[ Pobierz całość w formacie PDF ]

narciarskim.
Hm& Byłam sama przez dwa dni inaprawdę sprawiało mi toprzyjemność. Przed
sobą miałam jednak prawdziwego przystojniaka. Najprawdopodobniej to jeden zludzi
Matildy. Postanowiłam pozbyć się wątpliwości.
 Naprawdę pracujesz tutaj, wWhistler? Czy jesteś jednym z& no wiesz?
Przekrzywił głowę, najwyrazniej nie rozumiejąc pytania.
 Jednym z& no wiesz& Jednym ztych& mężczyzn?
Zzakłopotaną miną rozejrzał się pozatłoczonym placu.
 No cóż& jestem& mężczyzną  odparł.
Wtej chwili dotarło domnie, żetopoprostu zwyczajny facet, ktoś przypadkowy
ibardzo miły, kto zwyczajnie mnie zagadnął, niemający związku zS.E.K.R.E.T-em.
Niemal nie mieściło mi się towgłowie. Uśmiechnęłam się.
 No dobrze  powiedziałam.  Teraz toja przepraszam. Iwcale cię nie wzięłam za
złodzieja.
Tym sposobem przyłączyłam się doulubionej rozrywki Kanadyjczyków:
przepraszania nieznajomych.
 Copowiesz nabezpłatną lekcję narciarstwa?  zapytał. Tak, zdecydowanie był
tofrancuski akcent  czy też raczej quebecki.
 Ajeśli nie potrzebuję lekcji?  odparłam, czując, żewraca mi pewność siebie.
 Chcesz powiedzieć, żeznasz tutejsze stoki?  Uśmiechnął się uśmiechem,
któremu nie sposób było się oprzeć.  Znasz warunki, które tupanują, wiesz, które trasy
oznaczone sączarnym rombem, którymi wyciągami jechać iktóre trasy dla
początkujących mogą się okazać zdradliwe, jeśli nie będziesz uważać?
Kogo chciałam oszukać?
 Właściwie nie  przyznałam.  Oddwóch dni krążę tuwkółko. Nie mam odwagi,
żeby wjechać nagórę.
 Ośmielę cię  powiedział, podając mi rękę.
Theo okazał się wyśmienitym nauczycielem ichociaż odmawiałam zjazdu
ponajtrudniejszych trasach oznaczonych czarnym rombem, pogodzinie swobodnego
szusowania podolinie polodowcowej, gdzie śnieg był straszliwie ostry iskrzypiący,
wjechaliśmy wyciągiem naSymphony Bowl. Theo obiecał mi mieszankę trudnych
stromych stoków iłatwych łagodnych grzbietów, żeby dać moim drżącym mięśniom ud
trochę odpoczynku, apotem nieśpieszny siedmiokilometrowy zjazd domiasteczka.
Cieszyłam się, żeodpewnego czasu biegałam poNowym Orleanie. Gdybym musiała
tujezdzić bez żadnego przygotowania, resztę weekendu spędziłabym obolała przed
kominkiem.
Nagrzbiecie Symphony Bowl zatrzymałam się nachwilę. Widok białego śniegu,
który nahoryzoncie spotykał się zniebem tak błękitnym, żeodpatrzenia nanie ażbolały
oczy, zapierał dech wpiersiach. Nie mogłam wyjść zezdumienia, jak bardzo zmieniło się
moje życie dzięki wypowiedzeniu jednego  tak . Przez ostatnie kilka miesięcy robiłam
rzeczy, których jeszcze rok temu zupełnie sobie nie wyobrażałam. Nie chodziło tylko
oseks znieznajomymi, ale również ozgłoszenie się nabal, bieganie, bardziej kobiecy styl
ubierania, bycie otwartą naludzi, stawianie naswoim iwreszcie przyjazd tutaj, samotnie,
mimo żenie miałam pojęcia, jak przebiegną tecztery dni. Nigdy nie zrobiłabym tych
rzeczy, gdybym nie zgodziła się wziąć udział wfantazjach S.E.K.R.E.T-u.
Kiedy ten młody człowiek, zarzuciwszy sobie narty naramię, podszedł domnie
naplacu ustóp góry, zamiast zareagować tak jak zwykle, czyli szybko się wycofać albo
sprzeciwić, próbowałam przyjąć dowiadomości fakt, żebyć może jestem warta męskiego
zainteresowania. Godzinę pózniej, będąc całkiem dosłownie naszczycie świata, zaczęłam
się czuć odmieniona. Mimo towciąż jakaś część mnie wątpiła wspontaniczność Thea.
Taczęść wciąż czekała, ażdotrzemy dograni, wymienimy powłóczyste spojrzenia,
aonzapyta, czy akceptuję krok.
 Piękna  wyszeptał Theo, zatrzymując się obok mnie iprzyglądając się
widokowi, który podziwiałam.
 Wiem. Chyba nie widziałam nic równie pięknego przez całe swoje życie.
 Miałem namyśli ciebie  powiedział izdążyłam jeszcze zobaczyć jego uśmiech,
zanim odepchnął się kijkami ipomknął wdół Symphony Bowl.
Nie miałam wyjścia, musiałam ruszyć za nim. Przez kilka przerażających sekund
unosiłam się wpowietrzu. Pochybotliwym lądowaniu odzyskałam równowagę
iwjechałam wkoleiny pozostawione przez jego narty. Szusował zwprawą, oglądając się za
siebie cojakiś czas, by się upewnić, żeza nim jadę. Pogwałtownym skręcie
nanieoznaczoną trasę dołączyliśmy dogrupki narciarzy jadących domiasteczka, które
lśniło żółto-różowo wpromieniach zachodzącego słońca.
Nadole podjechaliśmy dosiebie. Uniósł rękę, żeby przybić zemną piątkę.
 Zuch dziewczyna!  wykrzyknął.
 Cowtym takiego nadzwyczajnego?  zapytałam, kiedy nasze rękawice się
zetknęły. Szybki zjazd sprawił, żekręciło mi się wgłowie.
 Pierwsze półtora kilometra iostatni odcinek tobyła trasa zczarnym rombem.
Zjechałaś nią bez mrugnięcia okiem!
Poczułam coś nakształt dumy pomieszanej zsatysfakcją.
 Trzeba touczcić  stwierdziłam.
Ruszyliśmy wstronę Chateau Whistler, gdzie mieszkałam, apodrodze
zatrzymaliśmy się w Great Hall , gdzie wszyscy wydawali się znać Thea. Przedstawił
mnie kelnerowi, Marcelowi, staremu przyjacielowi zQuebecu, który przyniósł nam
fondue igrog zrumem, apotem parujące misy małży ifrytek. Byłam tak głodna, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl