[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nic nie mów. Po prostu mi pozwól.
Annalise nie potrafiła znalezć żadnych argumentów, którymi mogłaby go powstrzymać.
Sam rozbierał ją z namaszczeniem, lecz jego nieporadne ruchy zdradzały pośpiech. Gładził
dłońmi każdy skrawek jej ciała i wilgotnej skóry. Kiedy była już zupełnie naga i leżała na ple-
cach, błyskawicznie się rozebrał.
Zabytkowe łóżko zaskrzypiało, kiedy położył się obok niej. Sięgnął ręką między jej uda.
- Doprowadzasz mnie do szału, Annalise.
- Ty mnie też - wyszeptała.
Nie chciała już dłużej czekać i wzięła w dłoń jego nabrzmiały członek. Pieściła go deli-
katnie, wodząc kciukiem po całej jego długości. Mimo wydarzeń zeszłej nocy wciąż czuła się
niezręcznie. Myśl, że Sam mógłby ją uznać za kiepską w łóżku, napawała ją niepokojem i od-
bierała pewność siebie.
- Połóż nogę na mojej nodze - poinstruował ją podnieconym głosem.
Zrobiła, jak kazał. Czuła się trochę bezbronna, otwierając się przed nim w ten sposób.
Sam uniósł biodra i wszedł w nią powoli, przytrzymując się jej uda. Tym razem pozycja była
bardziej ryzykowna - leżeli twarzami do siebie, a ich oddechy łączyły się w jeden.
- Taka mi się podobasz - powiedział Sam.
L R
T
- Jaka?
- Zrelaksowana, uległa.
- Uwierz mi - jęknęła, gdy wbił się głębiej, trafiając w czuły punkt. - Nie jestem teraz
zrelaksowana. - Narastające napięcie uwięzione w dole brzucha domagało się ujścia. Sam
obejmował Annalise jedną ręką za szyję, a wolną dłonią niespiesznie muskał jej sutek.
- Ale zaraz będziesz - obiecał.
Zacisnęła się na nim, przejmując kontrolę nad sytuacją.
- Pokaż, co potrafisz - wyszeptała.
Przyciągnął ją do siebie i pocałował gorąco. Jego skóra pokryła się potem.
- Teraz, Księżniczko. Teraz! Przestań się kontrolować! - Potrafił siłą woli doprowadzić ją
do granic rozkoszy.
I rzeczywiście sięgnęła szczytu, z prędkością światła spadając w otchłań. Wszystkie jej
zmysły były skupione na tej jednej doskonałej chwili.
Sam niemal dusił ją w uścisku, krzycząc i dygocząc.
- Kochanie - wyszeptał po chwili - wykończysz mnie, zanim weekend się skończy.
Kiedy się odsunął, skrzywiła się - nie dlatego, że ją to zabolało, po prostu nie chciała
przerywać bliskości, jakiej nigdy z nikim dotąd nie czuła.
Sam obrócił ją na bok i ułożył się za nią, jedną dłoń wsuwając pod jej głowę, drugą opla-
tając jej piersi. Nie widział jej twarzy, dlatego pozwoliła sobie na rozmarzony uśmiech. Jeśli
tylko uda jej się podtrzymać fikcję, jaką jest seks bez zobowiązań, może nie wyjdzie z tego ze
złamanym sercem.
Na plecach poczuła westchnienie Sama jak pieszczotę. Nie była pewna, czy zasnął, czy
tylko się zamyślił. Zaskoczyło ją, kiedy nagle zapytał sennym głosem: - Jak teraz, po latach,
wspominasz mamÄ™?
L R
T
ROZDZIAA SIÓDMY
Sam musiałby być pozbawiony wszelkich uczuć, żeby nie zauważyć, że Annalise nagle
zastygła. W duchu przeklął swoją głupotę. Zajęło mu niemal godzinę, żeby udobruchać drażli-
wą księżniczkę i wprawić ją w odpowiedni nastrój, a teraz wszystko zepsuł.
Annalise rozluzniła się nieco, ale nie tak jak wcześniej.
- Niewiele pamiętam - odparła zdawkowym tonem. - Byłam bardzo mała, kiedy zmarła.
Znam ją głównie ze zdjęć i z historii, które opowiadali mi bracia. Ojciec tak naprawdę nigdy o
niej nie mówił.
- Wiele cię ominęło.
- Jakoś dałam radę. - Czy zdawała sobie sprawę, że ma już sine palce od ściskania prze-
ścieradła?
Powinien był zarzucić ten temat, ale desperacko pragnął rozgryzć Annalise, a taka okazja
może się już nie powtórzyć.
- Wiem, jak to jest dorastać bez jednego z rodziców. Oczywiście to nie to samo co
śmierć, ale kiedy matka zabrała mnie do Alabamy, z dala od ojca, czułem się, jakby umarł.
Chciałem, żeby układał mnie wieczorem do snu, czytał mi bajki.  Rozwód" był dla mnie tylko
pustym słowem. Długo nosiłem w sobie złość. Celowo zawaliłem szkołę i zmieniłem życie
mamy w piekło. Ale ostatecznie musiałem się podporządkować.
Obróciła do niego głowę i pocałowała go w ramię.
- Przykro mi.
- Nie rozumiałem, co takiego się między nimi wydarzyło. Do dziś tego nie rozumiem.
%7ładne z nich nie wzięło ponownie ślubu.
- Więc dlaczego się rozstali?
- Sam chciałbym to wiedzieć. Dlatego nie chcę, żeby moje dzieci przez to przechodziły.
Chcę mieć prawdziwą rodzinę. Gdyby rodzice się nie rozeszli, może nawet miałbym rodzeń-
stwo, jak ty.
- Nie potrafię wyobrazić sobie życia bez moich braci i kuzynów. Czasem się spieramy,
ale wiem, że mogę na nich liczyć. Kiepski jest los jedynaka.
- Ale nie mieliśmy rozmawiać o mnie. Chciałem tylko powiedzieć, że przynajmniej w
niewielkim stopniu rozumiem, przez co przeszłaś. Dziewczynki nie powinny dorastać bez ma-
tek.
L R
T
- Nie była to aż tak wielka strata - odrzekła beznamiętnie. - Matka nie należała do miłych
osób.
Pod tym pozornym brakiem uczuć z pewnością kryje się niewyobrażalne cierpienie.
Annalise usiadła do niego plecami, owinęła się kocem i wstała.
- Muszę wracać do pracy. Daj znać, kiedy skończysz gotować.
Wyszła i zamknęła się w łazience.
Sam wiedział, że Wolffowie nigdy nie wspominają nawet słowem o tamtym uprowadze-
niu, bezsensownych morderstwach czy przeprowadzce do górskiej samotni. Jakby udawali, że
to się nigdy nie zdarzyło.
Annalise była wzorcowym przykładem takiego podejścia. Złościło go, że wymazała z
pamięci tamten pocałunek sprzed lat, ale przypomni jej, że kiedyś chciała z nim być. Jej ciało
nadal go pragnie, mimo że umysł i serce wciąż stawiają opór. Powoli zaczynało do niego docie-
rać, że chce dostać od Annalise więcej, niż przypuszczał. Chce dostać wszystko.
Przeraziła go ta myśl, pozbierał więc szybko ubrania i czym prędzej uciekł z sypialni.
Chyba zupełnie oszalał!
W kuchni pokroił chleb i posmarował kromki masłem. Pora się wycofać. Aplikacja po-
godowa w telefonie podawała, że za dwa dni spodziewane są roztopy. Jeszcze tego samego
dnia mógłby spokojnie zjeść kolację w Charlottesville.
W łóżku było mu z Annalise fantastycznie, może nawet lepiej niż z innymi kobietami,
ale nie był pewien, czy warto z tego powodu brać jej życiowy bagaż na własne barki.
Podczas lunchu Annalise jadła jak ptaszek, mimo że bardzo chwaliła jego chili. Zacho-
wywała się grzecznie i z rezerwą, co wydało mu się dziwne i trochę przerażające. W trakcie
posiłku poszedł po dokładkę. Nie dlatego, że był głodny, lecz żeby się czymś zająć. Zapropo-
nowała pomoc w zmywaniu, ale odmówił. Spojrzała na niego krótko z nieokreślonym wyrazem
twarzy, lecz tak intensywnym, że prawie dał za wygraną. Odwrócił się do zlewu i wstrzymywał
oddech do momentu, kiedy usłyszał, jak Annalise wychodzi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl