[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A dlaczego jesteś boso? - zainteresował się najstarszy z braci.
No tak, jej najlepsze buty zostały na Słodkiej Shandzie". Natychmiast
wysłała tam najmłodszego brata z poleceniem, by szukał ich w dziurze.
Nagle serce zabiło jej żywiej. W drzwiach kajuty pojawił się Tyler.
Podeszła do niego, a potem bez chwili zastanowienia rzuciła mu się w ramiona.
- Och, Tyler! Prosiłeś o mnie! Chciałeś, żebym była twoim adwokatem!
- A ty chciałaś, żebym był twoim obrońcą - powiedział, a potem
pocałował ją prosto w usta.
Pocałunek mógł trwać najwyżej minutę, dwie. W kinach widywało się i
dłuższe, i bardziej namiętne pieszczoty. Dlatego Emily nie wiedziała, dlaczego
jej rodzina zastygła w osłupieniu na ten widok.
Wreszcie matka chrząknęła, jakby za chwilę miała ogłosić wyrok.
- Emi, kim jest ten mężczyzna?
Emily trwała przytulona do Tylera. Czuła się tak, jakby nie widziała go
całą wieczność.
- To Tyler O'Toole, mamo. Miał być moim adwokatem - wyjaśniła.
W tym momencie do rozmowy włączył się ojciec.
- No tak, kociaczku, ale to jeszcze nie powód, żeby go całować. Sam
miałem wiele klientek, ale przecież z żadną się nie całowałem!
Patience spojrzała na niego uważnie, jakby chcąc sprawdzić, czy mówi
prawdę.
- 133 -
S
R
- Aapy precz od mojej siostry - odezwał się najstarszy brat, Rick.
- Może powinienem cię zostawić sam na sam z rodziną? - zaproponował
Tyler.
Emily potrząsnęła przecząco głową tak mocno, że jej włosy utworzyły na
moment coś w rodzaju aureoli. Nie chciała już być kociaczkiem" czy też
ukochaną córeczką. Zrozumiała, że przyszedł czas, by wziąć sprawy w swoje
ręce. Krótka rozłąka z Tylerem uświadomiła jej, jak bardzo go potrzebuje.
- Mamo, tato, chłopcy - zaczęła. - Chciałam przedstawić wam mojego
narzeczonego. Nazywa się Tyler O'Toole.
Rodzina wrogo spojrzała na Tylera. Przez chwilę na pokładzie panowało
milczenie. Policjanci czekali pewnie, kiedy wszyscy wreszcie sobie stąd pójdą,
ale bali się odezwać z uwagi na profesję zgromadzonych.
- Mówiłaś, że jest prawnikiem - rzekł w końcu niepewnie ojciec.
- Tak. I oboje chcemy poważnie zająć się sprawami kryminalnymi -
oznajmiła stanowczo.
W tym momencie na pokładzie pojawił się Dave, wymachując triumfalnie
drewniakami ze Słodkiej Shandy".
- Mam, mam! Znalazłem!
Matka spojrzała surowo najpierw na buty, a potem na córkę.
- Bardzo ładne buty, kochanie. Zawsze chciałam sobie takie kupić.
- Więc mówisz: sprawy kryminalne! - westchnął ojciec.
- Przykro mi, tato, ale nigdy nie interesowały mnie podatki - wyznała. -
Co powiesz na kancelarię Chaplin i O'Toole? Zostawię chyba panieńskie
nazwisko, bo jest dosyć znane.
Tyler odciągnął ją na bok.
- Emily, nawet nie zapytałaś mnie o zgodę - powiedział z wyrzutem. -
Poza tym nie mam pieniędzy. Podejrzewam, że już zamknęli moją kancelarię.
Emily skinęła głową.
- 134 -
S
R
- Już to przemyślałam. Zdaje się, że na coś takiego był przeznaczony
fundusz powierniczy babci Burr, prawda, tato?
Ojciec zrobił poważną minę i skinął głową. To była sprawa spadkowa,
wobec tego chciał zachować pełen profesjonalizm.
- Oczywiście. Jeśli tylko zechcesz otworzyć własną kancelarię, dostaniesz
na to środki, a następnie stałą miesięczną zapomogę. Jej wysokość trzeba będzie
dopiero obliczyć, bo jest uzależniona od średnich zarobków i kosztu najmu
lokalu.
Tyler słuchał tego z coraz większym niedowierzaniem.
- Ale ja nawet nie wiem, czy chcę z tobą pracować - mruknął niepewnie.
- Chcesz, chcesz!
Pocałowała go jeszcze raz i jeszcze. Jedno wiedział na pewno. Im dłużej z
nią był, tym bardziej jej pragnął.
- Kocham cię - szepnął jej do ucha.
- Ja ciebie też - wymruczała w odpowiedzi.
- Ostatecznie jest prawnikiem - stwierdził Rick, patrząc niepewnie na
wytarte dżinsy i T-shirt Tylera.
Matka Emily przytuliła się do męża.
- To tak wspaniale patrzeć na zakochanych! - westchnęła. - Człowiek od
razu czuje się lepszy. Zaczynam żałować, że skazałam dzisiaj pewnego
malwersanta na dziesięć lat. Wystarczyłoby pięć.
Jednak ani Tyler, ani Emily już tego nie słyszeli. Zeskoczyli na nabrzeże,
a następnie pobiegli w stronę najbliższego postoju taksówek.
- Nie wiem, co w tobie jest, Emily, że tak mnie podniecasz - powiedział
Tyler, kiedy znalezli się w samochodzie.
Po niecałym kwadransie byli już na miejscu. Starali się jak najciszej
przemknąć koło recepcji, ale Kate i tak ich wypatrzyła.
- Hej, zaczekajcie! Szukała was tutaj cała rodzina jakichś ponuraków! -
krzyknęła za nimi.
- 135 -
S
R
- Wiemy, wiemy! - odkrzyknęła jej Emily.
Zatrzymali się przed drzwiami i zerknęli na dwa klucze, które trzymali w
rękach.
- Więc gdzie? - spytał Tyler.
- W pokoju Dzikiego - odparta. - Coś w nim jest takiego, że potwornie
mnie podnieca.
- 136 -
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]