[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzieciństwie. Kto chciał dokuczyć, krzyknął  ślepa Gienia" - i co robić? Albo bić się, albo
płakać. Humor zepsuty.
Ja: Ale dlaczego?
Ona: Nie wiem. Widać taką siłę ma przezwisko. A dorośli nie przezywają się?  Faszysta",
 komuch",  \yd",  dewotka",  oszołom". Wystarczy posłuchać dziennika-----
Po chwili: Mo\e dlatego chciałam być Kasia, bo urodziłam się 30 kwietnia. Pod Katarzyną.
Ale ojciec się sprzeciwił, bo jego teściowej było Katarzyna, a on darł z nią koty. I dał mi imię
swojej matki. A moja mama się poddała.
Zawołał mnie ojciec, do pomocy. śebym wlazł na obórkę, zdjął pęknięte dachówki, wstawił
całe. On za stary na ła\enie po dachach.
Wlazłem. Rozsunąłem te całe, \eby mieć dojście do miejsc awaryjnych. Fachowo. Robiłem to
ju\ wiele razy.
Załatwione. Siedzimy. On pali, ja jem jabłko. Szara reneta. Przechowane w piwniczce.
Kwiecień - a jabłko jeszcze twarde, soczyste. Niescukrzone.
Zerkam. Jean Gąbin? Mariusz Dmochowski? Na fotografiach z młodości podobny do Jerzego
Stuhra (młodego).
Ja: Dlaczego, tato, o\eniłeś się akurat z mamą?
On: A\ dziwno się przyznać.
Zaczekałem.
On: Zmiała się. Bardzo ładnie się śmiała. Zmiechem mnie wciągnęła. Zmiała się jakby-----
anioły dzwoniły dzwoneczkami. Jakoś tak - (roześmiał się, wysoko, dzwięcznie) Nie!
(odkaszlnął, palcami dotknął krtani - i zaśmiał się znowu) Cha-cha-cha-cha-cha!
Zza chaty, od warzywnika, wyszła matka.
Zeflik, a ścichnij\e!, niknęła. Ojca Zwiętego chowają, a ty ryczysz jak Ryczywolski na
weselu! Ludzie usłyszą!
Wieczór. Dziennik. Informują, \e kardynałowie ustalili
216
datę pogrzebu na piątek. Ciało Ojca Zwiętego ju\ przeniesiono z Sali Klementyńskiej w
Pałacu Papieskim do Bazyliki św. Piotra. Na razie ostatni pokłon oddają pracownicy i
dostojnicy watykańscy i włoscy. Ustawia się kolejka. Jutro od rana \egnać będą Papie\a
zwykli pielgrzymi. Do Rzymu przybywają setki tysięcy Polaków.
Catherine, kochanie! Du\o się wyjaśniło. Siedzę w borowskim kościele, na ławce przy
ścianie, widzę Twój obraz z ukosa, w dobrym oświetleniu, bez poblasku. Wnętrze kościoła
świe\o odnowione, ściany pachną jeszcze farbami, a ławki lakierem, robotnicy są na
zewnątrz, ustawiają rusztowania. Jestem po wa\nej rozmowie z księdzem - odwa\yłem się go
zaczepić, bo idąc ku ołtarzowi, spojrzał na mnie, stojącego przed obrazem, \yczliwie.
Poszedłem za nim do zakrystii zapytać o szczegóły. Wysoki, chudy, nochaty (Franciszek
Pieczka, ale z dziesięć lat młodszy ni\ w  śywocie Mateusza").
Wróciliśmy przed obraz. Powiedział, \e świętych Katarzyn było du\o, ta jest Sieneńska, czyli
ze Sieny. Autorka natchnionych pism mistycznych zwanych dialogami. Miała stygmaty, ale je
do śmierci ukrywała. Ja: Kiedy \yła? On: Wiek czternasty, mo\e piętnasty. Ja: Ten obraz ma
nie więcej ni\ sto lat. Skąd malarz czterysta czy pięćset lat pózniej wiedział, jak wyglądała?
Ksiądz: Myślę, \e oglądał obrazy w innych kościołach i jakoś do nich nawiązał. A mo\e
oglądał nawet obraz w Sienie, ten pierwszy, najstarszy. Mam chyba reprodukcję w leksykonie
świętych, jeśli to dla pana wa\ne, chodzmy, znajdę.
Poszliśmy - do plebanii - na pierwsze piętro. Kawalerka. Tapczanik, biurko, telewizor,
magnetowid, regał. Wy\ej ksią\ki (encyklopedia, słowniki, jakaś seria w brązowej oprawie),
ni\ej kasety wideo, mnóstwo tego, ze dwieście.
Z niewyłączonego radia pobrzmiewała znajoma pieśń.  Dezyderata" Piwnicy pod Baranami.
Lubię to, powiedziałem. Bardzo teraz popularna u ró\-
217
nych poszukujących. Drugie \ycie - po trzystu latach. Coś jak zmartwychwstanie,
za\artowałem.
Ksiądz: To pan nie wie, kiedy napisana?
Ja, mądrzalsko: Znaleziona w kościele św. Pawła w Baltimore. Napisana w 1692 roku.
On: Wcale nie! To legenda. Zaczęło się du\o pózniej, w 1927, emigrant, Niemiec, napisał
wiersz - wydrukowano to w jakimś pisemku i zapomniano. Trzydzieści lat pózniej trafił na to
pewien proboszcz z Baltimore, wiersz mu się spodobał. Odbił go na powielaczu, na
parafialnym firmowym papierze, z datą zało\enia parafii, 1602, u dołu -i rozdawał swoim
parafianom. Jakiś turysta znalazł kartę w kościele, wziął, rozpowszechnił ją wśród znajomych
lekarzy. Po latach, na międzynarodowym kongresie psychiatrów w Krakowie, występowali -
jako rozrywka - artyści Piwnicy pod Baranami - któryś z nich zainteresował się kartką na
drzwiach kliniki. Wzięli to, przetłumaczyli, zrobili muzykę -zaśpiewali - chwyciło - stała się
hymnem Piwnicy i ukochaną pieśnią anonimowych alkoholików i wszystkich poszukujących.
Piwnica zaśpiewała to Ojcu Zwiętemu w Rzymie -był wzruszony, miał łzy w oczach. Ale po
co ja to panu mówię! Najwa\niejsze, \e pieśń jest piękna i nas porusza!
Ja: No proszę! Legenda wygrała z faktami!
On: Zawsze tak było. Na przykład spośród świętych popularniejsi są ci legendarni, (zaśmiał
się) I więcej cudów czynią ni\ ci historyczni (wziął grubawą księgę, kartkuje). Zwięta
Katarzyna? Mam!, pochwalił się. Zajrzał do indeksu na końcu ksią\ki: fresk w kościele [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl