[ Pobierz całość w formacie PDF ]

porządną porcję brandy. - Zawsze byłaś zbyt uczuciowa, Kate - obwieścił. -
To twój problem.
- Co ty pleciesz? - żachnęła się. - Zawsze dbałam o pacjentów. Czy
twoim zdaniem to zle?
- Nie... - Wpatrywał się przez chwilę w złocisty płyn w kieliszku, potem
go odstawił i położył ręce na ramionach Kate.
- Jakoś nie mogę się z tobą dogadać, prawda?
- Jeremy, ja naprawdę nie wiem, po co tu przyjechałeś. To znaczy,
dlaczego zacząłeś pracować dla tej agencji...
- Kochanie, czy zapomniałaś, że mieliśmy przyjechać do Afryki razem?
- Pamiętam, ale to było, zanim...
- Miałem mnóstwo czasu, żeby wszystko przemyśleć - przerwał jej
łagodnym już tonem. - Kate, tęskniłem za tobą. Nie! - zawołał, gdy
próbowała coś powiedzieć. - Wysłuchaj mnie. Teraz wiem, że popełniłem
straszny błąd, gdy pozwoliłem ci odejść.
- Przepraszam... - Próbowała się odsunąć. - Nie rozumiem. Nie chcę...
- To proste, Kate. Byłem głupi, że pozwoliłem ci odejść.
- Jeremy, co ty mówisz?
- Przyznaję, że byłem głupi. To, co było między nami, było takie dobre...
- Zniszczyłeś to, co było między nami dobre. I czy przypadkiem o czymś
nie zapominasz? Na przykład o Annie? Czy ona się tu nie liczy? Zdaje się,
że ożeniłeś się z nią.
- Mylisz się.
- To nie ma sensu.
- Anna i ja nie wzięliśmy ślubu, Kate. Oboje wiedzieliśmy, że nie należy
tego ciągnąć. - Na jego twarzy znów pojawił się chłopięcy uśmiech. - Tak
naprawdę, kochałem ciebie.
- Nie chcę tego słuchać! Dokonałeś wyboru.
- Kochanie, czy ty naprawdę nic nie rozumiesz? Przyznaję, że
popełniłem błąd. Powinienem był zostać z tobą.
Ten uśmiech niegdyś napełniłby jej serce radością, dziś jednak czuła
tylko zażenowanie.
- Jeremy...
- Proszę, daj sobie coś wytłumaczyć. Nie masz pojęcia, jak bardzo
męczyłem się bez ciebie. I to przez tyle miesięcy!
RS
93
Roześmiała się z niedowierzaniem. A czy on ma pojęcie, przez co
przeszła ona? Czy w ogóle go to obchodzi?
- Porozmawiaj z Anną - zaproponowała. - Może wam się uda dojść do
porozumienia.
- Nie mogę tego zrobić.
- Ależ oczywiście, że możesz! - Uśmiechała się, lecz była coraz bardziej
zniecierpliwiona. - Jedna sprzeczka to jeszcze nie powód do rozpaczy. A
czy nie miałeś przypadkiem dostać etatu w St. Maud's? Jeremy, przestań.
Powiedz im, że przemyślałeś wszystko. I wycofaj wymówienie.
- Nie mogę - odparł lekko zaczerwieniony. - Już kogoś przyjęli.
- Och! - zawołała ze współczuciem. - Szkoda, bo miałeś wspaniałą
szansę. Pozwól, że spytam z ciekawości, kto dostał tę pracę?
Mruknął coś niezrozumiałego.
- Jeremy, nie słyszę!
- Anna.
- Anna?! - Patrzyła na niego z otwartymi ustami, po czym wybuchnęła
śmiechem. - Więc to tak! Twoja duma została zraniona. Przegrałeś z Anną.
Jestem pewna, że zdołałeś zamienić jej życie w piekło, a kiedy cię
przejrzała, podwinąłeś ogon pod siebie i wróciłeś do mnie. Jeremy, jesteś
niesamowity! Czy o tym wiesz?
- Kate, nic nie rozumiesz... Spurpurowiał, gdy znów wybuchnęła
śmiechem.
- Chyba jednak rozumiem. Po raz pierwszy w życiu wydarzenia nie
potoczyły się tak, jak zaplanowałeś. Może wyda ci się to dziwne, aleja lubię
Annę. Cenię ją też. Ona jest znakomitym lekarzem.
- Oczywiście... - przyznał i Kate odniosła wrażenie, że w powietrzu
zawisły słowa: ,jak na kobietę. Jeremy sięgnął po kieliszek i wychylił jego
zawartość. W jego głosie zabrzmiał ostry ton, gdy powiedział: - Zmieniłaś
się, Kate. Jesteś twardsza.
- Musiałam dorosnąć. - Czuła, że jej gniew słabnie, a jego miejsce
zajmuje współczucie. - A może ty też spróbujesz? Jesteś całkiem dobrym
lekarzem, kiedy zbytnio nie myślisz o tym, co z tego będziesz miał.
- Ambicja to nic złego - odezwał się, spoglądając na pusty kieliszek.
- Przecież tego nie powiedziałam - zaprotestowała chłodno. - Chodzi mi
o to, że nie można iść po trupach do celu i oczekiwać, że wszystko ujdzie na
sucho.
Długo na nią patrzył, zanim spytał:
- A więc nie chcesz... żebyśmy jeszcze raz... spróbowali? Nie dasz nam
szansy?
RS
94
- Przykro mi, Jeremy.
Potrząsnęła głową, nagle zadowolona z tego, że w zapadającym mroku
nie widać jej łez. Ona spotkała już swoją szansę i przynajmniej nauczyła się
odróżniać prawdziwą miłość od fałszywej. Pomyślała, że może teraz Sam na
nią czeka, i ucieszyła ją ta myśl.
- Masz kogoś? - spytał.
- Może... - Nie powinna tracić z nim więcej czasu. - Wracaj do Anny,
Jeremy. Będzie dla ciebie dobra. Nam się nie uda.
- Myślę, że nie masz racji. - Odstawił kieliszek i przyciągnął ją do siebie.
- Chyba mógłbym zmienić twoją decyzję. Sam mógłbym się zmienić. Po
prostu powiedz  tak". Kate, kochanie... - Gdy poczuł, że zesztywniała,
dodał: - A czy nie możemy zostać przyjaciółmi? Czy proszę o zbyt wiele? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl