[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Niełatwo jest zabić śpiącego człowieka  odparła i wstrząsnął nią dreszcz.
 W ogóle zabijać nie jest łatwo.
Zerknąłem na nią i pomyślałem sobie, że szkoła Mackintosha w tym punkcie
chyba nawalała.
 Ilu ludzi zabiłaś?
 Jednego  odparła i głos się jej załamał.  Przed. . . chwilą.  Zaczęła
gwałtownie drżeć.
Objąłem ją ramieniem.
 Uspokój się, Alison. Wiem, tak się po tym reaguje, ale czas wszystko za-
ciera. Uspokój się.  Przeklinałem Mackintosha za to, co zrobił swojej własnej
córce. Ale jednak wyszkolił ją na profesjonalistkę, a profesjonalistka zareaguje na
odpowiedni bodziec jak pies Pawłowa. %7łeby już o tym nie myślała, powiedziałem:
 Musimy wy prowadzić się z hotelu.
 To jasne. Ale co potem?
 Diabli wiedzą. Wszystko zależy od tego, jak bardzo uszkodziliśmy jacht
Wheelera. Jeśli odpłyną, to koniec.
 A jeśli nie odpłyną?
 Spróbujemy jeszcze raz.
 Nie możesz tam iść. Drugi raz to nie wypali.
 Wiem. Trzeba wymyślić coś innego. . .
Popadliśmy w przygnębiające milczenie i parliśmy naprzód. Byliśmy przemo-
czeni a nad ranem na Malcie nie jest wcale ciepło Poza tym ogarnęło nas znużenie,
więc myśleć logicznie było nam raczej trudno.
Kiedy wkraczaliśmy do Floriany, wschodziło już słońce, a po uliczkach kręcili
się nieliczni przechodnie. Podczas długiego spaceru ubranie nam prawie wyschło,
dlatego nie zwracaliśmy na siebie niepotrzebnej uwagi. Minęliśmy robotników
z drabinami, którzy rozciągali nad jezdnią sznury kolorowych chorągiewek.
 Wcześnie chłopaki zaczynają dzień  mruknąłem.  Co to za święto?
 Dzisiaj jest festa  wyjaśniła Alison.  Ciągle się tutaj bawią.
Przypomniał mi się głos emerytowanego pułkownika, który narzekał na hałasy
w porcie.
 Więc dzisiaj będą fajerwerki, tak?
189
 Jak w banku. Fajerwerki i festa zawsze idą w parze. Przynajmniej na Mal-
cie.
Coś mi zaświtało w głowie, coś niejasnego, mało konkretnego, ale były to
zaczątki rodzącego się pomysłu. Modliłem się, żeby na zaczątkach się nie skoń-
czyło.
 Ile zostało nam pieniędzy?  spytałem.
 Około trzech tysięcy funtów  odrzekła.  Aącznie z pięciuset funtami,
które ci dałam.
Trzy tysiące funtów. . . Przynajmniej byliśmy dobrze wyposażeni na wypadek
wojny. Mój pomysł jakby się nieco wyklarował, ale nim mogłem z nim wystąpić,
musiałem jeszcze raz przestudiować plany jachtu.
Zaspany recepcjonista wręczył nam klucze i poszliśmy na górę.
 Alison, wejdz do mnie na sekundę.  Staliśmy pod drzwiami do mego
pokoju.
Kiedy znalezliśmy się w środku, wziąłem szklaneczkę do mycia zębów i na-
lałem jej tęgą porcję szkockiej.
 Wychyl do dna, a poczujesz się lepiej. Wez gorący prysznic i przebierz się.
Ale zrób to szybko, Alison. Opuszczamy okręt, powinniśmy stąd zniknąć najdalej
za pół godziny.
Uśmiechnęła się blado.
 Dokąd jedziemy?
 Musimy się gdzieś zatrzymać. Jeszcze nie wiem gdzie, ale lada moment
ludzie Wheelera zaczną przetrząsać hotele, może już to robią. Zabierz tylko to, co
najważniejsze: pieniądze, paszport i licencję pilota.
Wyszła, a ja postąpiłem zgodnie z własnymi wskazówkami. Wychyliłem szyb-
kiego kielicha i wskoczyłem pod gorący prysznic, który rozgrzał nieco moje ko-
ści; brzuch miałem czarny od sińców. Ubrałem się w locie i zacząłem zbierać na
kupkę rzeczy, jakie mogły mi się przydać. W sumie niewiele tego było.
Pózniej usiadłem i zagłębiłem się w plany jachtu. Na szczęście zaznaczono
skalę, więc udało mi się względnie dokładnie rozpracować interesujące mnie da-
ne. Mój pomysł dojrzewał, ba! nabierał wyraznych rumieńców! Wszystko zależa-
ło od tego, czy jacht Wheelera zostanie w porcie na kolejną noc.
Alison wróciła gotowa do drogi. Dzwigała jedną z tych przepastnych toreb,
które wyglądają całkiem niewinnie, a jakimś cudem mieszczą tygodniowe zaopa-
trzenie dla dywizji wojska. Opuściliśmy hotel tylnym wyjściem i pięć minut póz-
niej byliśmy już w Kingsgate, gdzie wsiedliśmy do autobusu jadącego do Senglei.
Alison miała trochę lepszy humor.
 No to dokąd jedziemy i dlaczego?  spytała.
Zapłaciłem za bilety.
 Powiem ci, jak będziemy na miejscu.
190
W autobusie panował tłok i nie chciałem jej przy ludziach opowiadać, jak to
ukatrupimy Wheelera ze Sladem. Kierowca albo wbił sobie do głowy, że nazy-
wa się Jack Brabham, albo sądził, że maleńka, przepięknie ukwiecona kapliczka
Dziewicy na masce silnika zastąpi z powodzeniem najlepsze hamulce. Jazda do
Senglei trwała niezwykle krótko.
Senglea to półwysep rozdzierający wody Wielkiego Portu między Dockyard [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl