[ Pobierz całość w formacie PDF ]

więcej, ale odepchnęłam od siebie te myśli.
No bo spójrz na niego, pomyślałam. Te życzliwe brązowe oczy, ten krzywy uśmiech. Te
śmiesznie anielskie loczki. Ta cala słodycz i dobroć, cały Will.
Zanucił motyw z Jeopardy! Uniosłam bukiecik.
- Chciałabym, żeby chłopak, którego kocham, zaprosił mnie na szkolny bal -
powiedziałam.
- No to macie, ludzie! - wykrzyknął Will. Był w jakiejś dziwnej euforii, stanowczo za
bardzo podniecony.
- A który chłopak nie chce zabrać na szkolny bal naszej cudownej Frankie? Teraz
musimy tylko poczekać, aż to życzenie się... Yun Sun mu przerwała.
- Frankie? Wszystko w porządku?
- To się poruszyło. - Odsunęłam się od bukiecika i rzuciłam go na podłogę. Moja
skóra była lepka od potu.
- Przysięgam, że się poruszyło, gdy wymówiłam życzenie. I ten zapach. Czujesz?
- Nie - e - odpowiedziała. - Jaki zapach?
- Czujesz, prawda Will?
Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Ciągle był jak na haju, od chwili, kiedy
Madame Z. ostrzegła go przed wysokościami. Uderzył piorun. Will trącił mnie w ramię.
- Zaraz zaczniesz winić burzę za to, że przygnała złe wróżki, co? - zakpił. - Albo nie!
Pójdziesz dziś spać, a jutro powiesz nam, że znalazłaś na swojej kołdrze zgarbioną i
przyczajoną postać ze złowrogim uśmiechem!
- Jak gnijące kwiaty - dodałam. - Serio tego nie czujecie? Nie wkręcacie mnie? Will
wygrzebał kluczyki z kieszeni.
- Do zobaczenia w strefie mroku, towarzyszki. Aha, Frankie?
- Co? Kolejny grzmot wstrząsnął domem.
- Nie porzucaj nadziei - powiedział. - Dobre rzeczy przychodzą do tych, którzy na nie
czekają.
Patrzyłam przez okno, jak pędził do samochodu w strugach deszczu. W końcu
odwróciłam się do Yun Sun; wzbierająca we mnie radość wypierała wszystkie inne uczucia.
- Słyszałaś, co on powiedział? - Chwyciłam ją za ręce.
- O mój Boże, myślisz, że to oznacza to, o czym myślę?
- A co innego może oznaczać? - stwierdziła Yun Sun.
- Zaprosi cię na szkolny bal! Tylko... No nie wiem. Próbuje z tego zrobić wielki show!
- Jak myślisz, co zamierza zrobić?
- Nie mam pojęcia. Zatrudni kogoś od napisów na niebie? Wyśle śpiewający
telegram? Zapiszczałam. Yun Sun też. Zaczęłyśmy skakać z radości.
- Muszę przyznać, że akcja z życzeniem była genialna - powiedziała. - Pchnęłam Willa
we właściwym kierunku. I te zgniłe kwiaty. Bardzo dramatyczne.
- Ale ja je naprawdę czułam.
- Ha, ha.
- Serio. Spojrzała na mnie i rozbawiona pokręciła głową.
- Pewnie ci się wydawało. Masz bujną wyobraznię - stwierdziła.
- Pewnie tak.
Podniosłam bukiecik z podłogi, trzymając go ostrożnie między kciukiem a palcem
wskazującym. Wrzuciłam za książki, ciesząc się, że zniknął mi z pola widzenia. Następnego
ranka zbiegłam po schodach w idiotycznej nadziei, że znajdę... Nie wiem co. Setki M&M -
sów ułożone w moje imię? Różowe serduszka narysowane na szybach serpentyną w spreju?
Zamiast tego znalazłam zdechłego ptaka. Jego małe ciałko leżało na wycieraczce,
jakby ptak wleciał w drzwi podczas burzy i skręcił sobie kark.
Podniosłam go przez papierowy ręcznik i niosąc go do kubła na dworze, starałam się
nie czuć w dłoni jego miękkiego ciężaru.
- Przykro mi, biedny, śliczny, słodki ptaszku - powiedziałam. - Leć do nieba.
Wrzuciłam trupka do kosza i zamknęłam pokrywę z hukiem.
Gdy wróciłam do domu, usłyszałam dzwonek telefonu. Pewnie Yun Sun chce usłyszeć
sprawozdanie. Wyszli wczoraj z Jeremym o jedenastej. Musiałam jednak przysiąc, że jak
tylko Will zrobi ten odważny krok, natychmiast dam jej znać.
- Cześć piękna - przywitałam się, wiedząc po identyfikacji numeru, że to rzeczywiście
ona.
- Nic nowego jak na razie, przykro mi.
- Frankie... - powiedziała Yun Sun.
- Ale myślałam o Madame Z. O tym jej całym gadaniu, żeby nie mieszać się w
przeznaczenie.
- Frankie...
- No bo czy takie proste życzenie doprowadzi do czegoś złego? - Podeszłam do
zamrażarki i wyjęłam pudełko mrożonych gofrów. - Zacznie na mnie pluć ze zdenerwowania?
Przyniesie mi kwiaty, wyleci z nich pszczoła i mnie ukąsi?
- Frankie przestań. Nie oglądałaś porannych wiadomości?
- W sobotę? No, raczej nie. Yun Sun pociągnęła nosem.
- Yun Sun, czy ty płaczesz?
- Wczoraj wieczorem... Will wspiął się na wieżę ciśnień - zaczęła.
- %7łe co?! - Wieża ciśnień miała, lekko licząc, jakieś dziewięćdziesiąt metrów, a na
samym dole stal znak zakazu. Will od zawsze mówił, że chce wejść na szczyt, ale nigdy tego
nie zrobił.
- I widocznie poręcz była mokra... Albo to był piorun, jeszcze tego nie wiedzą...
- Yun Sun. Co się stało?
- Wypisywał coś sprejem na wieży, głupi idiota, i...
- Wypisywał sprejem? Will?
- Frankie, zamkniesz się w końcu? Spadł! Spadł z wieży! Zcisnęłam słuchawkę.
- Jezu. Nic mu nie jest?
Yun Sun tak szlochała, że nie mogła mówić. Co było zrozumiałe. Will też był jej
przyjacielem. Ale musiała wziąć się w garść.
- Czy on jest w szpitalu? Mogę go odwiedzić? Yun Sun! Usłyszałam zawodzenie, a
potem odgłos szurania. Słuchawkę przejęła pani Yomiko.
- Will nie żyje, Frankie - powiedziała. - Ta wysokość, sposób, w jaki spadł... Nie
przeżył tego.
- Co proszę?
- Chen już jedzie, żeby cię zabrać. Zamieszkasz z nami. Tak długo, jak będziesz
chciała.
- Nie - odpowiedziałam. - To znaczy... Ja nie - Pudełko gofrów wypadło mi z dłoni. -
Will nie umarł. Nie mógł umrzeć.
- Frankie - prosiła smutnym głosem.
- Proszę, nie... - błagałam. - Niech pani nie mówi takim... - Mój umysł przestał działać.
Nie wiedziałam, jak go odblokować.
- Wiem, że go kochałaś. Wszyscy go kochaliśmy.
- Chwileczkę - przerwałam. - pisał coś sprejem? Przecież on nie maluje graffiti. Coś
takiego robią tylko chuligani, a nie Will.
- Przyjedz do nas. Wtedy porozmawiamy.
- Ale co on pisał? Nic nie rozumiem! Pani Yomiko nie odpowiedziała.
- Proszę mi pozwolić porozmawiać z Yun Sun - nalegałam. - Proszę! Czy może mi
pani dać Yun Sun? Usłyszałam stłumioną rozmowę. Yun Sun znowu była przy słuchawce.
- Powiem ci. Ale lepiej, żebyś tego nie wiedziała. Zmroziło mnie; nagle naprawdę
poczułam, że nie chcę wiedzieć.
- Pisał sprejem wiadomość. Po to tam wlazł. - Zawahała się. - Napisał:  Frankie, czy
pójdziesz ze mną na bal?
Osunęłam się na podłogę, tuż obok pudełka gofrów. Czemu na kuchennej podłodze
leży pudełko gofrów?
- Frankie? - rzuciła Yun Sun. Brzęczący odległy dzwięk. - Frankie, jesteś tam? Nie
podobał mi się ten dzwięk. Rozłączyłam się, żeby ucichł.
Will został pochowany na cmentarzu Chapel Hill. Siedziałam otępiała przez cały
pogrzeb. Trumna pozostała zamknięta; jego ciało było zbyt pogruchotane, żeby można je było
oglądać. Chciałam się pożegnać, ale jak można się pożegnać z pudlem? Patrzyłam, jak mama
Willa wrzuciła garść ziemi w dziurę, w której leżał Will. To było koszmarne, ale to wszystko
wydawało się odległe i nierealne. Yun Sun ścisnęła moją rękę. Nie odwzajemniłam tego
gestu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl