[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tak, komedia ta jest koniecznością. Kto bowiem ratuje
sobie życie strojeniem min i odpowiednio dobranym
kostiumem, to ratuje je sobie całkiem tanim kosztem.
A teraz wsiadaj na wóz, moje dziecko, i przygotuj się
do roli rozpieszczonej i kapryÅ›nej żoneczki. Jestem pe­
wien, że sprawi ci ona przyjemność.
Wypowiedział ostatnie słowa z lekko kpiącym
uśmiechem na twarzy, ale w sumie starał się być miły
i grzeczny. Być może on również zaczÄ…Å‚ siÄ™ już przygo­
towywać do roli zahukanego mężusia.
Ku widocznemu zadowoleniu %7Å‚ebyÅ› OÅ›lepÅ‚, a przy­
gnębieniu Nello, któremu przybył dodatkowy pasażer,
Beppo również wdrapał się na wóz i ukrył na jego tyle.
Ale zanim to siÄ™ staÅ‚o, przeprowadziÅ‚ z Giannim na stro­
nie krótką rozmowę.
- Musisz być dla niej dobry, rozumiesz? To dzielna
białogłowa, nie taka, jakiejśmy się spodziewali.
- Za kogo ty mnie masz, Marco? OczywiÅ›cie, że bÄ™­
dÄ™ dla niej dobry. Od poczÄ…tku o niÄ… dbaÅ‚em, nie sÄ…­
dzisz? Ale mam przecież wywiezć ją stąd bezpiecznie
i żeby tego dokonać, muszÄ™ zapewnić sobie bezwzglÄ™d­
ne posłuszeństwo.
Beppo dobrze znaÅ‚ upór i samowolÄ™ swojego pa­
na, ale wiedział też, że może mu mówić wszystko, co
myśli.
- Jak na razie nasza branka udowadnia, że nic nie
jest w stanie jej zÅ‚amać. Czy wobec tego nie byÅ‚oby sÅ‚u­
szną rzeczą już teraz powiedzieć jej prawdę? Bywa, że
oszustwa siÄ™ mszczÄ….
Gianni skrzywił się, po czym schronił za tarczą dwu-
znacznoÅ›ci i kpiny, co czyniÅ‚ zawsze, gdy bywaÅ‚ przy­
party do muru.
- PrawdÄ™? A czy wiesz, Marco, Beppo, Ettore, co tu
jest prawdÄ…?
Beppo nie dał się zbić z tropu.
- Tak, wiem. Ale czasami nachodzÄ… mnie wÄ…tpliwo­
Å›ci, czy ty o tym wiesz, panie. Zachowujesz siÄ™ tak, jak­
byÅ› od dzieciÅ„stwa żyÅ‚ w Å›wiecie teatru i już nie odróż­
niał rzeczywistości od zwykłego zmyślenia. Zapamiętaj
sobie moje słowa. Bądz dla niej miły i dobry, a Bóg cię
wynagrodzi.
Gianni wzruszył tylko ramionami.
- %7Å‚egnam siÄ™ z tobÄ…, Marco, i życzÄ™ szczęśliwej po­
dróży. JeÅ›li Opatrzność nie sprawi nam żadnej niespo­
dzianki, spotkamy siÄ™ niebawem. - UÅ›ciskaÅ‚ przyjacie­
la, po czym z powagą spojrzał mu w oczy. - Zaufaj mi,
Marco, mój wierny druhu. Nigdy cię nie zawiodłem
i wierzę, że będzie tak nadal.
- Ale też nigdy dotąd nie wiodłeś księżniczki Nove-
ry gościńcami księstwa Verdato, mając przeciwko sobie
wszystko i wszystkich. Udowodniła, że jest jak szczere
złoto, nie zapominaj o tym. Addio, i niechaj Bóg cię
wspomaga!
Tak oto pożegnali się, wiedząc, że pózniej nie będzie
na to okazji. Minęły dwie godziny i kupiec Ottone Ri-
nieri oraz jego żona Emilia wjechali szeroką bramą do
miasta Burani, po czym ulicÄ… skierowali siÄ™ ku rynkowi.
Tam zatrzymali się na chwilę, ażeby Ettore Manfredi,
czyli Beppo, mógł wymknąć się z wozu i zniknąć
w najbliższym zaułku.
Burani już na pierwszy rzut oka wydawaÅ‚o siÄ™ mia­
stem bogatszym i wiÄ™kszym od Ostuny, a nawet od Ver­
dato. StÄ…d samo przez siÄ™ narzucaÅ‚o siÄ™ pytanie, dlacze­
go Gentile nie wybrał tego kwitnącego miasta na stolicę
swojego państwa. I właśnie z takim pytaniem zwróciła
siÄ™ Emilia do Ottone.
- StaÅ‚o siÄ™ tak z tej prostej przyczyny, że podbiÅ‚ naj­
pierw Verdato, a dopiero pózniej Burani. Kiedy jego
żołdacy pojawili się po raz pierwszy na tych ulicach,
Verdato już od dawna spełniało rolę stolicy księstwa.
W istocie byÅ‚ to uÅ›miech losu dla tego miasta, które mo­
że rozwijać się w atmosferze względnego spokoju i bez
staÅ‚ej kurateli. Tutejsza katedra to prawdziwy klejnot ar­
chitektury, a miejscowym kupcom i rzemieślnikom
wiedzie siÄ™ wyÅ›mienicie. Podejrzewam, że sÄ… szczęśli­
wi, nie majÄ…c na karku Gentile.
Po raz kolejny Gianni, a teraz Ottone, dał dowód
znajomoÅ›ci Å›wiata i dróg, jakimi kroczyÅ‚a wielka poli­
tyka. MusiaÅ‚ być co najmniej wybijajÄ…cym siÄ™ kondo­
tierem, pomyÅ›laÅ‚a Emilia, i to takim, którego znajo­
mość sztuki wojennej dorównywała znajomości realiów
gospodarczych i politycznych kraju. Dziwiła się tylko,
że nigdy dotąd nie słyszała o Niccolo da Stresa, mimo
że w jej rozmowach ze stryjem Ugo czÄ™sto padaÅ‚y na­
zwiska kondotierów z przyszłością.
Tylko że dlaczego wmówiÅ‚a sobie, że to jest jego pra­
wdziwe nazwisko? Przecież mogło być równie dobrze
zmyślone, podobnie jak Ottone Rinieri. Ten człowiek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl