenowi z niesmakiem. Fanny, rzecz jasna, nie żywi do niego urazy z powodu
jakiejś tam słownej utarczki, myślał. Mógłby się założyć o roczną pensję, że
przywykła do toczenia własnych bitew i nie znosi, by ktoś się wtrącał w jej
sprawy.
 Ależ... oczywiście... z powodu gruboskórności mojego wuja. I jego
nietaktownych uwag... na temat pani bolesnej straty...  wydukał Hayden.
Fanny lekceważąco machnęła ręką.
 Lord Sheffield nie jest pierwszym gburem, z jakim miałam do czynienia,
młody człowieku. I zapewne nie ostatnim.
Grey popatrzył na nią z aprobatą. Wiedział, że się nie pomylił w jej ocenie.
Zwróciła na niego swe czarne oczy i ciągnęła dalej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl