[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zachwycona moją prośbą o połączenie z szefem. Ale widać
skonsultowała się z Artem, a konsultacja ta wypadła dla mnie
pomyślnie, bo po chwili usłyszałam w słuchawce jego tubalny
głos z południowym akcentem i nagle napięcie opadło ze mnie
trochę.
 Gdzie jesteś, mróweczko?
 W Sarne, w Arkansas.
 Na niebiosa, a cóż ty tam robisz? Prawie się
uśmiechnęłam.
 Mieliśmy tu zlecenie. Ale zaszły pewne komplikacje.
Jak wyszliśmy ze sklepu, czekał na nas dupek, zastępca szeryfa i
aresztował Tollivera.  Wyjaśniłam sprawę niewykonanego
nakazu i rozbitego światła.
 Hmmm. A więc Tolliver siedzi w areszcie?
 Tak.  Trochę za bardzo przypominało to chlipnięcie.
Zacisnęłam dłoń na komórce, aż pobielały mi knykcie.
 I jesteś teraz całkiem sama, dziecko?  Tak.  
Niedobrze. Oczywiście, że Tolliver nie jest poszukiwany w
Montanie. Wyjaśniliśmy to wszystko.
Nie mogli go zamknąć za rozbite światło, więc gliniarz
musiał sfingować jakiś inny zarzut.
Nie był to argument, za pomocą którego mogłabym
pomóc bratu, ale rozmowa z osobą, która niewinność Tollivera
przyjmowała za rzecz oczywistą, przyniosła mi ulgę.
 Poradzisz sobie z tym sama, koteńku?
 Tak, dam sobie radę  powiedziałam świadoma, że
kłamię.
 To znaczy, że będziesz się bardzo starała 
zinterpretował moją odpowiedz Art.
 Tak.
 Zwietnie, cukiereczku. Posłuchaj, znam prawnika w
Little Rock, który może do was podjechać i pokierować tobą.
Nazywa się Phyllis Folliette. Zapisz sobie.
Nie miałam problemów z pamięcią, ale posłusznie
zanotowałam nazwisko przy numerze telefonu.
 Zadzwonię do niej zaraz, jak się rozłączymy, więc
skontaktuje się z tobą natychmiast lub przynajmniej bardzo
szybko.
 Dziękuję. To świetnie. Słuchaj, Art. Czy mogą
otworzyć paczkę, którą wysyłam przez UPS?
 Nie. Musieliby mieć na to nakaz.
Potem zapewnił mnie, że mogę do niego zadzwonić w
razie kłopotów i zakończył rozmowę.
Miałam nadzieję, że Bledsoe nie wiedział, co robiliśmy
w sklepie z częściami. Nie wszedł do środka, a potem mnie
także nie zapytał. Może więc to nie próbki włosów były
przyczyną aresztowania Tollivera. Może to coś innego.
Harvey Branscom, choć nie darzyłam go sympatią,
wydawał mi się dość niezależny i bez wątpienia znał swój fach.
Czemu miałby dać zgodę na ten teatrzyk, który rozegrał się pod
sklepem? Kto mógł mieć na niego tak duży wpływ? Musiał
wiedzieć, co robi jego zastępca.
Co chciano osiągnąć aresztowaniem Tollivera? To była
zasadnicza kwestia. Jakie będą konsekwencje jego uwięzienia?
Pierwsze, co nasuwało się na myśl, to pozostanie w
Sarne. Ale kto mógł na tym coś zyskać? Szalony pomysł, ale... I
tak wzięłam go pod rozwagę. Czy Hollis w ciągu tych kilku dni
dostał takiego fioła na moim punkcie, że posunął się aż to tego,
aby mnie zatrzymać? Nie mogłam w to uwierzyć. Już bardziej
wiarygodny wydawał się scenariusz, że to Mary Nell zastawiała
pułapkę na Tollivera, bo te naciągane zarzuty  zmyślony nakaz,
rozbite światło  nosiły znamiona desperacji i amatorszczyzny.
Ale mało prawdopodobne, żeby Mary Nell wiedziała o
kłopotach, jakie mieliśmy w Montanie, a nawet jeśli jakimś
cudem dowiedziała się o tym, to nie byłaby w stanie dostać się
do systemu policji i umieścić tam sprokurowanej informacji.
Próbowałam wyobrazić sobie prawdopodobny łańcuch
przyczyn i skutków, sposobności i motywów. Ale gdy mój
umysł uparcie odmawiał współpracy, poszłam do pokoju
Tollivera. Sprzątaczka zasłała łóżko i wywiesiła świeże ręczniki,
nie było w nim żadnych śladów obecności Tollivera,
przynajmniej ja ich nie dostrzegałam. Mimo to świadomość, że
to pokój Tollivera, podniosła mnie trochę na duchu. Ale zaraz
zrobiło mi się głupio, a po chwili poczułam się jak intruz,
wróciłam więc do siebie.
Stukanie do drzwi przyprawiło mnie niemal o zawał.
Zerknęłam na zegarek. Ponad godzinę siedziałam tak w pokoju,
podczas gdy kołowrotek moich myśli kręcił się, jakby napędzało
go stado chomików.
 Tak mi przykro  powiedział Hollis w progu.
 Miałeś... Nie miałeś z tym nic wspólnego, prawda?
 Nie.  Nawet się nie obruszył. Mówił łagodnie, jak
ludzie mówią do psa, w obawie przed jego atakiem.  Marv
Bledsoe i Jay Hopkins to kumple od kieliszka.
Przypomniałam sobie wyraz satysfakcji na twarzy Jaya i
nabrałam pewności, że to on właśnie zadzwonił do Marva z
prośbą, żeby nas zatrzymał. Nic dziwnego, że bez oporu
pozwolił nam wziąć próbki włosów. Był przekonany, że nie
zdążymy ich wysłać.
 Nigdy nie uwierzyłbym Jay owi ani Marvowi w tym
względzie. Niestety, Harvey jest innego zdania, a przynajmniej
tak się zachowuje. A stanowych już nie ma. Wyjechali zbadać
sprawę innego morderstwa pary nastolatków. Sądzą, że może
łączyć się z zabójstwem Teenie i Della. Nie ma więc nikogo, kto
mógłby powstrzymać Marva.
 Widziałeś ten nakaz?
 Nie, ja nie. Zrozumiałem tylko, że mieliście w zeszłym
roku jakieś kłopoty w Montanie, tak?
 Tak, ale wszystko się wyjaśniło. Nie ma nakazu
aresztowania Tollivera. A rano ze światłami było wszystko w
porządku.
 Widzieliście, jak to robił?  Nie.
 Jeśli Marv to spreparował, znajdzie sposób, aby was
zatrzymać  stwierdził Hollis, siadając ciężko na łóżku.
Popatrzył mi w oczy i zaczął niepewnie:  Pomyślałem że
wpadnę sprawdzić jak się masz. Odniosłem wrażenie, że bardzo
polegasz na bracie.
 To prawda. Ale poradzę sobie. Dzwoniłam już do
prawnika z Little Rock. Czekam, aż się ze mną skontaktuje.
 To dobrze  powiedział z ożywieniem.  Zwietnie
sobie radzisz.  Znów zbyt entuzjastyczna pochwała.
Zdawałam sobie sprawę, że nie jestem żadną Miss
Zrównoważenia. Ale wiedzieć o własnych wadach, a widzieć,
jak ludzie na nie reagują, to co innego.  Nie ukryjesz swojej
odmienności  brzmiał podtekst.   Wymagasz szczególnej
troski i ostrożnego podejścia .
 Hollis.  Głos, który dobył się z mych ust, przypominał
warknięcie.  Masz zadbać, żeby Tolliverowi nic się nie stało.
Słyszysz?
Zareagował na tę insynuację urażoną miną, ale w tym
momencie nie miało to dla mnie znaczenia. Teraz liczyło się
tylko zapewnienie, że Tollivera nic złego nie spotka w areszcie,
że będzie dobrze traktowany i odpowiednio strzeżony.
Ale nie znalazłam tego na obliczu Hollisa.
 Posłuchaj, Hollis  powiedziałam, siląc się na spokój.
 Wiem, że kochasz to miasteczko i życie, które tu masz. Ale w
Sarne dzieje się coś niedobrego, gdzieś tu leży jakaś zdechła
ryba, która psuje powietrze. Z tymi zabójstwami wiąże się wiele
niewyjaśnionych okoliczności. Ktoś, kogo znasz, zabił Della
Teague i Teenie Hopkins. Ktoś, kogo znasz, zamordował twoją
żonę i pobił Helen na śmierć. I ta sama osoba, z jakiegoś
powodu nie chce, byśmy stąd wyjechali. Musimy dowiedzieć
się, kto to taki. Przyjechałam tu, wywiązałam się ze swego
zadania szybko i dobrze. Teraz powinniśmy mieć możliwość
opuszczenia tego miejsca, zostawienia was tu z waszymi
cholernymi problemami.
 Zanim to się stało, zaczynało ci na mnie zależeć 
stwierdził Hollis, zaskakując mnie tym kompletnie. Takich słów
prędzej można by było spodziewać się po kobiecie. Gdybyśmy
grali w telenoweli, to ja wypowiadałabym tę kwestię.
 Tak  przyznałam.
 Wiem, że ktoś stoi za tym wszystkim. I zdaję sobie
sprawę, że to osoba, którą znam. Ale nie mogę pojąć dlaczego.
Sally była dobrą dziewczyną, miłą, kochałem ją.  Najwyrazniej
Hollis, podobnie jak ja, miał problemy z utrzymaniem myśli na
właściwym torze.
 Musiała coś wiedzieć  rzekłam z naciskiem.  Znała
jakąś tajemnicę, czyjś sekret. Zginęła pierwsza.
Oboje pogrążyliśmy się na moment w rozważaniach.
 Pamiętasz, żeby była jakaś inna, na krótko przed
śmiercią? Podniecona, zdenerwowana, zmartwiona? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl