[ Pobierz całość w formacie PDF ]

piasek? Sam wielokrotnie zastanawiał się, jak to możliwe, że ojciec do końca nie
stracił nadziei, że jego niewierna żona nawróci się i doceni uroki życia rodzinnego?
– Niestety, nigdy się nie zmieniła. Kiedy Sam miała dziewięć łat, a ja siedem,
matka wdała się w ognisty romans z włoskim hrabią i uciekła z nim do Wenecji.
Ojciec pisał do niej listy, prosił, żeby wróciła, ale ona nigdy nawet nie
odpowiedziała. Strasznie za nią tęskniliśmy. – Głos mu się załamał na
wspomnienie bólu małego chłopca, który nie rozumie, dlaczego już nigdy nie
zobaczy swojej mamy. Upił kolejny łyk kawy, odchrząknął i kontynuował: – Sześć
lat temu, kiedy właśnie zaczynałem odnosić pierwsze sukcesy w branży muzycznej,
ojciec został powiadomiony przez włoską policję, że jego żona zginęła w wypadku
drogowym. Samochód prowadził dwudziestojednoletni syn hrabiego. On także
zginął na miejscu. Podobno mieli ze sobą romans. Niezbyt budująca historia,
prawda?
– Smutna.
Kit pobladła. Hal widział, że była naprawdę głęboko poruszona.
– Kto zajmował się tobą i siostrą po odejściu matki? – zapytała.
Hal skrzywił się.
– Kolejne nianie, zresztą niezbyt udane. Zresztą nawet te, które by się nadawały,
ojciec odprawiał, bo żadna nie potrafiła sprostać jego wygórowanym wymaganiom.
Wydaje mi się, że przez wybryki mojej matki stracił zaufanie do kobiet. Gdy tylko
trochę podrośliśmy, wysłał nas do szkoły z internatem.
Henry wypił resztkę zimnej kawy i skrzywił się z obrzydzeniem.
– Ojciec nie skorzystał z okazji, żeby się do nas zbliżyć po odejściu matki.
Dodatkowo nigdy nie zrozumiał, dlaczego postanowiłem zająć się muzyką, a nie,
tak jak on, podtrzymywać świetność rodzinnego majątku, który miałem przecież po
nim odziedziczyć. Nadal nie pojmuje mojej potrzeby niezależności ani, jak to ujął,
„nieodpowiedzialnej skłonności do ryzykowania własnego życia”, czyli miłości do
sportów ekstremalnych.
– To pewnie dlatego po wypadku nie odwiedził cię w szpitalu. – Pokiwała w
zamyśleniu głową.
Henry czuł, że Kit nie ocenia, a jedynie próbuje zrozumieć i głęboko,
prawdziwie mu współczuje. Była niezwykłą kobietą, pod każdym względem!
– W pewnym sensie miał rację. Przecież wpakowałem się w kłopoty przez
głupotę. Podjąłem wyzwanie Simona, tylko dlatego, że chciałem mu coś
udowodnić. Zgubiła mnie pycha. Czasami urażona duma jest silniejsza niż zdrowy
rozsądek... – Henry postukał w gips. – Co zresztą widać. Ale ojciec zachowuje się
tak samo. Powinien schować dumę do kieszeni i odwiedzić syna w szpitalu,
niezależnie od wszystkiego!
Kit pokiwała głową i uśmiechnęła się łagodnie.
– Tak, powinien, ale może się obawiał, jak zareagujesz? Przecież nie
dogadywaliście się już od jakiegoś czasu, więc miał prawo sądzić, że nie życzysz
sobie jego odwiedzin. Kiedy ludzie długo się nie kontaktują, dzielący ich dystans
staje się coraz większy, coraz trudniej się przełamać. Szkoda, bo przecież ludzie się
zmieniają, prawda? Kiedy ostatnio widziałeś się z ojcem?
Hal nie odpowiedział od razu; nadal myślał o tym, co usłyszał. Czy wypadek
zmienił go na tyle, by mógł wybaczyć ojcu?
– Nie wiem, nie pamiętam... Chyba kilka miesięcy temu. Brzmi okropnie,
prawda? Ciągle mi brakowało czasu, żeby do niego pojechać. Poza tym znudziło
mi się wysłuchiwanie jego narzekań na moje wybory życiowe.
Kit położyła dłoń na jego ręce. Spojrzenie jej błękitnych oczu natychmiast
łagodziło jego rozgoryczenie i sprawiało, że zapominał o całym świecie. Jakby się
zapatrzył w spokojną taflę jeziora.
– Może chciałbyś do niego pojechać? Skoro on nie odwiedził ciebie, to może ty
złóż wizytę jemu?
Fakt, że ojciec nie przyszedł do szpitala, dręczył Hala nieustannie od czasu
wypadku. Wiedział, że jeśli nie rozwiąże tego problemu, będzie coraz gorzej. Nie
chciał się stać zgorzkniałym, zapieczonym w niechęci człowiekiem, a nie mógł
przecież oczekiwać, że to ojciec wyciągnie do niego dłoń na zgodę. Stracił już
matkę, nie wyobrażał sobie, że dopuści do tego, by stracić także ojca.
– Znów trafiłaś w sedno, Kit! Twoja mądrość i przenikliwość nie przestają mnie
zdumiewać. Masz rację, powinienem go odwiedzić. Nie wiem, dlaczego sam na to
nie wpadłem. Zawieziesz mnie?
Kit zabrała rękę. Wyraźnie się zaniepokoiła.
– Tak, ale... Gdzie on mieszka?
– W Hertfordshire.
– Kiedy chcesz tam pojechać? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl